Archiwum prywatne
EB Super Cup

Największa bijatyka i ostatni na lata turniej piłkarski w Spodku. Zaczęło się od rzucania kanapkami

Pamiętacie, co działo się w Spodku 17 stycznia 1998 roku? – Powstał duży popłoch i panika. Większość GieKSy ucieka. Musimy walczyć na dwóch frontach, w międzyczasie rzucanie kanapek zmieniło się w bijatykę. Jest konkret napierda***ka na krzesła, kije, pasy i co znajdowało się pod ręką – pisał kibol GKS-u Katowice. Sto osób zostało poszkodowanych, pięć trafiło do szpitala, a jedna wymagała reanimacji. Wyrwano ponad tysiąc krzesełek. To bilans ostatniego EB Super Cup.

„Football's Coming Home”, tak chyba można powiedzieć. Kiedy ostatni raz w Spodku rozgrywany był turniej piłkarski, wydobycie prowadziła jeszcze KWK „Katowice”, a Telewizja Polska emitowała „Wielką grę”. W niedzielę, 14 stycznia 2024 roku, pod 26 latach przerwy na parkiet podczas Spodek Super Cup znów wybiegną profesjonalni piłkarze, ale ty razem z zaprzyjaźnionych kibicowsko drużyn:

  • GKS Katowice,
  • FC Banik Ostrawa,
  • Górnik Zabrze,
  • Podbeskidzie Bielsko-Biała,
  • ROW Rybnik,
  • FK Železiarne Podbrezová.

O ostatnim turnieju piłkarskim w Spodku mówiła cała Polska, ale nie z powodu fantastycznego widowiska, które stworzyli piłkarze. W roli głównej wystąpili pseudokibice. Reporterzy w wieczornych programach informacyjnych podawali przede wszystkim liczbę rannych oraz wyrwanych krzesełek, a także liczyli straty (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco – https://www.slazag.pl/newsletter).

Największa bijatyka i ostatni na lata turniej piłkarski w Spodku

W środowisku kibolskim wszyscy ostrzyli sobie zęby na EB Super Cup w Katowicach. 17 stycznia 1998 roku do miasta – według różnych relacji – przyjechało kilkuset kiboli Wisły Kraków, tyle samo zaprzyjaźnionych szalikowców ŁKS-u Łódź i GKS-u Tych, a także Rakowa Częstochowa i Odry Wodzisław, kilkudziesięciu chuliganów Lecha Poznań. Najwięcej było jednak fanów Górnika Zabrze, bo około tysiąca, Ruchu Chorzów, około dwóch tysięcy, i tyle samo miejscowego GKS-u.

Do pierwszych bójek doszło jeszcze przed rozpoczęciem turnieju w tunelach i przed Spodkiem.

– Na rondzie przed Spodkiem musieliśmy się zatrzymać. Pod kasami była jakaś jazda. Z daleka nie było widać kto kogo, ale przez psie szczekaczki usłyszeliśmy, że biją się Górnik z GieKSą. Nudne było przyglądanie się z daleka, a i nasza obstawa traktowała nas lajtowo, więc spokojnie w kilku urwaliśmy się i wbiliśmy w podziemia. Zaraz jakaś grupka musiała przed nami rwać. Nie wiem, czy to byli kibole, czy ktoś przypadkowy. Sz. widział jakiś szalik, ale był w stanie po spożyciu, więc kłócić się nie będę. Jeszcze kogoś walnęliśmy w ryj i ktoś od nas przybiegł mówiąc, że idziemy pod Spodek – relacjonował jeden z kiboli Rakowa Częstochowa.

Walki na trybunach rozpoczęły się od razu podczas pierwszego meczu, choć zaczęło się od rzucania kanapkami i jabłkami. W końcu sektor GKS-u Katowice zaatakowali z dwóch stron chuligani Górnika Zabrze (przyjaźń pomiędzy szalikowcami obu klubów zrodziła się dopiero kilka lat później) oraz Ruchu Chorzów.

– Powstał duży popłoch i panika. Większość GieKSy ucieka. Musimy walczyć na dwóch frontach, w międzyczasie rzucanie kanapek zmieniło się w bijatykę. Jest konkret napierda***ka na krzesła, kije, pasy i co znajdowało się pod ręką – pisał kibol GKS-u Katowice.

Miejscowi zostali wypchnięci z trybun, tracąc kilkadziesiąt szalików. Sytuację chwilowo udało się opanować, jednak podczas trzeciego meczu na trybunach bili się już wszyscy ze wszystkimi. Najpierw kibole z Katowic szukali zemsty ba przeciwnikach z Zabrza.

– Cała hala zaczęła się naku***ać. Wisła zaatakowała Górnik z drugiej strony i kibole z Zabrza zmuszeni byli się ewakuować. Trzeba przyznać, że gdyby nie kibole Wisły, to Górnik Katowicom skóry by tanio nie sprzedał. Raków i Odra zaczęli rzucać w nas drewnianymi krzesłami. My nie byliśmy im dłużni i zaczęła się demolka krzeseł. Razem z Odrą i Rakowem atakował nas także Ruch, lecz w pewnej chwili Ruch zaatakował kiboli Odry i Rakowa, którzy musieli drzeć zelówy – podkreślił kibol ŁKS-u Łódź w swojej relacji.

Porządku wewnątrz Spodka nie umiało zaprowadzić 300 pracowników firmy ochroniarskiej, więc na pomoc wezwano kilkuset funkcjonariuszy policji. Kiedy zapanował spokój, organizatorzy poprosili przedstawicieli pseudokibiców o deklaracje, że do kolejnych awantur nie dojdzie (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco – https://www.slazag.pl/newsletter).

– Jeżeli nikt nas nie będzie atakował, to my nic nie będziemy robić ale jak (niezrozumiałe – przyp. red.), to rozpierd***my ten Spodek! – powiedział jeden z nich. Na trybunach rozległ się aplauz.

Ostatecznie około sto osób zostało poszkodowanych. Kilka z nich trafiło do szpitala, a jedna wymagała reanimacji. Cudem nikt nie zginął. Wyrwano ponad tysiąc krzesełek.