Patryk Osadnik: W pani domu rodzinnym się mówiło czy godało?
Monika Rosa: U mnie w domu się mówiło, ale na podwórku i w szkole czasem się godało. Natomiast tak, w domu rodzinnym się mówiło, ale teraz w moim domu się godo i mój syn kiedyś na takie pytanie odpowie, że się godało.
Skąd w takim razie wzięło się zaangażowanie w sprawy związane z językiem śląskim oraz tożsamością Ślązaczek i Ślązaków?
To bardzo proste. Jestem Ślązaczką i nie podoba mi się, że ponad pół miliona ludzi w Polsce jest dyskryminowanych. Wielu z tych ludzi wyniosło godke z domów, mają ją w sercu, a przez lata zabraniano im godać, np. w szkołach, gdzie dostawali za to linijką po łapach. To niesprawiedliwość, na którą się nie godzę. Wierzę, że tożsamość mniejszości trzeba chronić, a śląska tożsamość jest inna niż polska tożsamość. To kwestia filozofii funkcjonowania państwa, które powinno stawiać na różnorodność. A taka echt śląskość to nie tylko język, historia, ale i zasady. Nie ukryta opcja niemiecka, ale jawna śląska.
Nie będę tutaj robił testu na znajomość słownictwa, ale pani ulubione śląskie słowo? Moje to „szmaterlok”.
Dla mnie najpiękniejsze śląskie słowo to „przaja”. Uwielbiam też śląskie aforyzmy, np. „fulosz jak mulorz”. Tego nie da się oddać w języku polskim, a często oddaje rzeczywistość lepiej i dosadniej niż polskie słowa.
Przejdźmy do konkretów. Donald Tusk w Radzionkowie obiecał uznanie języka śląskiego za język regionalny. Później poszedł krok dalej i powiedział o mniejszości etnicznej. To samo zapowiedział Szymon Hołownia. Jeden z liderów lewicy - Maciej Kopiec - sam deklaruje narodowość śląską. Cieszy to panią?
Szalenie mnie to cieszy. Dobrym prognostykiem był projekt ustawy w sprawie uznania języka śląskiego za język regionalny, jaki przygotowałam w obecnej kadencji parlamentu. Podpisali go przedstawiciele wszystkich partii demokratycznych. Uznanie Ślązaczek i Ślązaków za mniejszość etniczną to kolejny krok, który jest przed nami i nie można się już z tego wycofać. To wkrótce się wydarzy.
Pierwszy projekt dotyczący języka śląskiego trafił do parlamentu w 2007 roku. Kolejne dwa za czasów Platformy Obywatelskiej złożył Marek Plura. W 2014 roku projekt obywatelski podpisało 140 tys. osób. Wtedy liderzy PO nic w tej sprawie nie zrobili. Dlaczego teraz ma być inaczej?
Bo sobie to wywalczyliśmy. Wywalczył to Marek Plura, Maciej Kopiec, Łukasz Kohut, a przede wszystkim ludzie, którzy są tutaj na miejscu i tworzą spektakle w języku śląskim, książki, muzykę, gadżety. Nie da się ich nie zauważyć. Niesamowitą robotę wykonali ludzie kultury, w tym Zbigniew Rokita, który został nagrodzony Nagrodą Literacką NIKE za książkę o śląskiej tożsamości. To wielu osobom otworzyło oczy.
Nawet Donald Tusk, który w wielu środowiskach uchodzi za nieomylnego, potrzebował czasu, żeby do tego dojrzeć?
Myślę, że nie musiał dojrzeć, ale dostrzec. Tematy mniejszości zawsze są na drugim planie, zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia. Ostatnie lata pokazały jednak, że bez mniejszości i uznania ich praw nie da się zbudować społeczeństwa pluralistycznego, które jest różnorodną wspólnotą. Musi być między nami solidarność, aby autorytaryzmy nie zdobywały poklasku w społeczeństwie, a do tego niestety doszło.
Pracowała pani w kancelarii prezydenta Bronisława Komorowskiego, który - eufemizując - nie jest zwolennikiem uznania języka śląskiego, nie wspominając już o mniejszości etnicznej. To wciąż jedna z twarzy tzw. opozycji. Uda się go przekonać?
Myślę, że taka praca po prostu nie ma sensu. W wielu kwestiach z Bronisławem Komorowskim się różnimy, choć bardzo go szanuję. Przekonywać być może trzeba by było ludzi, którzy znajdą się w parlamencie, ale oni już są do tego przekonani.
Nawet Roman Giertych?
Nie rozmawiałam z Romanem Giertychem o sprawach śląskiej tożsamości, ale jedno jest pewne - będzie lojalny wobec klubu, bo taką deklarację złożył.
Pierwszy krok - wygrać wybory. Drugi krok - przeprowadzić ustawę przez parlament. Trzeci krok - uzyskać podpis prezydenta Andrzeja Dudy. Jest Pani optymistką?
Wydaje mi się, że Andrzej Duda jest teraz mocny dlatego, że ma wsparcie Prawa i Sprawiedliwości, ale zmięknie, kiedy PiS przegra wybory. Nie obawiam się tego. Naszym zadaniem jest jak najszybsze przeprowadzenie ustawy przez parlament. Co dalej? Będziemy działać aż do skutku.
Co stało się z projektem ustawy w sprawie języka śląskiego, który złożyła Pani do laski marszałkowskiej w 2020 roku?
Wszystkie projekty, jakie składałam, czy to w sprawie języka śląskiego, czy to w sprawie mowy nienawiści, czy to w sprawie poronień i wsparcia kobiet w tym zakresie, nie doczekały się pierwszego czytania, a część z nich nawet numeru druku. Natomiast ważnym elementem tego projektu było to, że temat nie umarł w parlamencie, a także podpisali się pod nim ludzie z różnych opcji politycznych. To był dobry grunt to budowania dalej.
Trzy lata później pojawił się kolejny projekt, tym razem w sprawie uznania Ślązaków i Ślązaczek za mniejszość etniczną. Skanibalizował pani starania?
To efekt synergii, tylko i wyłącznie. W wielu kwestiach możemy się różnić z Maciejem Kopcem i Łukaszem Kohutem, ale w śląskich sprawach pracujemy wspólnie. Nie ma konkurencji, jest tylko współpraca, bo cel jest najważniejszy.
Sprawa Ślązaczek i Ślązaków, którzy deklarują odrębną narodowość, to paliwo w kampanii wyborczej? Fakt. W spisie powszechnym deklaracje złożyło 585 tys. osób. Sporo. Ale chyba sprawy tożsamościowe nie są jedynym, co spędza im sen z powiek.
To nie było tak, że zaczęła się kampania, kilka osób usiadło i zaczęło się zastanawiać nad tym, jakby tu zachęcić wyborców ze Śląska do głosowania na daną partię. Działamy w tym temacie od lat, chociażby podczas kampanii przed spisem powszechnym, która przekonywała ludzi to tego, aby nie bali się deklarować narodowości śląskiej i języka śląskiego. Jest wiele innych tematów, którymi można by było skuteczniej przyciągnąć wyborców, ale to nie efekt kalkulacji politycznej, to wypływa z serca.
Z jednej strony możemy mówić, że to element kampanii wyborczej. Z drugiej strony czy to szansa na duży kapitał polityczny?
Nie sądzę, aby to znacząco wpływało na wynik wyborów. Ślązaczki i Ślązacy mają różne poglądy i zagłosują zgodnie z nimi. Być może dla części z nich, którzy wysoko stawiają kwestie tożsamościowe, będzie to mobilizacja, aby do wyborów po prostu pójść, bo ktoś rozumie, że ich region nigdy nie było pod zaborami, że powstania śląskie bardziej przypominały wojnę domową albo polsko-niemiecką, że trzeba głośno mówić o Tragedii Górnośląskiej i systemowym wymazywaniu śląskiej tożsamości oraz języka, co trwało wiele lat. To nie jest kwestia kampanii wyborczej, to po prostu trzeba zrobić, aby być uczciwym w stosunku do Ślązaczek i Ślązaków.
Ruchy regionalistyczne przeżywają zapaść. Nie mają przedstawicieli w Sejmiku Województwa Śląskiego. W innych samorządach to pojedyncze osoby. Z drugiej strony jest pokaźna reprezentacja regionalistów w Sejmie i Senacie RP, a nawet Parlamencie Europejskim. Dlaczego?
Niezależnie od barw politycznych działamy wspólnie i nie zwalczamy się wzajemnie. To odróżnia nas od ruchów regionalnych, które za bardzo się podzieliły i przez to nie osiągnęły sukcesu w wyborach samorządowych. Dobrze, że mamy swoją reprezentację na poziomie ogólnopolskim i europejskim, ale warto mieć ją także w samorządzie. Żeby tak było, wspólne wartości muszą zwyciężyć ponad podziałami.
Ruch Autonomii Śląska współrządził województwem śląskim. Śląska Partia Regionalna miała być nową siłą, ale wyszło, jak wyszło. Do tego są jeszcze Ślonzoki Razem i pewnie kilka mniejszych grup. Pojawiają się pomysły na to, jak to wszystko pogodzić? Przed spisem powszechnym zawiązała się Ślonska Sztama.
Ślonsko Sztama jest polem do współpracy, ale tak jak środowiska są różne, tak różnie się ta współpraca układa. Spotykamy się jednak dość regularnie. Kwestię wyborów samorządowych zdeterminuje w dużej mierze wynik wyborów parlamentarnych, ale chciałabym, aby regionaliści wystartowali wspólnie lub mieli swoich przedstawicieli wysoko na listach poszczególnych komitetów.
Przed nami jednak wybory parlamentarne, a część regionalistów postanowiła wystawić kandydatów przeciwko Paktowi Senackiemu.
