Kopalnia zabrze wschod 01 nac

Motłoch, plebs, tłuszcza, dziady... Wsioki i robole. "Chachary" opowiadają ludową historię Górnego Śląska

Recenzenci piszą: "Pierwsza kompleksowa i porywająca opowieść o śląskich buntach, strategiach oporu i godności robotniczej" (Anna Cieplak), "Zalega wykonał siedmiomilowy krok w tłumaczeniu miejsca, które przez wieki były bogatym regionem biednych ludzi" (Zbigniew Rokita). ŚLĄZAG publikuje fragment nowej książki dr. Dariusza Zalegi pt. "Chachary. Ludowa historia Górnego Śląska".

Nowa książka dr. Dariusza Zalegi, historyka, publicysty, filmowca, pisarza, felietonisty Ślązaga, restauratora a także animatora wydarzeń kulturalnych opowiada marginalizowaną i przemilczaną do tej pory ludową historię Górnego Śląska. "Chachary" można kupić na stronie wydawnictwa. My publikujemy dzisiaj jej fragment.

W kwietniu odbędzie się kilka spotkań promocyjnych z autorem "Chacharów": 11 kwietnia o godz. 18.00 w Bibliotece Śląskiej w Katowicach, 18 kwietnia o godz. 18.00 w Muzeum Miejskim w Tychach, 19 kwietnia o godz. 17.00 w Świetlicy Krytyki Politycznej w Cieszynie.

Fragment książki Dariusza Zalegi "Chachary. Ludowa historia Górnego Śląska", Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2024

Na polach i pod ziemią

„Nadjechali panowie z wysokich zamków…”

„A gdy nadszedł czas żniw, nadjechali na koniach mężczyźni z miast albo z wysokich zamków i żądali swojej części. Była to duża część, gdyż mówili, że do nich należy ziemia i wszystko, co na niej rośnie. Tak więc zabrali im wszystkie owoce ziemi, i drzewa wycinane w lasach kazali spławiać w dół rzek, podczas gdy biedni chłopi wygotowywali z buraków ostatnią słodycz i śrutowali w żelaznych walcach pozbierane po żniwach ziarno na swój chleb powszedni, a w zamkach bogaczy zimą do późnej nocy paliło się światło i muzyka grała do tańca – to była nierówność, której nie można było powetować” – tak poetycko, ale i obrazowo pisał pochodzący z Gliwic Horst Bienek w swym Opisie pewnej prowincji, eseju zakorzenionym w jego powieściach o Górnym Śląsku (1). Podobną historię do tej, którą snuje Bienek, można byłoby zresztą opowiedzieć właściwie o wszystkich regionach obecnej Polski, bo traktuje ona o czasach, gdy drogi rozwojowe nie tylko Rzeczypospolitej i Śląska, ale w ogóle obszarów Europy Środkowej niezbyt się od siebie różniły.

Adam Leszczyński Ludową historię Polski rozpoczyna opowieścią o śląskim chłopie Kwieciku. Rozporządzał on swoimi dobrami, które jego potomkowie mogli dziedziczyć, i miał nawet swobodny wstęp na dwór książęcy. Wiemy o tym z pochodzących z połowy XIII wieku zapisków opata klasztoru z Henrykowa na Dolnym Śląsku. Dzięki swojej pozycji ekonomicznej niektórzy chłopi mieli wówczas jeszcze możliwość dołączenia do elity społecznej. Dotyczyło to jednak tylko niewielkiej mniejszości. W spisanej przez opata Księdze henrykowskiej znajdziemy także historię „starego wieśniaka książęcego, który zwał się Kołacz”. On sam zaliczał się jeszcze do bogatych chłopów, ale jego spadkobiercy już zubożeli. Ponieważ nie mogli sprzedać książęcej ziemi, przedstawiciel klasztoru „usunął ich z dobrą wolą, dawszy im podarki, a role ich wszystkie, jakie wówczas posiadali, przyłączył do swego Henrykowa” (2). Przyjmuje się, że właśnie w tym czasie nastąpił ostateczny zanik niezależnej ludności wiejskiej, choć jej część zachowała jeszcze resztki dawnych praw, lecz zdecydowana większość znajdowała się już w sytuacji poddaństwa osobistego lub wręcz w niewoli.

W ówczesnych źródłach pojawiają się osoby niewolne (servi et ancille), do których zaliczano również czeladź dworską feudała, nierzadko przekazywaną przez niego innym możnym. Większość ludności była jednak osadzana na ziemi, prowadziła własne gospodarstwa, z których obowiązana była świadczyć powinności – wszak grunty z mocy prawa suwerena należały do pana. Jeszcze inną kategorię chłopstwa, związaną z działalnością rozwijającej się wielkiej własności ziemskiej, głównie książęcej, stanowiła ludność służebna, wykonująca na przykład różne prace rzemieślnicze.

Dokumenty trzebnickie z początku XIII wieku zawierają ciekawy opis podziałów ekonomicznych panujących wśród chłopów, przy czym należy wziąć pod uwagę, że odnoszą się do zagospodarowanej ziemi podarowanej przez księcia Henryka Brodatego klasztorowi cysterek w Trzebnicy. Wynika z niego, że w dobrach klasztornych zamieszkiwali chłopi posiadający i cztery woły, obok takich, którzy ziemię uprawiali wołami najmowanymi u bogatszych sąsiadów, a wreszcie i tacy, którzy „orzą cudzą ziemię cudzymi wołami” (3).

Historyk Karol Maleczyński pisał, że „tam gdzie ziemia od wieków podlegała uprawie, gdzie osadnictwo było już gęste i gdzie zaczynało w pobliżu brakować roli, tam zależność i wyzysk były silniejsze” (4). Na Górnym Śląsku te stosunki zależności musiały być początkowo nieco słabsze, ponieważ zagęszczenie osad wiejskich było tu kilkukrotnie mniejsze niż na zachód od Odry.

Świadczenia chłopskie były zróżnicowane w zależności od ich adresata. Bardzo rozbudowane były ciężary prawa książęcego. Początkowo z jednej osady, a potem bezpośrednio od indywidualnych gospodarstw pobierano daninę zwaną narzaz (od nacięć na kijach, na których zaznaczano liczbę oddanych sztuk zwierząt domowych lub drobiu). Stopniowo narzaz zmieniano na podatek zbożowy, nazywany poborem książęcym. Do tego dochodziła stacja, a więc obowiązek goszczenia księcia i jego świty, przewód, czyli przewóz książęcych ładunków, czy podwoda polegająca na dostarczaniu koni wędrującym urzędnikom książęcym. Początkowo sami książęta płacili na Kościół, ale kiedy w drugiej połowie XII wieku liczba kościołów wzrosła, przerzucono ten podatek, zwany dziesięciną, na chłopów. Zazwyczaj pobierana była jako dziesiąta część plonów, jednak czasem opłacano ją w skórkach wiewiórczych lub w miodzie. Płacono także świętopietrze na rzecz kurii rzymskiej wynoszące denara od rodziny – może niewiele, ale trzeba pamiętać, że pieniądz kruszcowy na wsi spotykany był wówczas rzadko.

Najważniejsze z perspektywy chłopów były jednak świadczenia na rzecz bezpośredniej zwierzchności feudalnej, czyli „swego pana”. Początkowo feudalna renta gruntowa przyjmowała postać odrobku, czyli pracy na pańskim polu oraz świadczeń w naturze. Z dokumentów trzebnickich wynika, że odrobek wynosił tam około pięćdziesięciu dni w roku. Do tego dochodziły też świadczenia zależne od posiadanej liczby wołów, które opłacano w korcach zboża i miodzie.

Czy te obciążenia budziły sprzeciw chłopów? Zapewne tak, zwłaszcza w początkowej fazie wprowadzania feudalnych porządków (i chrześcijaństwa), gdyż wiemy, że w 1038 roku Śląsk objęło wielkie powstanie ludowe. Pochodzące z tego okresu ślady pożaru wielu grodów, w tym Opola, mogą mieć związek z tymi wydarzeniami. Znaczące też, że po tych wydarzeniach biskupi wrocławscy aż przez dwanaście lat nie odważyli się wrócić na Śląsk.

Później jednak sytuacja się ustabilizowała, a XII i XIII wiek to czas akcji osadniczej, kiedy ziemi było pod dostatkiem, a odczuwalny był deficyt ludzi do jej uprawy. Sprzyjało to łagodzeniu obciążeń. Jeśli były one na zbyt wysokim poziomie, dochodziło często do zbiegostwa, prowadzącego nawet do opuszczania przez mieszkańców całych wsi. Sprzyjała temu bliskość dziewiczych terenów, jak na Górnym Śląsku, oraz konkurencja między feudałami poszukującymi siły roboczej. Czynnikiem stabilizującym było także okrzepnięcie struktury feudalnej (w tym kościelnej), a wraz z tym stopniowe zakorzenianie się stanowej wizji społeczeństwa. Chłopski sprzeciw mogły więc co najwyżej budzić świadczenia, których nałożenie lub ciężar uznawano za nieuzasadnione. Utrzymaniu społecznej równowagi sprzyjał też obowiązek pomocy panów w przypadku klęsk żywiołowych czy wojen. Ten stabilizujący mechanizm dobrze opisał Thomas Piketty: „Funkcjonalny system uzasadniania nierówności, będący kwintesencją społeczeństw stanowych, a więc koncepcję, wedle której każda z grup spełnia specyficzną funkcję (religijną, wojskową, pracującą), a podział ten potencjalnie przynosi pożytek całej wspólnocie, musi zawsze cechować pewne minimum wiarygodności […] ustrój nierównościowy może przetrwać tylko wówczas, gdy opiera się na złożonej mieszance przymusu i przyzwolenia” (5).

W rezultacie rozwoju gospodarki towarowej na Śląsku już od przełomu XII i XIII wieku chłopskie świadczenia coraz częściej były zmieniane na czynsz pieniężny. W dobrach trzebnickich już jedna piąta ludności zależnej opłacała się panom w pieniądzu. Wtedy także pojawiło się osadnictwo na prawie niemieckim oparte właśnie na czynszu i okresie wolnizny od świadczeń wynoszącym od ośmiu do dwudziestu czterech lat.

Do połowy XIV wieku powstało na Górnym Śląsku ponad czterdzieści miast, jednak w większości były one niewielkie i nie mogły się równać z dolnośląskimi odpowiednikami. Ich powstaniu sprzyjał rozwój handlu, ponieważ przez te tereny przebiegał ważny szlak handlowy łączący Ruś z Niemcami i Czechami. Zamieszkujący miasta rzemieślnicy zaczęli grupować się w cechy zrzeszające specjalistów jednej dziedziny, dzięki czemu mogli skuteczniej zabiegać o obronę swych praw.

Znaczenie miast rosło w rezultacie postępującego rozdrobnienia feudalnego. Jak pisał Martin Čapský, „na terytorium Górnego Śląska nie wykształciły się wprawdzie miasta zdolne zmierzyć się pod względem gospodarczym z bogatym Wrocławiem, ale Opawa, Racibórz, Opole, Bytom czy Cieszyn wraz z każdym następnym podziałem kraju stawały się coraz bardziej znaczącym źródłem finansów książęcych, w wyniku czego wzrastało także ich znaczenie polityczne” (6) . Nie na darmo znane przysłowie głosiło: Stadtluft macht frei, czyli „powietrze miejskie czyni wolnym”. Jak pisał historyk Henryk Samsonowicz, w miastach panowała „wielorakość form samorządowych. […] Oprócz gminy, działały cechy, bractwa religijne i związki czeladnicze. […] Mieszkaniec miasta, nawet nie posiadający praw, mógł mieć świadomość, że jest aktywnym członkiem określonej wspólnoty” (7). Przedstawiciele miast zasiadali także w regionalnym Sejmiku, zwoływanym na Śląsku od końca XV wieku, choć głównie wywodzili się z Dolnego Śląska, a tylko od czasu do czasu pojawiali się reprezentanci Opola, Cieszyna czy Raciborza.

Zhołdowanie śląskich książąt przez Jana Luksemburskiego na początku XIV wieku spowodowało przejście regionu pod skrzydła Korony Czeskiej. W ten sposób Górny Śląsk znalazł się w kręgu oddziaływania jednego z głównych centrów gospodarczych ówczesnej Europy. W sposób szczególny odczuło ten wpływ tutejsze górnictwo.

(1) H. Bienek, Opis pewnej prowincji, Atext, Gdańsk 1994, s. 75. Rozdział 1 12

(2) Cyt. za: K. Modzelewski, Chłopi w monarchii wczesnopiastowskiej, Ossolineum, Wrocław 1987, s. 225.

(3) Cyt. za: R. Heck, Okres wczesnofeudalny, [w:] Historia chłopów śląskich, pod red. S. Inglota, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1979, s. 55.

(4) K. Maleczyński, Z dziejów wsi śląskiej w okresie przed kolonizacją na prawie niemieckim, [w:] Szkice z dziejów Śląska, t. 1, pod red. E. Maleczyńskiej, Książka i Wiedza, Warszawa 1955, s. 111.

(5) T. Piketty, Kapitał i ideologia, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022, s. 82.

(6) M. Čapský, Górny Śląsk w okresie późnego średniowiecza, [w:] Historia Górnego Śląska. Polityka, gospodarka i kultura europejskiego regionu, pod red. J. Bahlcke, D. Gawreckiego, R. Kaczmarka, Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej, Gliwice 2011, s. 117.

(7) M. Bogucka, H. Samsonowicz, Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Ossolineum, Wrocław 1986, s. 234–235.

Perła

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Największy strajk w śląskiej kopalni. Z tej historii Kutz czerpał garściami

Autor: Dariusz Zalega

27/01/2024

Agnes Wabnitz1

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Szwaczka z Gliwic i anarchistyczna hrabina, czyli śląskie kobiety zapomniane przez historię

Autor: Dariusz Zalega

18/01/2024

Palac kultury nauki warszawa slask odbudowa warszawy

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Śląski przemysł odbudował Polskę. A co nam przyniosła górniczo-hutnicza monokultura?

Autor: Dariusz Zalega

14/08/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon