Przykładów takich utraconych punktów odniesienia prawdopodobnie wielu z nas potrafi wymienić całkiem sporo, nie czując z powodu utraty większości z nich żalu. Zdarzają się jednak takie, których utrata jest dotkliwa, jak stało się z niektórymi dziełami bohatera niniejszego wpisu. Tym bardziej pamiętajmy o pozostałych, którymi wciąż możemy cieszyć nasze oczy, przechodząc koło nich każdego dnia. Traktując tylko jako element przestrzeni, a który przecież nie jest zwykłym wykończeniem muru, a dziełem, mającym tę przestrzeń wzbogacić.
Samorodny talent zagłębiowskiego plastyka
Tadeusz Drążkiewicz – bo o jego pracach mowa – urodził się w 1932 roku w Dąbrowie Górniczej. Artysta – samouk. Od wczesnej młodości przejawiał uzdolnienia i zainteresowania plastyczne. W 1948 został zatrudniony w dąbrowskim magistracie (Urząd Miasta) na stanowisku kreślarza. Powołany do obowiązkowej służby wojskowej, został szybko dekoratorem w jednostce. Później zatrudniony jako plastyk w Kopalni Węgla Kamiennego „Sosnowiec”, gdzie przepracował 33 lata. Właśnie jako plastyk kopalni – kluczowego przedsiębiorstwa w Sosnowcu – odcisnął piętno na wyglądzie obiektów, które w jakiś sposób były z kopalnią związane – należały do niej, do zjednoczenia lub podległych jednostek. Choć był też zapraszany do współpracy przy innych projektach w mieście. Później związany ze Związkiem Plastyków Grupy „Zagłębie” oraz Towarzystwem Przyjaciół Będzina.
Uprawiał grafikę (w tym użytkową) i malarstwo tradycyjne i monumentalne, szczególnie jednak umiłował rysunek, o którym mówił: „ rysunek pasuje do kronikarstwa, a ja czuję się kronikarzem”. To nim uwiecznił wiele obiektów w Zagłębiu Dąbrowskim, które już dziś nie istnieją, a to dzięki informacjom o planowanych wyburzeniach, jakie dostawał, będąc pracownikiem kopalni. Na przykład sielecką wieżę ciśnień artysta uwiecznił już w trakcie jej burzenia. Na stulecie Sosnowca przygotował i wydał karnet rysunków, obrazujących historię miasta. Za swojego mentora uważał artystę-plastyka Ryszarda Twardocha.
Projektował i aranżował wnętrza, ozdabiając je mozaikami czy formami przestrzennymi własnego autorstwa. Do najbardziej znanych należą:
- wykończenie przejścia podziemnego przy dawnej KWK „Sosnowiec”, w tym mozaika „Geneza” oraz mozaika z polichromią „Wolne ptaki” – obie wkomponowane w spójne estetycznie wykończenie ścian; odnowione w 2017 roku po dewastacji; obecnie ulica Gabriela Narutowicza;
- mozaika na elewacji kawiarni „Kolorowa” (wspólnie z Ryszardem Twardochem), przy obecnej ulicy Ignacego Mościckiego (dworzec autobusowy); obecnie - zakryta styropianem i tynkiem akrylowym;
- płaskorzeźba „Kopalnia” w budynku Zjednoczenia DZPW (obecnie Sądu Rejonowego w Sosnowcu) przy ulicy Kaliskiej 7;
- wnętrza i mozaika w klubie NOT KWK „Niwka-Modrzejów”;
- kawiarnia sportową GKS „Zagłębie” w domu Kultury „Górnik”;
- Młodzieżowy Klub „Kociołek” w budynku Domu Kultury „Metalowiec” oraz jego ściana zewnętrzna przy obecnej ulicy Mariackiej; utracone po adaptacji budynku na cele mieszkaniowe;
- wnętrze Domu Wczasowego „Ewa” w Szczyrku (należącego dawniej do KWK Sosnowiec);
- mozaika na basenie Zespołu Szkół Technicznych w Sosnowcu;
-
malowidła
ścienne na osiedlu przy obecnych ulicach Gabriela Narutowicza i
Zamkowej w Sosnowcu (utracone w wyniku remontów elewacji).
Tadeusz Drążkiewicz – mozaika "Kopalnia". Sąd Rejonowy w Sosnowcu, ulica Kaliska 7.
Otrzymał kilka nagród i wyróżnień za malarstwo i plakat, a jego prace, pokazywano na licznych wystawach – ponad 80 zbiorowych oraz ok. 50 indywidualnych. Dzieła artysty znajdują się w krajowych zbiorach muzealnych oraz prywatnych – w kraju i za granicą.
Warto wspomnieć, że Drążkiewicz był także działaczem TKKF i organizatorem licznych imprez sportowych. Mówił, że bardzo lubił spotkania z normalnymi ludźmi, którzy nikogo nie udają, bo nie potrzebują się kreować. Cenił też pracę z młodymi, o których mówił, że wnoszą świeżość spojrzenia, która potrafi zaboleć w bezpośredniości, ale i zainspirować. Nazywając siebie gawędziarzem, lubił opowiadać młodszym o powojennych czasach w Zagłębiu.
Przez ponad 50 lat mieszkał w Sosnowcu. Ostatnie lata spędził na wsi, w Olszance, w domu, który odkupił po tym, jak malując go usłyszał, że ma być rozebrany. Zmagał się z ciężką chorobą. Zmarł 18 października 2009 roku. Tradycje rodzinne kontynuuje jego syn – absolwent krakowskiej ASP.
Niektóre ze zniszczonych dzieł autora nie zachowały się nawet w formie ich fotografii, co jest ponurym paradoksem losu w przypadku artysty, który sam starał się utrwalać rysunkami to, co odchodziło do przeszłości.
Może Cię zainteresować: