Fotopolska
Giszowiec katowice fotopolska

Najcięższy grzech Zdzisława Grudnia? Kto i kiedy zdecydował o wyburzeniu Giszowca oraz dlaczego to nie był "Decymber"

Wśród najcięższych grzechów, jakie popełniła komunistyczna władza na Śląsku, było zniszczenie osiedla Giszowiec w Katowicach. O ile wiele błędów tamtej epoki da i daje się naprawić (choć nieraz nie jest to łatwe, bo chociażby ekologiczne szkody będziemy usuwać jeszcze parę dziesięcioleci), o tyle ten jest kompletnie nieodwracalny. Na miejscu większości unikatowego osiedla patronackiego stoją bloki z wielkiej płyty.

Przypomnijmy. Górnicze osiedle patronackie Giszowiec z początków XX wieku zaprojektowali architekci Georg i Emil Zillmannowie. Panowie ci (wbrew temu, co pisze się tu i ówdzie, nie byli braćmi, lecz kuzynami) inspirowali się ideą miasta-ogrodu. Oprócz osiedla patronackiego Nikiszowiec stworzyli tez Giszowiec - przepiękną kolonię domków wzorowanych na tradycyjnych chłopskich chatach, jednak zbudowanych z wykorzystaniem najnowocześniejszych wówczas technologii. Usytuowane początkowo w lesie osiedle wyposażyli w szereg obiektów zapewniających mu autonomiczne funkcjonowanie. Zillmanowie zrealizowali idee miasta piętnastominutowego, nim jeszcze się narodziła. Stworzyli prawdziwy brylant nie tylko śląskiej, ale i europejskiej architektury. Tyle tylko, że w czasach PRL-u tego brylantu jeszcze nie doceniono i genialny Giszowiec - "za Niemca" Gieschewald - został poważnie okaleczony. Od 1969 r. po lata 70. systematycznie wyburzono jego część pod budowę bloków Osiedla Staszica.

To nie tak, że takie nowoczesne jak na swoją epokę osiedle mieszkaniowe nie było potrzebne. Było! W latach 70. górnośląski przemysł, szczególnie kopalnie, wciąż przyciągał nowych pracowników. A w 1964 r. na polu rezerwowym kopalni "Wieczorek" (dawniej "Giesche"), właśnie w pobliżu Giszowca, uruchomiono kolejną kopalnię - "Staszic". Po czterech latach pracowało w niej 3000 osób. Górników "Staszica" przybywało, mieli rodziny, nierzadko liczne. Naprawdę potrzebowali mieszkań.

Jednak nowe osiedle można było zlokalizować gdzie indziej. Nawet w lesie. Wyjąwszy chwalebne idee, które zaowocowały stworzeniem Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku (oraz wielu mniejszych parków na nim wzorowanych) czy Leśnego Pasu Ochronnego GOP, komuniści nie kierowali się ekologią. Nie wahali się więc przed wyrębem zadrzewionych obszarów pod nowe osiedla. Podobnie zresztą jak ich poprzednicy z sanacji (patrz osiedle urzędnicze w Ligocie), ani następcy z okresu III RP (patrz osiedle Nowy Nikiszowiec).

Kto więc i dlaczego postanowił, że aby zbudować nowe osiedle, trzeba wyburzyć stare, i to takie!?

Oskarżony: Zdzisław Grudzień

Małgorzata Szejnert, autorka książki "Czarny ogród", będącej fenomenalną opowieścią o Giszowcu i Nikiszowcu oraz ich twórcach i mieszkańcach, pisze o roku 1968:

W gazetach, które snują wizje przyszłego Giszowca budowanego na potrzeby Staszica, pojawia się słowo "rudera", na określenie najpierw jakiegoś starego domku, już w rozbiórce, a potem całości Giszowca, tej sieroty po kapitalizmie, niepasującej do nowego życia, które rozkwita dokoła. To osiedle jest nieekonomiczne, marnotrawi cenne działki pod warzywa i kwiaty, zasklepiło się w sąsiedzkich układach i obyczajach. Jednomyślność tych opinii świadczy o tym, że pomysł usunięcia Giszowca z map Śląska ma charakter ideologiczny, a skoro tak - stoi za nim najważniejszy człowiek w Katowicach, wojewódzki sekretarz PZPR Zdzisław Grudzień, zwany tu Cysorz albo Decymber.
Towarzysz Zdzisław Grudzień
Towarzysz Zdzisław Grudzień

