Kilka tygodni temu na łamach ŚLĄZAGA opisywaliśmy najlepsze historie ze śląskich kartoflisk. Opowieści z Nędzy, Bargłówki czy Bąkowa zainspirowały nas do tego, żeby zobaczyć jak wygląda prawdziwy futbol również po drugiej strony Brynicy. Na meczach KS Giebło, Płomienia Niegowoniczki czy Przemszy Okradzionów dzieją się prawdziwe cuda. Nie są to zwykłe piłkarskie jaja, ale kronika miłości do piłki nożnej w dość surowym, ale pięknym i turbolokalnym wydaniu.
- Każdy groundhopper dobrze wie, że prawdziwy futbol jest we wsiach i mniejszych miejscowościach. Oczywiście świetny klimat można zaobserwować też na meczach klubów tzw. betoniaków, czyli powstałych obok rozkwitającego niegdyś w regionie przemysłu - mówi nam Paweł Pudełko, znany w internecie jako Rozebetonu, który od kilku lat odwiedza boiska w Zagłębiu Dąbrowskim i podziwia rozgrywki 9,8 i 7 ligi.
- Klimat na tych meczach jest niesamowity. Bardzo lubię boiska i stadiony, gdzie widać jeszcze ten siermiężny PRL. Gdyby tu przyjechali filmowcy kręcić serial dziejący się w latach 60. to zachwyciliby się tymi betonowymi trybunami - mówi nam Pudełko. - Z drugiej strony mamy typowo wsiowe klimaty. Ostatnio byłem na takiej wiosce. Chłopaki na kartoflisku walczyli w pocie czoła o awans do 7. ligi, a obserwujący to kibice w przerwie skoczyli sobie do pobliskiego sadu pozrywać jabłka. Kosmos.
Archaiczny socmodernizm i Estadio da Gruz
Zostając przy stadionowej betonozie. Obiekt Sarmacji Będzin pokazuje, że to może mieć swój urok. Stadion pięknie położony, zbudowany w latach sześćdziesiątych. Mecz otwarcia? Puchar lata. Grały Polonia Bytom i Werder Brema. Obiekt może podobać się fanatykom architektury socmodernistycznej, jak również turystom stadionowym z Niemiec i Holandii, którzy często wpadają odwiedzać Będzin.
Idźmy dalej: Stadion Górnika Piaski. Betonowy staruszek położony wśród różnokolorowych bloków. Wchodząc na obiekt można spotkać dachowce wygrzewające się na słońcu lub obserwujące, co tam akurat pływa w oczku wodnym. Gospodarz obiektu dokarmia okoliczne koty, a przy wejściu na stadion jest informacja, że to kot jest ochroniarzem obiektu.
- Ci złośliwi i ci lekko prześmiewczy nazywają obiekt na Piaskach Estadio da Gruz, jednak dla mnie ma on swój niewątpliwy urok i architektoniczny sznyt - przekonuje Paweł Pudełko.
Co jeszcze? Stadion Górnika Sosnowiec. Niebrzydki, ale robotę robią oddani kibice, którzy dla klubu są prawdziwym skarbem. Łącznie jest ich około 10. Chodzą na każdy mecz u siebie, często jeżdżą na wyjazdy. Na meczach u siebie mają bęben i prowadzą doping. Wśród najważniejszych przyśpiewek wyróżniamy:
„To my fani z Zagórza, pijemy jak burza”
„Ajajajajajajaj Puerto Rico”
„Lalalala Zagórze gol”
„Liniowy ***owy”…
Wódeczka na trybunach musi być. A na zagrychę? Słonecznik!
Śląsk to nie Zagłębie! To wiadomo, ale jest coś co ponad podziałami łączy te dwie piękne krainy. Tony słonecznika konsumowane prze kibiców na meczach piłkarskich. Nie ważne czy to b-klasa czy Ekstraklasa (choć tam słonecznik wyparły ostatnio niestety hot-dogi).
