Podgryzanie parku ilustracja tekst

Architekt Jakub Maciejewski: Na „podgryzaniu” granic Parku Śląskiego zyskają nieliczni, a stracimy wszyscy

W artykule w "Dzienniku Zachodnim" dziennikarz Marcin Śliwa dzieli się ciekawym postulatem, by poświęcić fragment Parku Śląskiego, a konkretnie tereny dawnego Ośrodka Postępu Technicznego i Uniwersytetu Rozwoju pod deweloperskie osiedla mieszkaniowe. Argumentuje on, że teren uległ degradacji, a ze strony publicznej brak jest pomysłów i środków na nowe zagospodarowanie. Jedynym realnym sposobem na przełamanie impasu jest zatem umożliwienie prywatnemu kapitałowi swobodnej realizacji swoich planów. Innymi słowy, strona społeczna powinna odpuścić protesty, gdyż są kontrproduktywne. Urząd Miasta niech wspiera dewelopera w swoich planach, podejmując uchwałę o zmianie Miejskiego Planu Zagospodarowania Przestrzennego w celu dopuszczenia zabudowy mieszkaniowej na tych działkach. Jakkolwiek rozumiem pragmatyczne przesłanki stojące za takim rozumowaniem, tak stanowczo nie zgadzam się z wnioskiem końcowym. Jest wiele powodów, dla których nie powinniśmy zezwalać na budowę osiedli mieszkaniowych w Parku Śląskim.

Teren po dawnych Ośrodku Postępu Technicznego i Uniwersytecie Rozwoju (należące odpowiednio do spółek Atal i Green Park Silesia) stanowią integralną część Parku Śląskiego. Gdy w latach 90. rozpoczynała się parcelacja Parku, zwracał na to uwagę chorzowski magistrat, dziś przypomina o tym strona społeczna w swoich protestach. I słusznie, bo twierdzenie to pozostaje aktualne.

Granice Parku Śląskiego w zdecydowanej większości są spójne i czytelne. Od południa tworzy je ul. Katowicka, od wschodu ul. Parkowa i Tadeusza Kościuszki, od północy ul. Siemianowicka. Wreszcie od wschodu - czyli w granicy, której dotyczy spór - są to ul. Bytkowska i Złota. Niestety w tak naszkicowanej obwiedni znajdują się pewne luki.

Każdy taki nieuporządkowany fragment to ryzyko dalszego podgryzania Parku Śląskiego - zmniejszania jego obszaru i ograniczania dostępu do niego. Już dziś w wielu miejscach natrafiamy na przeszkody. Pół biedy, gdy jest to jedna z parkowych atrakcji, jak Wesołe Miasteczko czy skansen, te bowiem służą lokalnej społeczności i stanowią element parkowego programu kulturalno-wypoczynkowego. Dużo mniej korzystną sytuacją jest, gdy od Parku oddziela nas salon samochodowy lub ogrodzony blok mieszkalny. Są to tereny służące wąskiej grupie ludzi i wykorzystywane na cele daleko odbiegające od funkcji parkowych, wręcz stojące z nimi w sprzeczności.

Jednym z takich zagrożeń jest przekształcenie terenów dawnych OPT i UR na osiedla mieszkaniowe. Byłby to bardzo niebezpieczny precedens. Wyobraźmy sobie, że kolejne tereny tracą swoją pierwotną funkcję parkową i są wykupywane przez deweloperów. Odłożone na lata - niszczeją i zarastają, a w końcu pod presją opinii publicznej „by coś z tym zrobić” powstają tam kolejne osiedla czy usługi.

Czarne scenariusze? Proszę bardzo: lada dzień GKS Katowice przeniesie się na nowy stadion, teren po zakładach ogrodniczych w północnej części Parku leży odłogiem, a może wydzielimy jeszcze kilka działeczek pod wille dla lokalnej elity w Koloni Węzłowiec?

„Podgryzanie” granic Parku Śląskiego

Do tekstu załączam ilustrację, na której przedstawiam obecną sytuację i potencjalne zagrożenia. By uciąć spekulacje i raz na zawsze zamknąć temat podgryzania granic Parku Śląskiego należałoby:

  • definitywnie ustalić jego granice,
  • jednoznacznie określić je w miejskich i wojewódzkich dokumentach planistycznych,
  • zgromadzić wszystkie przynależne do parku grunty w rękach spółki Park Śląski,
  • zabezpieczyć je przed wykupami w przyszłości.

Tylko wtedy będziemy mieli pewność, że zielone płuca Śląska pozostaną nienaruszone i ogólnodostępne. Podziękują nam za to zarówno przyszłe pokolenia, jak i budowniczowie Parku z Jerzym Ziętkiem na czele.

Podgryzanie Parku Śląskiego
Podgryzanie Parku Śląskiego

Legenda mapki:

Tereny zawarte w granicach, lecz nie będące integralną częścią Parku: 1. Budynek historycznej kolonii Bederowiec 2. Salon Nissana (lata 90.) 3. Fragment zabudowy Chorzowa Starego 4. Historyczna kolonia Węzłowiec 5. Nowe domy na terenie kolonii Węzłowiec (powstające od lat 90.) 6. Historyczna kolonia Agnieszki 7. Fragment zabudowy Dębu.

Tereny obecnie zagrożone: I. Green Park Silesia II. Atal

Czarny scenariusz dalszego „podgryzania”: A. Stadion GKS-u Katowice B. ROD Elżbieta C. Opuszczone Zakłady Ogrodnicze D. Pozostałe pawilony C-G Ośrodku Postępu Technicznego i dawne budynki WRiTV UŚ

W sporze o tereny zielone trzeba podkreślić jego również polityczny charakter

Konflikt interesów jest klarowny - z jednej strony mamy deweloperów, którzy budując w tak atrakcyjnej lokalizacji (i w takiej skali), mogą być niemal pewni gigantycznych zysków. Zrealizowanie osiedli w pełnym wymiarze (zgodnie z pierwotnymi projektami), dałoby ok. 2000 mieszkań. Po drugiej stronie mamy stronę społeczną i wszystkich mieszkańców regionu.

Bezpowrotna utrata xxx m2 parku to nie jest drobna, pomijalna różnica. Zarówno ze społecznego, jak i ekologicznego punktu widzenia to poważna degradacja. Dla mieszkańców Wełnowca będzie to bariera odgradzająca ich od Parku. Z perspektywy mieszkańca regionu uszczupli się pula potencjalnych terenów rekreacyjnych, co dodatkowo zatłoczy i tak oblegane już alejki w pozostałych częściach Parku. Również dla środowiska koszt będzie znaczny: zmniejszy się bioróżnorodność, przerwane zostaną procesy regeneracji i korytarz ekologiczny z Laskiem Budnioka, wiele zwierząt straci swoje siedliska. Ponadto osiedla mieszkaniowe będą znacząco oddziaływać również w głąb Parku - hałasem, światłem, zapachem, spalinami samochodów… Jest to tym bardziej niewskazane, gdyż w tym fragmencie Park posiada bardziej dziki i spokojny charakter, co dodatkowo potęguje konflikt.

Nie traćmy dziedzictwa Wojewódzkiego Park Kultury i Wypoczynku

Stajemy przed wyborem - zaspokajamy interes dewelopera i wąskiej grupy przyszłych mieszkańców, czy chronimy dobro wspólne i piękny dorobek śląskiej społeczności?

Warto zwrócić uwagę, że Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku był ambitnym, pionierskim przedsięwzięciem, zrealizowanym z publicznych środków, częściowo w czynie społecznym. Jakkolwiek można wskazywać, że ów model pracy budzi dziś pewne wątpliwości (np. czy rzeczywiście ów czyn był spontaniczny i dobrowolny), to warto docenić, że w kraju podnoszącym się z wojennych zniszczeń, co więcej na obszarze kompletnie zdewastowanym przez przemysł, społeczeństwo śląskie poświęciło swój wolny czas, by zmienić ów szary i przygnębiający krajobraz w jeden z najwspanialszych - nie bójmy się tego słowa - parków miejskich na świecie.

Dzięki wybitnemu projektowi, wytrwałej pracy budowniczych i determinacji Jerzego Ziętka, powstał Park o wspaniałej urodzie, pełen atrakcji, różnorodny. Od monumentalnej promenady z kanałem regatowym, przez ogrody tematyczne, po dzikie zagajniki i ukryte w lesie stawy; od plenerowej galerii rzeźby, przez halę Kwiatów „Kapelusz” po gigantyczny stadion sportowy; ponadto zoo, Wesołe Miasteczko, Planetarium, „Elka”, kręgi taneczne czy kąpielisko „Fala” - cała plejada kultowych obiektów. Lista jest naprawdę imponująca, a przy tym wszystkim nie zapomniano o tym, że park to przede wszystkim przyroda - która dziś już wyrośnięta i dorodna - zachwyca swoim bogactwem, dostarcza tlen i ochłodę.

Piszę ten pean nie bez powodu. Po pierwsze - Park Śląski na niego zasługuje. Po drugie - to właśnie jego wyjątkowa wartość sprawia, że mieszkania wybudowane w jego granicach byłyby tak atrakcyjne. Nie jest to żadna tajemnica, ale w tym kontekście warto podkreślić, kto Park zbudował i kto straci na wybudowaniu w nim osiedla - my, mieszkańcy Katowic, Chorzowa, Siemianowic i całego regionu.

Przypomina to niestety najgorsze praktyki z czasów transformacji ustrojowej, podczas której wąska grupa cynicznych „biznesmenów” zbiła fortuny uwłaszczając się na państwowym majątku i pracy ogółu społeczeństwa. I to właśnie jest drugi powód, dla którego warto w tej sprawie protestować.

Co dalej?

Redaktor Marcin Śliwa kończy swój tekst wnioskiem, że jeśli teren ma dalej stać pusty i zarastać, to już lepiej zabudować go blokami. Wybrzmiewa w tym rezygnacja, pragmatyzm, ale też przekonanie, że coś musi w tym miejscu powstać. Tu również mam odmienne zdanie. To w końcu park, nie trzeba niczego budować, a nawet wyburzać - dajmy naturze działać.

W duchu czwartej przyrody, czyli takiej, która odzyskuje tereny wcześniej zagospodarowane przez człowieka. To zupełnie inny żywioł, fascynujący i ważny dla ekosystemu. Obfituje w procesy regeneracji, unikalne gatunki fauny i flory, tworzy wyjątkowy krajobraz. Na świecie istnieją już takie rezerwaty i posiadają one wspaniały walor badawczy, edukacyjny i estetyczny. Za przykład może posłużyć berliński Schöneberger Südgelände.

W porównaniu do budowy osiedla lub aparthotelów, czy też prób przywracania funkcji wystawowej czy targowej, utworzenie takiego rezerwatu to minimalny koszt. Wystarczy uprzątnąć to, co mogłoby stanowić zagrożenie dla ludzi i zwierząt oraz stworzyć koncepcję takiego rezerwatu. To znaczy zaplanować jego harmonijne zrastanie się z resztą parku i zaprojektować podstawową infrastrukturę parkową, zgodną z duchem miejsca.

Jedyne pozostałe budynki OPT - pawilony C-G, które wpisane są do rejestru zabytków - stanowiłyby wyjątek. To fantastyczna architektura, która ze wszech miar zasługuje na ratunek. Puszczając wodze fantazji, wyobrażam sobie, że pawilony mogłyby korelować z rezerwatem, dopełniając go funkcjonalnie. Tymczasem trzymam kciuki za Macieja Frantę, który podjął się wyzwania uratowania ich przed całkowitą dewastacją i chce wykorzystać je pod działalność swojego biura architektonicznego.

Mój postulat oczywiście wiązałby się z odkupieniem działek od deweloperów.

Jak pisałem wcześniej, uważam, że jest to krok konieczny, niezależnie od tego, jak ostatecznie zagospodarowany zostanie OPT. Nawet jeśli wiązałoby się to z wyhamowaniem impetu inwestycyjnego w pozostałej części parku, np. remontu hali Kapelusz. Te inwestycje mogą zaczekać, natomiast raz utracone tereny, zabudowane osiedlami mieszkaniowymi, nigdy do Parku już nie wrócą. A to jest strata, na którą nie możemy sobie pozwolić.

Dodatkowe jeśli nie za długie wcześniejsze?

Osobną kwestią jest Green Park Silesia i teren po dawnym Uniwersytecie Rozwoju

Pod tymi eleganckimi nazwami kryje się w rzeczywistości nieduży, opuszczony budynek pełniący kiedyś funkcje dydaktyczne i spółka, która z zielenią i parkiem ma tyle wspólnego co platforma wiertnicza z rafą koralową.

Sprawę wycinki ok. 1200 drzew na terenie dewelopera wiosną 2024 roku bada Prokuratura Rejonowa w Chorzowie, która "wskazała na możliwość zatajenia przed organem rzeczywistego celu usunięcia drzew, który mógł być związany z prowadzeniem działalności gospodarczej". Równolegle trwają tam przygotowania do budowy. Mówi się o czterech budynkach usługowych, które pod przykrywką aprthoteli mogą w rzeczywistości służyć celom mieszkaniowym. Co więcej, przedstawiciele dewelopera usilnie manipulują opinią publiczną, twierdząc, że te tereny nie są i nie były częścią Parku. Cóż, ponad tysiąc wyciętych drzew prawdopodobnie nie zdawało sobie z tego sprawy, gdy zapuszczało w nim swoje korzenie.

Za to my wszyscy, którzy pamiętamy dokumenty historyczne, które jak byk pokazują OPT jako jedną z wielu parkowych atrakcji, cierpimy na zbiorową amnezję i największy w historii efekt Mandeli. A pisząc już bardziej poważnie, to fakt, że zmieniło się parę literek w księdze wieczystej nie sprawia, że Park - ten fizyczny, żyjący i służący na codzień mieszkańcom - zniknął z powierzchni ziemi.

Park slaski kolejka elka

Może Cię zainteresować:

Dokończona „Elka” i co jeszcze? Na jakie inwestycje czekamy w Parku Śląskim?

Autor: Maciej Poloczek

01/01/2025

Park byly prezes

Może Cię zainteresować:

Były prezes Parku Śląskiego skazany za przyjęcie łapówki. Przedstawiano go jako „niezwykle doświadczonego managera”

Autor: Maciej Poloczek

11/12/2024

Wizualizacja osiedla Targowa

Może Cię zainteresować:

ATAL pokazuje wizualizacje osiedla przy Targowej, na terenach byłego OPT, tuż przy Parku Śląskim

Autor: Katarzyna Pachelska

12/12/2022