Podobnie możemy przeczytać o Grudniu w "Cysorzu" Michała Smolorza:

(...) odwiedził osobiście Giszowiec i stwierdził, że to rzeczywiście jest skandal, żeby takie kapitalistyczne pozostałości straszyły w socjalistycznym mieście. Polecił w krótkim czasie Giszowiec zrównać z ziemią, a na jego miejscu postawić "nowoczesne osiedle mieszkaniowe".

Przyjrzyjmy się jednak chronologii. Decyzję o wyburzeniu dawnej zabudowy Giszowca podjęto już w październiku 1969, wyburzenia ruszyły jeszcze przed końcem roku. I jeszcze w tym samym 1969 r. autor gazety "Trybuna Robotnicza" zdążył napisać:

Giszowiec, katowicka dzielnica nowoczesnych wieżowców, o funkcjonalnych i przestronnych mieszkaniach, aczkolwiek dopiero rozbudowująca się, niemniej już jest ozdobą naszego miasta.

Zdzisław Grudzień zapewne przyklaskiwał, być może nawet z nie lada zapałem decyzji o wyburzeniu starego Giszowca i postawieniu w jego miejscu bloków. Ale nie mógł jej podjąć. Dlaczego nie?

Interesujesz się śląską historią? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

Dlatego, że w 1969 r. pierwszym sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR ciągle był Edward Gierek. Z Katowic do Warszawy, na stanowisko pierwszego sekretarza Komitetu Centralnego partii, odszedł dopiero w efekcie Grudnia 1970. Do tego czasu "Decymber" był tylko sekretarzem KW PZPR w Katowicach. Ale to nie to samo, co pierwszy sekretarz, pierwszy po Bogu (choć może to nie do końca właściwe określenie, gdy mowa o komuniście) w województwie. Wyrok śmierci na domki Giszowca zapadł nie za Grudnia, ale właśnie za Gierka! Naturalnie Grudzień w latach 70. entuzjastycznie go wykonał (czy w każdym razie lwią jego część). Był jednak w większej mierze katem niźli sędzią.

Czemu "Jorg" nie uratował Giszowca?

"Decymber" za fatalną decyzję z 1969 r. odpowiada nie bardziej, niż pozostali członkowie egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego, wyjąwszy samego Gierka, który jako Pierwszy musiał mieć głos ostateczny. A nawet - i tu już można się zdziwić - mniej niż Jerzy Ziętek, który przecież także należał do tego grona i jako przewodniczący prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach (co było faktycznym odpowiednikiem stanowiska wojewody) zdecydowanie więcej znaczył niż sekretarz KW. Czy "Jorg" sprzeciwiał się wyburzeniu Giszowca, a jeżeli nie, to dlaczego? To pytanie dla historyków. Czyżby mu nie zależało? Być może po prostu wolał się nie wychylać. Albo też po prostu... trafiały mu do przekonania propagandowe argumenty za zniszczeniem osiedla.

To niestety możliwe. Pamiętając o wszystkich zasługach Ziętka (których wyliczanie długo by trwało, wspomnijmy jednak koniecznie WPKiW, Leśny Pas Ochronny GOP, ustrońskie sanatoria, Spodek...) i ogólnie rzecz biorąc dodatnim bilansie jego gospodarowania na Śląsku, warto nie tracić z oczu jednego z zarzutów jego krytyków. Mianowicie właśnie roli Ziętka w wyburzeniach byłych rezydencji śląskich arystokratów i innych obiektów mogących się kojarzyć z niemieckim dziedzictwem Śląska. Na tym polu Ziętek wyrozumiałości nie okazywał; obecnie wypomina mu się zwłaszcza smutny koniec "Małego Wersalu" von Donnersmarcków w Świerklańcu. Dlatego też podobnie mógł podchodzić do "kapitalistycznego" i przy tym jeszcze "niemieckiego" Giszowca.

Giszowiec, Katowice, ok. 1969 rok
Giszowiec, Katowice, ok. 1969 rok

Lata 70: zetrzeć Giszowiec z mapy

Skąd więc powszechny pogląd, że wszystkiemu winien jest "Decymber"? Przyczyny są chyba dwie. Po pierwsze, jak wspomniano, główne dzieło zniszczenia starego Giszowca dokonało się właśnie w latach 70. - śląskiej dekadzie Grudnia. Po drugie zaś, medialne kampanie zohydzania Giszowca też były dwie. Pierwszą z nich opisuje Małgorzata Szejnert; rozpoczęła się ona jeszcze za katowickich rządów Gierka, pod koniec lat 60., kiedy ruszyło bezmyślne i brutalne wyburzanie starego Giszowca. Drugą kampanię rozpętano właśnie za Grudnia, gdy w latach 70. obiektem ataku stała się sama nazwa Giszowiec. Według Michała Smolorza pierwotnym winowajcą był historyk Henryk Rechowicz (w "Cysorzu" odmalowany pod pseudonimem Śmiechowicza), w latach 1972-1980 rektor Uniwersytetu Śląskiego, który w epoce gierkowskiej wykazywał się dyspozycyjnością, a nawet pewną nadgorliwością wobec władzy. Jak pisze Smolorz, Rechowicz:

Odkrył mianowicie, że jedna z dzielnic Katowic nazywa się Giszowiec. Jest to w prostej linii nazwa pochodząca od nazwiska Giesche, czyli wielkiego kapitalisty, co już jest skandalem na miarę historyczną.

Giszowiec miał więc zostać starty z mapy w sensie dosłownym. W mediach wszczęto kampanię zohydzającą jego nazwę jako relikt kapitalizmu i to też, o zgrozo, niemieckiego. Publikowano stworzone na zamówienie, spreparowane bądź całkowicie wyssane z palca redaktorów wypowiedzi, domagające się zmiany historycznej i wrosłej w tradycję nazwy Giszowca. Rzekoma córka rzekomego powstańca i bezrobotnego uważała, że to niedopuszczalne, by jej osiedle nosiło imię kapitalisty i wyzyskiwacza. Jakiś ewidentny gorol (przyjechałem na Śląsk z poznańskiego) był oburzony istnieniem na Śląsku nazw związanych z niemieckim kapitalistą. Z kolei członek partii nie mógł się zgodzić, by w stolicy wielkoprzemysłowego regionu w socjalistycznym państwie istniała dzielnica upamiętniająca imię kapitalisty. Zaś potomkowi górniczej rodziny Giesche kojarzył się wyłącznie z latami wyzysku, bezrobocia, dominacji obcego kapitału, eksploatującego polskie złoża węgla (to, że Gieschewald postawiono, nim te złoża stały się polskie, już umknęło jego uwagi).

Władza posłuchała "głosu ludu" i w 1979 r. Giszowiec oficjalnie przemianowano na Osiedle imienia Stanisława Staszica. Ale też (o ironio!) właśnie za Grudnia, bo w 1978 roku, decyzje konserwatora zabytków wstrzymały wyburzenia i zapobiegły dalszym. Oczywiście nie była to już zasługa "Decymbra", a do tego czasu zniszczeniu uległo około 2/3 zabudowy wyjątkowego śląskiego osiedla.

Zdzisław Grudzień miał swój niesławny udział w zdemolowaniu Giszowca. Niewątpliwie przyłożył do tego ręki, jednak nie do końca w taki sposób, jak się powszechnie uważa.

Pole golfowe giszowiec 2

Może Cię zainteresować:

"Na to mają pieniądze, wyciśnięte z robotnika!". Jak Amerykanie zbudowali na Giszowcu pole golfowe

Autor: Tomasz Borówka

25/08/2023

Szkoła w Giszowcu zaprojektowana przez Niemczyka

Może Cię zainteresować:

Śląskie miasto ogród i szkoła marzeń. Jak wielki Stanisław Niemczyk uratował Giszowiec

Autor: Marcin Zasada

12/04/2023

Nikiszowiec

Może Cię zainteresować:

Giesche: 10 rzeczy, które nam zostawili. Wspominamy je 20 października, w rocznicę urodzin Georga von Gieschego

Autor: Tomasz Borówka

20/10/2023