Ilona S. została zatrzymana niespodziewanie w lipcu 2020 roku. Mundurowi doprowadzili ją do Prokuratury Okręgowej w Katowicach, gdzie usłyszała zarzut zabójstwa, a także składania fałszywych zeznań i nakłaniania do tego innych osób. Grozi jej dożywotnie pozbawienie wolności.
Na ławie oskarżonych zasiadła po raz pierwszy w styczniu 2022 roku. Przypomnijmy, że odpowiada za zabójstwo własnego męża - Jacka S. Ani w czasie śledztwa, ani w czasie procesu nie przyznała się do winy.
Ostatnie dwa lata Ilona S. spędziła w areszcie. Obrońcy w tym czasie starali się o jej przedterminowe zwolnienie, jednak bezskutecznie. To zmieniło się 23 sierpnia. Sąd Apelacyjny w Katowicach zdecydował się na zwolnienie 61-latki z aresztu po wpłaceniu poręczenia majątkowego w wysokości miliona złotych. Tę kwotę sami zaproponowali adwokaci oskarżonej.
Jak poinformował nas sędzia Jacek Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach, gdzie toczy się proces Ilony S., kaucja w wysokości miliona złotych została wpłacona 25 sierpnia, a oskarżona opuściła areszt.
Może Cię zainteresować:
Żona oskarżona o zabójstwo męża. Teściowa: Klęczał, błagał (...) Bał się, że Ilona może go otruć
Dopiero badania DNA wskazały, że to ciało Jacka S.
Jacek S. był biznesmenem. Prowadził dobrze prosperującą firmę, która zajmowała się produkcją urządzeń dla dużych zakładów przemysłowych. Razem z żoną mieszkał w Sławkowie. Jego macocha podczas jednej z rozpraw nazwała ich duży dom dworkiem. Małżeństwo wspólnie spędzało czas nad wodą na północy Polski. Jacek S. mówił znajomym, że łódź motorową dostał na urodziny od żony. W Dziwnowie nad Bałtykiem potrafili spędzić cały urlop.
W maju 2017 roku Ilona S. przyjechała do Komendy Powiatowej Policji w Będzinie, aby zgłosić zaginięcie swojego męża. Według jej zeznań wyjechał na spotkanie służbowe w kierunku Istebnej i już nie wrócił. W czasie poszukiwań ślad po nim psy tropiące zgubiły tuż za bramą posesji. Przepadł jak kamień w wodę.
Dwa miesiące później myśliwy w lesie nieopodal Włocławka w województwie kujawsko-pomorskim dokonał makabrycznego odkrycia. Natrafił na zapakowane w plastikowy worek zwłoki. Nie były one zakopane, panowały potężne upały, więc ciało rozłożyło się do tego stopnia, że śledczy nawet nie potrafili zidentyfikować tożsamości denata. Dopiero badania DNA wskazały, że to ciało Jacka S.
- Przeprowadzona sekcja zwłok jednoznacznie wskazała, iż doszło do zabójstwa. Przyczyną zgonu były doznane urazy klatki piersiowej - poinformowała prok. Marta Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Jak ustaliliśmy, bezpośrednią przyczyną śmierci było przebicie płuca przez złamane żebro. Śledczy nie zdradzili jednak szczegółów dotyczących tego, gdzie doszło do zabójstwa i dlaczego zwłoki znalazły się niemalże na drugim końcu Polski.
Profil psychologiczny wskazał na Ilonę S.
W trakcie śledztwa przesłuchano ponad sto osób, zabezpieczono nagrania z kamer monitoringu firmy Jacka S., a także należące do niej komputery. Przeprowadzono oględziny i eksperymenty. Zlecono także sporządzenie szeregu opinii specjalistów. Śledczy od samego początku mieli wątpliwości, co do wersji wydarzeń, którą przedstawiła żona zaginionego przedsiębiorcy. W maju 2020 roku policyjny profiler przygotował profil psychologiczny osoby odpowiedzialnej za zbrodnię, który wskazał na Ilonę S.
- Żona zamordowanego mężczyzny została zatrzymana, a następnie doprowadzona do Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Zgromadzony w sprawie obszerny materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie kobiecie zarzutów zabójstwa, składania fałszywych zeznań oraz nakłaniania innych osób do składania fałszywych zeznań - poinformowała wówczas podinsp. Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.