Michał Sporoń wypowiada wojnę posłance Barbarze Dziuk. Po ponad roku od ostatniego pozwu złożonego przez polityk wytoczy jej proces cywilny. Jak tłumaczy, oskarżenia naraziły go na utratę zaufania w wykonywanym zawodzie.
- Posłanka Dziuk w drugim procesie wyssała dowody z palca. Świadkowie, którzy zostali wskazani w sprawie nie chcieli zeznawać, a część z nich nie znała nawet posłanki. Uważam, że było to zniesławienie. Dopiero teraz odzyskałem siły, by walczyć o swoje - podkreśla Michał Sporoń.
Nauczyciel wyjaśnia, że dopiero teraz zdecydował się wytoczyć proces, ponieważ zeszły rok był dla niego trudnym okresem. Wszystkie rozprawy wiązały się z braniem bezpłatnego urlopu w szkole, a jak mówi, chciał wzorowo wywiązywać się z roli nauczyciela. Obecnie odzyskał siły, by walczyć o swoje.
Dwa czynniki, które przeważyły
Radny podkreśla, że dwie sytuacje przyczyniły się do wytoczenia procesu. Po pierwsze potrzebował odpoczynku psychicznego po traumatycznym roku. Przypomnijmy, że pierwszy proces odbył się w styczniu 2021 roku. Wtedy Barbara Dziuk pozwała radnego o m.in. nagabywanie młodzieży w Strajku Kobiet organizowanym pod biurem poselskim PiS. Kuratorzy ogłosili, że nie ma podstaw do ukarania nauczyciela. Drugi pozew został złożony w kwietniu 2021 roku, wówczas proces zakończył się już na pierwszym etapie, gdyż nie było świadków, zarzucanych mu czynów.
- W pierwszym pozwie byli świadkowie i zeznania, jednak w drugim posłanka wyssała zarzuty z palca. W piśmie wysłanym do prokuratury nie załączyła żadnych dokumentów. To pomówienie, które doprowadziło do utraty wizerunku, jako nauczyciela i osoby społecznej, czyli radnego Powiatu Tarnogórskiego. - tłumaczy Sporoń.
Drugim czynnikiem, przez który nauczyciel zdecydował się wytoczyć proces to rzekoma redukcja etatów w Urzędzie Miasta, podczas którego jego partnerka straciła posadę. Oczywiście wszystko odbyło się zgodnie z prawem - zaproponowano jej inne stanowisko w dziale urbanistki, które z góry odrzuciła, ze względu na wykształcenie i posiadane doświadczenie zawodowe.
- Czuję coś na kształt wolności, bowiem mój pracodawca, który zaoferował mi intratną posadę w wydziale urbanistyki (po latach pracy w dziennikarstwie i PR, popartych stosownym wykształceniem) wiedział (kilka tygodni wcześniej omówiliśmy tę kwestię), że przeniesienie oznacza dla mnie konieczność rezygnacji z pracy - skomentowała Katarzyna Majsterek.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy również posłankę Barbarę Dziuk, jednak ze względu na natłok obowiązków nie udzieliła nam odpowiedzi.