Widziałem duży odzew po pańskich informacjach w mediach społecznościowych dotyczący dostępności nowych noży. Rynek chłonie wszystko?
To nie jest takie proste. Zdarzają się wzloty i upadki, nie zawsze wszystko idzie z górki. Nie chodzi tutaj o sam produkt, ale również o marketing, o zadbanie o kontakt z klientami. Jak mówiłem, hobbystów jest naprawdę dużo w Polsce i na świecie, więc konkurencja jest spora. Ale: tak, w Polsce jest dużo klientów. Jest sporo osób, które są kolekcjonerami, są myśliwi, są miłośnicy bushcraftu, sztuki przetrwania, czy po prostu ludzie, którzy mają dość tandety i chcą mieć narzędzie na lata. Z tego powodu rzemiosło rzeczywiście wraca do łask. I to nie chodzi tylko o noże. Są też osoby, które ręcznie szyją portfele ze skóry, robią inne elementy i tu też klientów jest sporo. To po prostu kwestia jakości.
Zagraniczni klienci też się zdarzają?
Jest ich całkiem sporo. I w Europie, i w Stanach Zjednoczonych. Chociaż zdarzało mi się wysyłać noże także do Azji czy Australii. To zależy od miesiąca, ale wysyłki za granicę to dziś jakieś 30 procent.
Są zadowoleni?
Zazwyczaj. Reklamację miałem jedną. Od klienta, który noża używał przez kilka lat w Boliwii, przy wilgotności powietrza sięgającej 90 procent. Nóż mu zardzewiał, okładki zaczęły odchodzić, bo był ciągle mokry i przyklejony do spoconego ciała (śmiech). Czekam właśnie na ten nóż. Generalnie jednak ludziom podoba się to, co robię. Często w moje noże wyposażane są całe koła myśliwskie.
No dobrze, a jak wygląda sam proces tworzenia noża?
Są dwie podstawowe drogi. Pierwsza to kucie z kawałka stali, a druga – z angielskiego – stock removal, to wycinanie kształtów z blachy. Ja wybrałem tę drugą drogę; wydawała mi się prostsza i nie miałem zaplecza, żeby otwierać się z kuźnią. Projektowanie noży zaczynam od kartki papieru, potem to skanuję, tworzę projekt w komputerze i zlecam firmie wycinanie laserowe odpowiednich kształtów – takich, które wcześniej sobie opracowałem. Potem sam ten materiał szlifuję, a obróbkę cieplną, czyli hartowanie zlecam mojemu dobremu koledze, który hartuje mnóstwo noży ludziom w Polsce. Mam już swoje piece, ale jakoś nie mogę się jeszcze zabrać za to hartowanie – im więcej noży robię, tym jakoś mniej o tym myślę. Dlatego obróbkę cieplną zostawiam profesjonaliście, natomiast całą resztą, łącznie z szyciem skóry na pochwy czy stabilizacją drewna na rękojeści zajmuję się sam.
Po sześciu latach pański warsztat jest już odpowiednio wyposażony?
Większość rzeczy mam, bardziej brakuje mi raczej jego odświeżenia, porządku czy dodatkowego oświetlenia. To drobiazgi. Jeśli chodzi o maszyny, to jestem minimalistą, nie gadżeciarzem, nie potrzebuję wszystkich nowinek takich, jak na przykład frezarka obsługiwana komputerowo. Podstawowymi maszynami w moim warsztacie są dwie szlifierki taśmowe, wyposażone w falowniki, żeby regulować obroty, a do tego duża wiertarka kolumnowa do nawiercania otworów. Resztę pracy wykonuję ręcznie, odpowiednimi narzędziami.
Taka ręczna robota jest zapewne czasochłonna. Ile czasu potrzebuje pan na stworzenie jednego noża?
To trudne pytanie, bo nie robię jednego noża – zawsze je robię seriami. Jest to oszczędność czasu, ponieważ można powtarzać daną czynność kilka razy na już ustawionej maszynie czy przygotowanym miejscu pracy. Sądzę natomiast, że w „przeliczeniu” na jeden nóż może to być od kilku do dziesięciu godzin.
W przypadku noża najważniejszym elementem jest głownia i stal z jakiej została wykonana…
Zaczynałem od tanich stali, często z odzysku, było sporo eksperymentów. Próbowałem też swoich sił z nierdzewkami. Teraz noże wykonuję głównie z dwóch stali. To D2 i NMV, mająca amerykański odpowiednik O2. Obie stale mają dobry stosunek jakości do ceny. O ile D2 to stal wysokostopowa o podwyższonej odporności na korozję, czyli to taka górna półka jeśli chodzi o noże produkowane seryjnie, to NMV jest już taką średnią półką. Ta stal zachowuje się świetnie, jeśli chodzi o robienie noży, ale ma ten minus, że szybko łapie korozję. „Lubi” rdzewieć, mówiąc wprost. Dlatego też noże, które robię z tej stali pokrywam jeszcze powłoką ceramiczną cerakote, która jest bardzo odporna, służy też do malowania broni, pokrywa się nią różne elementy wojskowego wyposażenia taktycznego. Dzięki temu moje noże są odporne na korozję.
Noże do lasu, bushcraftu, survivalu… Ale noże do kuchni?
No cóż, potrzebowałem noża do kuchni, na dodatek paru klientów też mnie o to prosiło. W ten sposób powstała miniseria tych nożyków, a jeśli będzie zainteresowanie, to będę to kontynuował.