Cztery pary pociągów na dobę – tyle wynosi minimum „pracy przewozowej”, jaką musiały zadeklarować samorządy zabiegające o dofinansowanie przez PKP PLK modernizacji lub budowy linii kolejowych w ramach rządowego programu Kolej Plus. Trudno jednak uwierzyć, aby tak licha oferta kogokolwiek skłoniła do pojawienia się na stacji. Złudzeń co do tego nie mają nawet w samej PKP PLK.
- Dla minimum nie warto w ogóle budować tych linii – tak komentuje Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko – Zagłębiowskiej Metropolii. Goszcząc w studio redakcji SlaZag.pl Karolczak podkreślił, że GZM ma ambicję, aby połączeń było więcej aniżeli wynosi ustanowiony przez PKP PLK limit. Jak ocenił, choć linie mające powstać w ramach programu Kolej Plus są drugoplanowe, to jednak pozwolą uelastycznić siatkę połączeń.
- W transporcie wszystko zaczyna się od rozkładu jazdy. W Polsce mówi się głównie o zakupie pojazdów, infrastrukturze, ale dla pasażera najważniejszy jest rozkład jazdy – zwrócił uwagę prof. Marek Sitarz, kierownik Katedry Transportu i Informatyki Akademii WSB wskazując na konieczność integracji różnych rodzajów transportu, wyeliminowania wzajemnej ich konkurencji i systemowego podejścia do budowy oferty. W tym kontekście podkreślił także ogół kosztów zewnętrznych transportu, uwzględniających m.in. zanieczyszczenie powietrza, korki, czy wydatki na hospitalizację osób poszkodowanych w wypadkach. Z diagnozą taką zgadza się przewodniczący Metropolii, choć zastrzega, że na stworzenie dobrej oferty transportowej przyjdzie nam poczekać nawet dekadę.
- My nie budujemy tej kolei dla nas, budujemy ją dla naszych dzieci – mówi wprost Karolczak. Jak zaznaczył z transportu zbiorowego w dużej mierze korzystają osoby dopiero uczące się lub wchodzący na rynek pracy i od tego jaką ofertę otrzymają, będzie zależeć, czy zdecydują się na kupno samochodu.