- To nie jest spotykanie nigdzie indziej. Byłem ostatnio na meczu w Krakowie. Siadam na trybunie, otwieram słonecznik i zaczynam skubać. Ludzie dookoła patrzą na mnie jak na zwyrola - opowiada Paweł Pudełko.
Na derbach Pszczyny czy Będzina takie zachowanie nikogo by nie zgorszyło. Zresztą niektórzy odwalają jeszcze lepsze akcje. Oto przykład:
Prestiżowe derby Zamku w Ogrodzieńcu, (albo Warowni w Sodden, jeśli jesteście fanami sagi o Wiedźminie) to była nie lada gratka. Była... bo obecnie oba kluby nie przystąpiły do rozgrywek. Ks Giebło – Płomień Niegowoniczki. Na boisku do przerwy 0-0, a na koniec wynik 2-5, a na trybunach pana ze słonecznikiem... Nic dziwnego w tych stronach, stwierdzicie. Ale ten pan nie miał słonecznika prażonego, solonego w paczce, tylko ogromny kwiat słonecznika, z którego ziarna łapczywie zajadał!
- Kiedy pochwaliłem, że wyhodował piękny słonecznik, na początku uśmiechnął się i podziękował, ale chwile później dodał: „Nie no, sąsiadce ukradłem, kiedy szedłem na mecz...” - opowiada Paweł Pudełko.
Trzy punkty dla Ks Giebło, za szczerość!
Inna historia. Mecz b-klasowy. Zagłębiak Tucznawa gra z KS Mydlice (sekcja seniorska już nie istnieje). Pogoda osa, lokalsi przez całą pierwszą połowę popijali sobie napoje wyskokowe, a kiedy sędzia ogłosił przerwę, na boisko wbiegli rezerwowi i miejscowe dzieciaki. Na murawie pojawił się również jeden ułan z grupy wyskokowej i zarządził, że on teraz będzie bronił karne.
- Nawet dresy miał bramkarskie, w stylu Gabora Kiraly'ego... Murawa stadionu w Tucznawie nieznacznie odbiegała od tego olimpijskiego w Berlinie i kiedy samozwańczy bramkarz opuszczał murawę, dres zmienił kolor z szarych na bure... Jednak to nie popsuło humoru chłopakowi, który przez całą drugą połowę komentował swoje fantastyczne robinsonady - wyjaśnia Pudełko.
Panie, jaki mecz? Ja tu pierwsza byłam
Najważniejsza zasada w amatorskim futbolu? Derby to rzecz święta. A Wielkie Derby Dąbrowy Górniczej to już w ogóle. Tęcza Błędów kontra Pszemsza Okradzionów. Od lat drużyny nie mogą na siebie trafić. Tęcza nie chce spaść z ligi okręgowej, a Przemsza awansować do klasy A.
Ale kiedyś to były mecze! - zapewnia Paweł Pudełko. - W 2009 roku mobilizacja na derby była konkretna, Kibice Przemszy jechali na wyjazd do Błędowa ciuchciotraktorem znanym z wiejskich festynów.
Filmik z tego wydarzenia, jak i z racowiska na meczu klasy A, można zobaczyć na Youtube.
And last but not least. Historia z cyklu: za to kochamy mecze w niższych ligach
Spotkanie Górnik Wojkowice – Błękitni Sarnów, pierwsza kolejka ligi okręgowej. Wojkowice mają plan na mocny sezon, chcą zacząć ostro w meczu z beniaminkiem, ale...
- Mecz zaczyna się, jednak nic z tego nie robi sobie pani, na oko +60, która dookoła boiska tuż obok biegających zawodników robi swoją poranną rutynkę nordic walking. Ja się pani nie dziwiłem, w końcu była tam pierwsza. Po kilku minutach dyskusji na wysokim szczeblu, wreszcie jakaś szyszka w garniturze postanowiła powiedzieć pani, żeby zeszła z boiska. Posłuchała, choć widziałem rozgoryczenie w jej oczach. Ech... Against Modern Football!.