Mikołaj Marcela: Doszliśmy do momentu, w którym dzieci jeszcze przed przedszkolem zmuszane są do myślenia o sukcesie w życiu dorosłym

Teoretycznie im lepsze studia, tym lepsza praca, a im lepsza praca, tym lepsze życie dorosłe. Ale czy tak rzeczywiście to wygląda? I jaki jest efekt tego wszystkiego? Coraz większe zmęczenie, a nierzadko wypalenie. W tej perspektywie chyba łatwiej zrozumieć, dlaczego młodzi ludzie widzą w szkole więzienie - mówi Mikołaj Marcela, pisarz, wykładowca akademicki na Uniwersytecie Śląskim.

Mikołaj Marcela

Gdyby jutro otrzymał pan telefon od Barbary Nowackiej z propozycją wejścia do jej gabinetu i przygotowania nie reformy, ale rewolucji systemu edukacji to od czego by pan zaczął?
Zacząłbym od zasugerowania, by zlikwidować Ministerstwo Edukacji Narodowej. Może wtedy edukacja przestałaby być w naszym kraju przedmiotem nieustannych rozgrywek politycznych i zmieniania koncepcji wraz nową władzą. U nas ciągle wszystko zmieniamy, koncentrując się na mało istotnych kwestiach: czy mają być gimnazja, czy nie, lub ciągle wracająca kwestia katechezy. Zupełnie nie interesuje nas najistotniejsze: jaki model szkoły chcielibyśmy zaproponować młodym ludziom i ich rodzicom w ramach systemu edukacji publicznej.

Czy osoby odpowiedzialne za kształt edukacji w Polsce są świadome istnienia różnych modeli?
Trudno powiedzieć, z pewnością szkoła nie musi trwać w tradycyjnej formie rodem z początku XIX wieku. Mamy do dyspozycji szkoły Montessori, waldorfskie, demokratyczne, freinetowskie i wiele innych, które są w stanie znacznie lepiej odpowiadać na potrzeby uczniów i uczennic niż „model pruski”? Przed nami długa droga uświadamiająca i edukacyjna.

W książce „Selekcje” pisze pan: „Źródłem problemów są efekty i cele jakim służy kształcenie w ramach systemu edukacji. W tym momencie szkoły są złymi miejscami, więzieniami dla młodych ludzi, na które zostali skazani ze względu na swój wiek. Co więcej, zmuszani są do rywalizowania w niej o etykiety, które mają zapewnić im przepustkę do lepszego życia”. Czy rzeczywiście jest tak źle?
Kiedyś zapytałem uczniów ósmej klasy, czy wiedzą, co oznacza słowo szkoła i skąd się wzięło. Ich pierwszy strzał brzmiał następująco: „Szkoła w starożytnej Grecji musiała oznaczać więzienie”. Tak to widzą. Gdy powiedziałem im, że tak naprawdę termin ten oznaczał „wolny czas” i „odpoczynek”, wybuchnęli śmiechem. To był śmiech przez łzy. Oczywiście mamy różne szkoły. Są takie miejsca, o jakich piszę w „Zróbmy sobie szkołę”, czyli wspaniałe szkoły publiczne i niepubliczne, do których młodzi ludzie kochają chodzić, ponieważ dobrze się w nich czują. Dodajmy do tego wiele szkół, z których część funkcjonuje w tak zwanej edukacji domowej.

Jednak większość szkół publicznych, które wciąż funkcjonują w tradycyjnym modelu, to miejsca frustracji młodych ludzi, w których nie brakuje różnych form przemocy symbolicznej i systemowej. My dokładnie wiemy, że taka szkoła nie działa, jej krytyka liczy sobie ponad sto lat. W dodatku teraz dokładamy do tego przestarzałego modelu nowy element, czyli neoliberalny kult osiągnięć, o którym więcej piszę w nowej książce „Nie musisz. Od kultu osiągnięć do wypalonych pokoleń”. Doszliśmy do momentu, w którym dzieci jeszcze przed przedszkolem zmuszane są do myślenia o sukcesie w życiu dorosłym; niektóre w wieku sześciu miesięcy uczą się czytać przez zabawę. Potem dodatkowe zajęcia, przedszkole, w którym nie ma czasu na zabawę, bo trzeba się przygotowywać do szkoły. Następnie w szkole podstawowej przygotowujemy się do egzaminu ósmoklasisty, bo od tego zależy, do jakiej szkoły ponadpodstawowej pójdziemy, no a w niej uczymy się do matury, bo od tego zależy, na jakie studia się dostaniemy

Teoretycznie im lepsze studia, tym lepsza praca, a im lepsza praca, tym lepsze życie dorosłe. Ale czy tak rzeczywiście to wygląda? I jaki jest efekt tego wszystkiego? Coraz więcej zmęczenie, a nie rzadko wypalenie. W tej perspektywie chyba łatwiej zrozumieć, dlaczego młodzi ludzie widzą w szkole więzienie…

Czy exodus z publicznych szkół nie jest najlepszą recenzją systemy edukacji. W 2023 roku ponad 250 tys. dzieci uczyło się w szkołach prywatnych i społecznych. To dwa razy więcej, niż 10 lat temu. Czy zwiększenie udziały płatnych szkół prywatnych może nieść negatywne skutki?
Tylko kto dostrzega w tym recenzję? Dla rządzących to wygodne – coraz więcej osób wychodzi z systemu, więc nie trzeba się o nich martwić. Dla rynku to wygodne – powstają szkoły niepubliczne, w których rodzice płacą często bajońskie sumy za naukę swoich dzieci, choć bardzo często nie różnią się one w tym, jak widzą edukację, od szkół publicznych.

Z drugiej strony generuje to także pozytywne zjawiska: w ramach tak zwanej edukacji domowej rozwijają się niezwykłe inicjatywy edukacyjne i powstają rozmaite szkoły (demokratyczne, socjokratyczne, kooperatywy rodzicielskie, mikroszkoły czy Szkoła w Chmurze), które prototypują potencjalne rozwiązania gotowe do wprowadzanie w systemie edukacji publicznej. Problem jedynie w tym, by osoby odpowiedzialne za edukację dostrzegły te potencjalne rozwiązania. Bez tych nowych, dopasowanych do obecnych czasów rozwiązań, system edukacji publicznej niedługo upadnie…

W 2023 roku pracownia badawcza IPSOS zapytała Polaków o to, co najbardziej martwi ich w sytuacji kraju. Problem z edukacją wskazało zaledwie 13% ankietowanych, czyli tyle samo osób, ile martwi się upadkiem moralnym i bezrobociem, choć jest ono obecnie na rekordowo niskim poziomie. Jeśli opinia publiczna nie dostrzega problemu, to gdzie powinna toczyć się debata o przyszłości szkoły?
Nie dostrzegamy problemu, bo większość z nas nie ma pojęcia, że szkoła może wygląda inaczej niż 200 lat temu. We wspomnianej już książce „Zróbmy sobie szkołę” razem z Marzeną Żylińską z Ruchu Budzących się Szkół zastanawialiśmy się, jak zareagowałby ktoś, kto przeniósł się w czasie z 1824 do 2024 roku. Zmieniło się niemal wszystko, poza szkołą. Tu ciągle jest 1826 rok – być może w większości szkół tradycyjna tablica ustąpiła miejsca tablicy interaktywnej. Ale to niedługo się zmieni. Kiedy system opuści kilkadziesiąt tysięcy osób z edukacji domowej, w społeczeństwie pojawi się duża grupa ludzi, którzy wiedzą, że edukacja może wyglądać inaczej. Będą też świadomi tego, jak problematyczny jest dotychczasowy model szkoły i pewnie bardzo świadomie będą dążyć do zmiany.

Na ten moment pole do debaty to przede wszystkim dostrzeżenie potencjału w nowych formach edukacji i zastanowienie się, jak je przenieść do systemu publicznego z pożytkiem dla uczniów, rodziców, nauczycieli i dyrektorów szkół – bo na tym skorzystają wszyscy, choć jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy.

Magda Szcześniak w książce „Poruszeni” opisywała model emancypacji społeczeństwa chłopskiego poprzez edukację publiczną. To piękna spuścizna tamtych dekad. Czy nie jesteśmy obecnie świadkami upadku tego mitu i rozjazdu systemu na dwie części? Mamy dobrze funkcjonujące płatne szkoły, a z drugiej strony darmowe – raczej kiepskie i nastawione wyłącznie na wyniki uczniów.
Jesteśmy świadkami upadku tamtego mitu, bo usilnie staramy się nie zauważyć zmian w ramach edukacji publicznej, przez co tworzymy rynek dla szkół niepublicznych. To usilne trwanie przy skrajnie niedopasowanym do rzeczywistości tradycyjnym modelu szkoły rodzi problemy i szkodzi tym najbardziej potrzebującym. Dzisiaj szkoła nie wyrównuje szans – jeśli popatrzymy na wyniki egzaminów, raczej utwierdza nierówności, a nawet je pogłębia, także przez wspomniane rozchodzenie się edukacji publicznej i niepublicznej. Tutaj rozwiązanie jest tylko jedno: reforma z prawdziwego zdarzenia (a właściwie rewolucja), w której w końcu celem jest zmiana modelu szkoły publicznej. Bez tego będzie tylko gorzej i cierpieć będą ci, którzy i tak są w gorszej sytuacji.

Według danych Eurostatu w 2022 rok na edukację (z wyłączeniem szkół wyższych) wydawaliśmy dokładnie 3% PKB. Finlandia wydała 3,6% PKB, a średnia dla całej Unii wyniosła 3,3% PKB. Oznacza to, że nasze wydatki na publiczną edukację nie odbiegają znacznie od średniej unijnej. Związek Nauczycielstwa Polskiego podnosi wyłącznie temat wysokości pensji nauczycieli, nigdy nie słyszałem z ich strony o potrzebie zmian w modelu nauczania. Czy rzeczywiście problemem jest niedoinwestowanie edukacji w Polsce?
Tak, problemem są wydatki. To, że teraz ta różnica jest niewielka, nie oznacza, że była również niewielka w przeszłości. Piszę o tym w „Nie musisz” – po prostu przespaliśmy okres inwestycji w edukację, pewnie dlatego, że w Polsce nie uważamy ją za rzecz ważną, a już tym bardziej za najważniejszą kwestię dla przyszłości kraju.

Pieniądze oczywiście nie rozwiążą wszystkich problemów, ale część mogą. Na pewno nauczyciele i nauczycielki w Polsce zarabiają zbyt mało i to powinno się jak najszybciej zmienić. Jednocześnie brak podnoszenia przez związki zawodowe kwestii innych niż żądania płacowe, pokazuje jak niewielka jest świadomość i poziom wiedzy, także osób pracujących w związkach. W Finlandii, kiedy zmieniano tamtejszy system, przykładano dużą wagę do tworzenia bazy wiedzy w zakresie nowych metod uczenia i modeli szkół.

Jakie szkoły w naszym regionie można przywołać jako pozytywny przykład dla innych?
Myślę, że absolutnie niezwykły miejscem jest Wolna Szkoła Dzika, czyli Szkoła Demokratyczna w Tychach. Pisałem o niej w moich ostatnich książkach, miałem przyjemność prowadzić warsztaty dla młodych ludzi uczących się tam. Było to absolutnie niepowtarzalne doświadczenie.

Drugim takim wyjątkowym miejscem jest Liceum Sowizdrzała w Katowicach – liceum autorskie, jedyny tego typu projekt, którego twórcy i twórczynie pracują z młodymi ludźmi u podstaw i dążą do przewartościowania naszego myślenia o edukacji. Nie ukrywam, że zarówno jednym, jak i drugim bardzo kibicuję. Jest więc kogo podglądać i od kogo się uczyć.

Tomasz Rożek

Może Cię zainteresować:

Tomasz Rożek: Polska szkoła nie uczy tego, czego powinna. Zgodziliśmy się na dziadostwo

Autor: Michał Wroński

22/12/2023

Katowice widok miasto

Może Cię zainteresować:

Tylko jako Metropolia możemy konkurować z Warszawą, Krakowem czy Wrocławiem. Katowice czy Gliwice solo nie są konkurencyjne

Autor: Michał Wroński

19/03/2024

Marta golbik patryk osadnik

Może Cię zainteresować:

Czy politycy wyciągną wnioski z Pandora Gate? „Szkoła powinna uczyć dzieci mądrego poruszania się po internecie”

Autor: Patryk Osadnik

11/10/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon