- To wielka szansa na promocję górnośląskiej architektury i całego Górnego Śląska. Ten budynek jest wyjątkowy i zasługuje na opowiedzenie o nim światu. Od niego zaczęła się awangarda w międzywojennej architekturze w Europie – podkreśla dr inż. arch. Ryszard Nakonieczny, historyk i krytyk architektury z Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
Dr Nakonieczny jest członkiem zespołu powołanego w 2020 roku przez Międzynarodową Radę Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych ICOMOS. To ona doradza UNESCO w sprawie wpisów na listę dziedzictwa. Do grupy ekspertów, tzw. „Mendelsohn’s Circle”, powołano specjalistów z krajów, w których występują budynki zaprojektowane przez Ericha Mendelsohna – to m.in. USA, Wielka Brytania, Norwegia, Czechy, Niemcy, Rosja, Izrael i Polska. Katalog dzieł Mendelsohna do uhonorowania przez UNESCO zostanie zamknięty na listopadowej konferencji w Hajfie. Następnie trafi ona do Paryża i w przyszłym roku rozpocznie się oficjalna procedura, której finałem będzie wpis dorobku architekta na listę światowego dziedzictwa. Trzeba uzbroić się w cierpliwość – bo ten proces może potrwać kilka lat.
Gliwice, centrum świata
Dom Tekstylny Weichmanna został wybudowany w 1922 roku. Inwestorem był Erwin Weichmann, śląski Żyd (urodzony 31 grudnia 1891 roku w Breslau), który na studiach w Berlinie poznał m.in. Ericha Mendelsohna, niedługo potem – wschodzącą gwiazdę niemieckiego ekspresjonizmu. Architekt miał już na swoim koncie takie projekty, jak Wieża Einsteina czy obserwatorium astronomiczne w Poczdamie. Obiekt w Gliwicach, który zlecił mu Weichmann był jednak pierwszym stricte awangardowym dziełem, nie tylko samego Mendelsohna, pierwszym zwiastunem nowej epoki w architekturze. Jak podkreśla dr Nakonieczny, „nieprzypadkowo po otwarciu Seidenhaus Weichmann, drukowano go i opisywano na całym świecie, a Bauhaus pokazał go na słynnej wystawie w Weimarze w 1923 roku jako obiekt wzorcowy”.
Rzućmy okiem na kawałek architektonicznej poezji ze świetnej książki „Pomiędzy praktyką a utopią: Trójmiasto : Bytom, Zabrze, Gliwice jako przykład concepcji miasta przemysłowego czasów Republiki Weimarskiej” (autor: Barbara Szczypka-Gwiazda): „Rzeźbiarska plastyczność elementów architektonicznych kontrastowała z gładkimi powierzchniami stereometrycznych brył. Prostokątne okna trzeciej kondygnacji, za którymi znajdowały się mieszkania, wtapiały się w gładź otynkowanej ściany, którą zamykał płaski dach. Wewnętrzna dynamika budowli opierała się na zasadzie kontrastów wyprowadzonych z masy i płaszczyzny, pionów i poziomów, światła i cienia, rzeźbiarskości i płaszczyznowości. Na tle schematycznej zabudowy ul. Wolności dzieło Mendelsohna wydaje się niezwykłe. Dynamika bryły i rytmika formy pozwalają uznać je za początki ekspresyjnego kształtowania architektonicznego”.
Rezolutny kupiec i projektant-wizjoner sprawili, że sto lat temu Gliwice na moment stały się architektonicznym centrum świata. Ile razy coś takiego przydarzyło się nam na Śląsku? Między innymi dlatego Dom Tekstylny Weichmanna to najcenniejszy zabytek architektury jaki mamy. I tu jest problem, bo od 100 lat… nikt w to na Śląsku za bardzo nie wierzy.
„Pomimo iż w ówczesnych publikacjach określona została jako obrazowo przedstawiony wykładnik ‘stylu uwarunkowanego innym charakterem naszych czasów’, w lokalnym środowisku gliwickich architektów nie znalazła rezonansu” – czytamy w „Pomiędzy praktyką a utopią”.
Spektakularny sukces budynku Mendelsohna nie zainspirował lokalnego, mocno konserwatywnego środowiska architektów. Dlaczego? Na Śląsku już wtedy wrzało, a po podziale regionu i przejęciu jego istotnej części przez Polskę, Gliwice stały się jednym z głównych ośrodków nowego pogranicza. Architektura została wprzęgnięta w politykę i tak jak w Katowicach zakazano stylu gotyckiego (bo niemiecki), tak w Gliwicach preferowaną formą był ekspresjonizm, jako nawiązujący do bliższego niemieckiemu rodowodowi gotyku. Paradoksalnie, Śląsk po polskiej i niemieckiej stronie potrzebował czasu, by oswoić się ze zwiastowanym przez Mendelsohna stylem międzynarodowym, oszczędnym, neutralnym i kosmopolitycznym.
Wstydliwe lata dewastacji
Po wojnie nikt się walorami Seidenhaus Weichmann nie przejmował. W PRL urządziło się tam, jak na ironię, Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Była też księgarnia, sklepy i punkty usługowe. Ledwie kilka dekad po architektonicznej rewolucji, która wybuchła w Gliwicach, jej symbol został mocno zdewastowany: zniszczono oryginalny wystrój domu tekstylnego, a cały gmach popadał w coraz większą ruinę. Wpisanie go do rejestru zabytków odbyło się dopiero pod koniec XX wieku (!) i niewiele zmieniło. Obiekt doczekał się w końcu remontu 20 lat temu, udanego, zwłaszcza z zewnątrz (w środku zachowała się jedynie oryginalna klatka schodowa z balustradą oraz łazienka ze świetlikiem na drugim piętrze). Później mieliśmy kilka kuriozalnych sporów, np. o latarnię, która zasłaniała budynek w miejscu, w którym można było zrobić mu zdjęcie od ul. Zwycięstwa.
Czy w ogóle Dom Tekstylny Weichmanna kiedykolwiek został na Śląsku należycie doceniony? A ile razy widzieliście, by jego charakterystyczna sylwetka pojawiała się w materiałach promocyjnych województwa czy miasta? Przez lata w logotypie Gliwic była Radiostacja. Symboliczna konstrukcja, ale nijak nieprzystająca do długofalowej strategii miasta – ośrodka nowych technologii, nowych szans, patrzącego w przyszłość. W przeciwieństwie do Seidenhaus Weichmann. Z ciekawości wpisałem w google hasło „najważniejsze zabytki województwa śląskiego”. W żadnym z pierwszych wyświetlanych zestawień (autorstwa rozmaitych blogerów) nie znalazłem obiektu zaprojektowanego przez Mendelsohna w Gliwicach.
Gdy lata temu Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej rozpoczynało tytaniczną pracę, która finalnie zaprowadziła tamtejsze zabytki na listę UNESCO, też nikt nie wierzył i nikt „nie zdawał sobie sprawy”. Podobnie będzie z Seidenhaus Weichmann. Wybierzcie się do Gliwic w wolnej chwili. A wcześniej obejrzyjcie zdjęcia – te współczesne i archiwalne.
Może Cię zainteresować: