Na zajęciach wykładowca poprosił studentów, aby podnieśli rękę, jeśli w najbliższej rodzinie nie mają żadnego lekarza lub lekarki. Okazało się, że to dość spora grupa. - Szkoda, że rodzinne tradycje zanikają - westchnął.
Wtedy rękę podniosła m.in. Aleksandra Gładyś. Nie wybrała medycyny dlatego, że taką ścieżkę kariery przekazała jej rodzina. Onkologia zaczęła ją interesować, gdy w jej otoczeniu pojawiła się choroba.
- Postanowiłam, że chcę pomagać ludziom, którzy zmagają się z tym samym - opowiada. - Myślę, że wielu studentów medycyny może mieć podobną motywację.
Tak po maturze trafiła na Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach.
„Wydawało się żartem, ale zaszyta była w tym dyskryminacja”Słowa wykładowcy nie były jedynym przejawem dyskryminacji, z którym Aleksandra Gładyś zetknęła się wchodząc do branży medycznej.
- Przez całe studia słuchałam, że kobiety powinny raczej wybrać pediatrię lub zostać lekarkami rodzinnymi, a do zabiegów nie za bardzo się nadają, bo wtedy trzeba dużo dyżurować, tak jakby w innych specjalizacjach nie trzeba było dyżurować. Funkcjonuje dużo takich stereotypów, a jeśli słucha się ich przez sześć lat studiów, to na pewno wpływa to jakoś na kierunek kariery - zauważa. - Nie miałam styczności z molestowaniem. Raczej z czymś, co dla opowiadającego wydawało się żartem, ale zaszyta była w tym dyskryminacja.
Próbując się z tym uporać, trafiła na inicjatywę „Polki w medycynie”. Dołączyła i zaczęła działać.
-
Jako fundacja działamy na rzecz kobiet w medycynie. Wspieramy je w
rozwoju zawodowym i naukowym. Organizujemy wydarzenia online, ale też
konferencje. Zastanawiamy się wspólnie np. nad tym, jak połączyć
macierzyństwo i pracę. Niestety w wielu przypadkach czas spędzony
na urlopie macierzyńskim wydłuża ścieżkę kariery, co wpływa na
to, że kobiety rzadziej trafiają na kierownicze stanowiska -
tłumaczy.
„Nie każdy feminatyw można umieścić sobie na pieczątce”
W 2023 roku za swoją działalność na rzecz kobiet w medycynie została doceniona przez Magazyn Forbes. Trafiła na listę „25 under 25”, gdzie znalazła się wśród najbardziej ambitnych młodych ludzie w Polsce.
- Nie spodziewałam się, że moje działania odbiją się tak szeroko. Bardzo się z tego cieszę, ale było to zaskoczeniem. Teraz już trochę mniej, ale wciąż brakuje mi pewności siebie - przyznaje.
Wyróżnienie to dla niej dalsza motywacja do działania, a jest jeszcze sporo do poprawy. Chociażby w kwestii zarobków. Według danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej kobiety w Polsce zarabiają średnio o 4,8 proc. mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach.
- Chciałabym, żeby każdy na co dzień zwracał uwagę na przejawy dyskryminacji. Nie tylko tej wobec kobiet - marzy.
Dawno do swojego słownika wprowadziła feminatywy: pielęgniarka, lekarka, chirurżka.
- Feminatywów używam już naturalnie i nie zwracam na to uwagi. Nikt też nie zwraca mi na to uwagi. Oficjalnie bywa jednak różnie. Nie każdy feminatyw można umieścić sobie na pieczątce. Jeśli chodzi o pielęgniarkę i pielęgniarza, to można je stosować wymiennie i obie formy są uznawane, z kolei lekarka nie jest oficjalną formą, której można używać w dokumentacji, ale izby lekarskie działają, żeby to zmienić - podkreśla. - Nie dla każdej kobiety jest to ważne, nie każda się z tym zgadza, ale ja używam feminatywów i chciałby, żeby była możliwość wyboru. To wpływa na samoocenę i podkreśla, że jesteśmy ważne. Stanowymi większość pracowników medycznych w Polsce.
„Chciałabym pracować z pacjentami onkologicznymi”
W czasie studiów Aleksandra Gładyś działała w kole naukowym prowadzonym przez Katedrę Histologii i Embriologii. Laikom należy się wyjaśnienie za internetowym Słownikiem Języka Polskiego - histologia to „nauka badająca czynności, rozwój i budowę tkanek ludzkich i zwierzęcych”, natomiast embriologia to „nauka o embrionach, organizmach w zarodkowej fazie życia”.
- Zaproponowano mi, abym została i podjęła się napisania pracy doktorskiej, a ja się zgodziłam. Sprawdzam, jak komórki macierzyste z tkanki tłuszczowej oraz ludzkiego łożyska wpływają na komórki nowotworowe w raku wątrobowokomórkowym. Oczywiście to nie jest tak, że zmienię tym świat i znajdę nową metodę na leczenie tego nowotworu, raczej dołożę kolejną cegiełkę do wiedzy naukowej na ten temat - wyjaśnia.
Celem jest sprawdzenie, czy komórki macierzyste mogą być wykorzystywane w leczeniu raka wątrobowokomórkowego, czyli najczęściej występującego nowotworu wątroby. Część badań grantem w wysokości 240 tys. złotych wsparło Ministerstwo Edukacji i Nauki.
Na napisanie doktoratu Aleksandra Gładyś ma cztery lata. Co dalej?
- Chciałabym pracować z pacjentami onkologicznymi. Być może w hospicjum. W weekendy studiuję psychoonkologię i myślę, że to mój kierunek, ale mam jeszcze czas na znalezienie odpowiedniej ścieżki - podkreśla.
Cieszymy się, że przeczytałeś nasz tekst do końca. Mamy nadzieję, że Ci się spodobał. Przygotowanie takich materiałów wymaga mnóstwo pracy i czasu od autorów. Chcemy, żeby zawsze były dostępne dla Was za darmo, jednak aby mogło tak pozostać, potrzebujemy Twojego wsparcia. Zostań patronem Ślązaga na Patronite.pl i dołóż swoją cegiełkę do rozwoju dobrego dziennikarstwa w regionie.