Wspólne, czyli niczyje?
Podwórko w Katowicach, które niedawno otrzymało nowe życie, od zawsze było zielone i żywe, ale z czasem straciło swoje znaczenie dla mieszkańców. Przed laty obok funkcjonowało przedszkole, dzięki czemu istniała tam infrastruktura, z której mogły korzystać dzieci. Gdy dorosły, a placówkę zlikwidowano, w tym miejscu została tylko piaskownica. Przestrzeń z czasem stawała się coraz bardziej zaniedbana, a pojedyncze próby uporządkowania jej kończyły się niepowodzeniem. Mimo że sąsiadom zależało na wyglądzie podwórka, nikt nie wierzył, że można tu coś zmienić na stałe.
Gdy do prac rewitalizacyjnych przyłączyła się pani Agnieszka, zmiany zaczęły zachodzić szybciej, ale wciąż było to działanie na niewielką skalę. Dopiero wniosek o dofinansowanie i włączenie w projekt Komunalnego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej przeniósł tę pracę na inny poziom. Postawiono słupki ograniczające ruch samochodów w tym miejscu, zainstalowano ławki i posadzono drzewa. Mimo pomocy urzędników mieszkańcy lwią część pracy musieli wykonać sami. Miało to też swoje dobre strony. Społecznicy zyskali pełną swobodę w aranżacji tego miejsca, a co za tym idzie w pełni decydowali o jego wyglądzie i funkcjonalności.
Cienie i blaski wspólnej pracy
Zorganizowanie kwietników czy zasadzenie drzew na tym terenie nie należało do zadań łatwych. Ziemia była zaniedbana i zniszczona przez samochody. Jednak z czasem do wspólnej pracy przyłączyło się coraz więcej zaciekawionych sąsiadów. Efektem tych wspólnych działań jest zadbane i czyste podwórko pełne kwiatów. Nic więc dziwnego, że latem tętni życiem i jest popularnym miejscem spotkań lokalnej społeczności.
Oczywiście zarówno proces rewitalizacji, jak i utrzymania jej efektów wymagają ciągłego wysiłku. Katowickie podwórko nie jest ogrodzone, co czasem bywa źródłem konfliktów. Nie jest łatwo wytłumaczyć ludziom, by nie wprowadzali tam psów czy nie śmiecili. Na szczęście dziś o stan tej przestrzeni dba nie jedna, a kilka osób i utrzymanie w nim porządku jest łatwiejsze.
Dużo łatwiej zaangażować się w oddolne prace rewitalizacyjne, gdy efekty widać gołym okiem. Nie chodzi tu tylko o wygląd podwórka, ale i integrację sąsiedzką. Nim rozpoczęto wspólne działania mieszkańcy okolicznych bloków znali się tylko z widzenia. Dziś organizują w zadbanej przestrzeni wspólne imprezy, śniadania na trawie czy poranną gimnastykę. Miejscowi mieszkańcy zaczęli bardziej interesować się losami tego miejsca i starać się, by było zadbane i czyste. Gdy w pewnym momencie pojawił się pomysł, by pozbyć się zieleni i zorganizować tam przestrzeń pod miejsca parkingowe, wywołało to wyraźny sprzeciw wśród wspólnoty mieszkańców.
Mieszkania w śródmieściu Katowic są bardzo popularne i w okolicy pojawia się sporo nowych mieszkańców. Nie zawsze mają oni ochotę przyłączyć się do wspólnych działań, ale bywa też, że robią to chętnie. Dzięki temu w grupie aktywistów pojawia się nowa energia i entuzjazm do działania.
Do największych wyzwań w czasie wspólnej pracy należało nie tylko doprowadzenie przestrzeni do ładu, ale i utrzymanie efektów wspólnej pracy. Dziś katowickie podwórko jest pokazywane w lokalnych mediach jako przykład efektywnej, wspólnej pracy sąsiadów. Jej efekt zainspirował innych i w okolicy kolejna grupa aktywistów rozpoczęła pracę nad swoim podwórkiem. Jest to kolejne źródło satysfakcji i energii do działania dla twórców pomysłu. Prócz tego mobilizuje to osoby zaangażowane w projekt, by dbać o wspólną przestrzeń również wtedy, gdy proces rewitalizacji już zakończono.
Wywiad z inicjatorką rewitalizacji, Agnieszką Wojdowską można znaleźć na Nieruchomosci-online.pl.