- Metropolia nie ma planów cięć w komunikacji publicznej – deklaruje Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Przyznaje jednak, że być może będzie musiała je wdrożyć. To konsekwencja odrzucenia w grudniu przez prezydentów i burmistrzów gmin członkowskich propozycji, by w tym roku dołożyć na transport zbiorowy dodatkowe blisko 147 mln zł. Tyle właśnie – jak szacują władze GZM – brakować będzie bowiem pod koniec 2023 r. roku na refundacje dla PKM-ów. Wyjścia z tej sytuacji są dwa.
- Można dołożyć pieniędzy z budżetów gmin lub zmniejszyć koszty – mówi Karolczak.
Jak wyjaśnia, o ile w przypadku linii metropolitalnych za ich kursowanie płaci Metropolia i jest ona w stanie wziąć na siebie wyższe koszty ich utrzymania, to w przypadku linii miejskich w roli płatnika występują gminy. I to one będą musiały zadeklarować, czy stać je na dołożenie do systemu. Na analizę swoich możliwości samorządowcy dali sobie czas do końca pierwszego kwartału 2023 r.
Jako Metropolia mamy jeszcze pewną poduszkę finansową - mówi Karolczak
Pytany o to, czy w kontekście funkcjonowania transportu zbiorowego w Metropolii można mówić jeszcze o próbach rozwoju, czy już wyłącznie o utrzymaniu status quo, przewodniczący Karolczak stawia sprawę jasno.
- Gminy walczą o status quo, żeby przetrwać. W samorządach szykuje się zapaść, jeśli polityka duszenia samorządu będzie kontynuowana. My jako Metropolia jeszcze mamy pewną „poduszkę finansową”, ale może się zdarzyć, że za 2-3 lata będziemy w takiej samej sytuacji jak gminy – stwierdza przewodniczący GZM.
Ostrzega zarazem, że dla słabnących finansowo samorządów trzeba znaleźć rozwiązanie na poziomie systemowym, gdyż Metropolia nie jest tu żadnym lekarstwem.
Nie weźmiemy na siebie kosztów całego systemu
- Patrząc na budżety miast i budżet Metropolii, to w trudnej sytuacji może 2-3 miastom będziemy w stanie pomóc, ale na pewno nie weźmiemy na siebie kosztów całego systemu. Po pierwsze ustawa na to nie pozwala, po drugie nie mamy na to pieniędzy – wyjaśnia Karolczak. Jego zdaniem jedynym możliwym wyjściem z sytuacji jest dopuszczenie samorządów do udziału w zbieranym na ich terenie podatku CIT i VAT (obecnie mają swój udział tylko w podatku PIT).
- Firmy tworzące CIT, czy płacące podatek VAT również funkcjonują w miastach, więc powinniśmy mieć udział we wszystkich podatkach, które państwo zbiera. Tu chodzi o elementarną sprawiedliwość. Jeśli budżet państwa notuje rekordowe wpływy z VAT-u, to dlaczego samorząd nie miałby mieć proporcjonalnego udziału? – pyta Karolczak.
Posłuchaj całej rozmowy
Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.
Może Cię zainteresować: