Na jedną z pierwszych randek Michał zabrał ją na rajd. Nie poczuła wtedy magii wyścigów, nie zrozumiała też, że trzeba biegać po krzakach, by zobaczyć najlepszą część rajdu. Wcale nie było lepiej, gdy na kolejną randkę zaprosił ją na przejażdżkę na torze szutrowym.
Pierwsza randka. "On jest nienormalny, a ja zginę"
– Kiedy zobaczyłam, co Michał wyprawia z samochodem, dostałam szczękościsku. Pomyślałam, że on jest nienormalny, a ja zginę. Wtedy za nic na świecie nie powiedziałabym, że kiedyś wrócę do rajdówki na fotel pilota – śmieje się Karolina Szulęcka-Streer.
Z rajdami kliknęło jednak nieco później, gdy Michał zaprosił Karolinę na Rajd Żubrów.
– Poznałam wtedy Ewę Zasadę, pierwszą damę polskiej motoryzacji, żonę Sobiesława Zasady. Małżeńska para połączona wspólną, rajdową pasją zrobiła na mnie potężne wrażenie. Byli wówczas ze sobą 69 lat, większość sukcesów odnosili razem, ona była jego najlepszym pilotem, ale jeździła również jako kierowca. Spodobało mi się wtedy, więc zaczęliśmy jeździć na ten rajd, to była nasza doroczna celebracja rajdowego życia. Ale dopóki nie zrobiłam licencji pilota, byłam niczym więcej niż „obowiązkowym” dociążeniem samochodu, a Michał robił całą robotę – mówi.
Karolina Szulęcka-Streer z motoryzacją ma do czynienia na co dzień, bo jest dyrektorem marketingu w katowickim oddziale dealerskim marek Ferrari, Maserati, Bugatti, Pagani i La Squadra. Ale praca w motoryzacji to zupełnie coś innego niż motorowe wyścigi. Kiedy robiła licencję, na kursie było 32 mężczyzn, od nastolatków po seniorów. I ona. (Interesujesz się Śląskiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
– Na pytanie o wymarzony rajd, odpowiadałam „Dakar”, a panowie się zaśmiali. Po kursie przestali – mówi.
Pilot (albo pilotka) to nie jest "tylko" pasażer z notatkami na kolanach
Przygotowania do każdego rajdu zajmują wiele godzin: trzeba zobaczyć filmy z poszczególnych odcinków, zrobić skrupulatne notatki z opisami, powtarzać trasę, którą później będzie się dyktować kierowcy, by nie popełnić błędu w trakcie odcinka specjalnego. Do tego regulaminy, badania kontrolne i administracja związana ze startem. To pilot rajdowy pilnuje godzin wjazdu na odcinek, wjazdu i wyjazdu z parku serwisowego i w razie potrzeby pomaga przy zmianie kół. Na drogach dojazdowych dba, by nie spóźnić się czy przyjechać za wcześnie na punkty kontroli czasu, bo za każde odstępstwo są naliczane duże czasowe kary.
– Jestem perfekcjonistką i tak podchodzę do każdego rajdu. Ale koszmar pilota, czyli sklejone kartki w notatniku w trakcie najważniejszego odcinka, mam już za sobą. Zdarzyło mi się błędnie podyktować zakręty Michałowi, na szczęście wyszliśmy z tego cało, bo ma doskonałą pamięć. Rajdy to specyficzny, intensywny i czasem stresujący sposób na spędzanie wolnego czasu, ale nasza relacja, dzięki wspólnej pasji, jest pełniejsza. To nasz rajdowy sposób na partnerstwo – przyznaje Karolina.