Myślę, że dla Paktu Senackiego nie jest to problem. Oceniam to jako działanie bezsensowne i bezskuteczne, ponieważ szanse na to, że wygra kandydat spoza głównego nurtu partii politycznych lub Pakty Senackiego są bardzo małe. Poza tym, szczególną wartością Paktu Senackiego jest współpraca partii i ruchów demokratycznych. Kolejne przejawy egoizmy nie mają sensu.
Wybiegnijmy dalej i załóżmy, że Andrzej Duda podpisał ustawę. Na Górnym Śląsku strzelają korki od szampana. Płynie strumień pieniędzy na edukację regionalną i naukę języka śląskiego. Kto będzie uczył? Kogo? Czy mamy do tego gotowe materiały?
Po pierwsze, edukacja regionalna w szkołach już funkcjonuje i jest finansowana przez samorządy. Po drugie, czy Kaszubi byli w stu procentach gotowi? Nie. Nikt nigdy nie był perfekcyjnie przygotowany, tak jak perfekcyjny nie jest system edukacji w Polsce. Ba! Mamy mu wiele do zarzucenia i wymaga diametralnych zmian. Ten strumień pieniędzy oczywiście nie będzie oszałamiający, ale kiedy już zacznie płynąć, będziemy mieli czas i nowe możliwości, aby wykształcić kolejnych nauczycieli, pracować nad kolejnymi książkami, spektaklami czy wydarzeniami. Przede wszystkim wiele już zrobiono, dzięki czemu mamy odpowiednie zaplecze na start.
Jak uczyć języka, a raczej jak przygotować podstawę programową dla języka, który nie ma jednego wzorca? Mamy „Zasady pisowni języka śląskiego” Henryka Jaroszewicza i co dalej…?
Rzeczywiście w Radzionkowie godo się inaczej niż w Bytomiu czy Chorzowie, ale tak samo w Warszawie mówi się inaczej niż w Krakowie czy Łodzi. Kodyfikacja języka śląskiego będzie wyzwaniem, ale mu nie umniejszy. Przyjęta zostanie pewna forma pisemna, której warto będzie się nauczyć, a i tak każdym domu będzie się godało po swojemu - w swojej gwarze. Na pewno kodyfikacja nie zabije różnorodności języka śląskiego.
Jak rozdzielić zapotrzebowanie na edukację regionalną? Granice województw i innych jednostek administracyjnych nie oddają zasięgu występowania kultury i języka śląskiego.
Edukacja regionalna powinna być prowadzona w każdym regionie Polski. Poznawanie własnej historii, tradycji czy języka to ogromna wartość. Oczywiście nie ma sensu uczyć dzieci z Zagłębia Dąbrowskiego języka śląskiego, skoro nie mają tego w sercu. Takie decyzje powinny zapadać na poziomie samorządu. Jeśli uczniowie i rodzice wyrażą taką wolę, to powinni móc brać udział w edukacji regionalnej.
O uznaniu języka śląskiego za język regionalny mówi się od wielu lat. Powstał w tym czasie program nauczania, kanon lektur etc.?
Nie wiem, czy kanon lektur jest w tym przypadku w ogóle potrzebny. Jeśli chodzi o pewien wzorzec nauczania, to on już funkcjonuje na zajęciach edukacji regionalnej i na tym powinniśmy się oprzeć. Mamy nauczycieli, którzy są wzorem do naśladowania, wystarczy po ten wzorzec sięgnąć.
W Wodzisławiu Śląskim wprowadzono nowy model nauczania. Jeden dzień w tygodniu uczniowie będą spędzać na zajęciach grupowych, często poza murami szkoły, np. w muzeum. To dobry trop dla edukacji regionalnej?
Edukacja może być bardzo ciekawa, ale my niestety wciąż operujemy w XIX-wiecznym modelu pruskim, gdzie czas lekcji wyznaczają dzwonki, przez większość dnia uczniowie siedzą w klasach, a jedynym sposobem na weryfikację ich wiedzy są sprawdziany i kartkówki. Trzeba to zmienić. Szkoły powinny nastawić się na nauczanie projektowe, bardziej interdyscyplinarne, aby uczniowie mogli zdobyć potrzebne w XXI wieku kompetencje. Potrzeba większej liczby spotkań, zajęć terenowych etc., co może być cenne zwłaszcza w przypadku edukacji regionalnej, bo pewnych rzeczy nie można nauczyć się zza biurka lub lepiej można je poznać np. wybierając się do Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSSR w Radzionkowie, Teatru Śląskiego lub innych instytucji, które dbają o śląską tożsamość i kulturę.
Na koniec. Uznanie Ślązaków i Ślązaczek znajdzie się w 100 priorytetach Donalda Tuska na 100 dni po wyborach i czy rzeczywiście doczekamy się tego w 100 dni?
Żeby się tego dowiedzieć, musimy poczekać na wystąpienie Donalda Tuska w Tarnowie (sobota, 9 września - przyp. red.), ale po deklaracji radzionkowskiej i wystąpieniu na Campus Polska nie mam wątpliwości, że to coś, co po prostu się wydarzy. Nie ma innej możliwości.