Największym wygranym budżetów obywatelskich są szkoły. Szukają tam pieniędzy nawet na... toalety

Sezon głosowań w miejskich budżetach obywatelskich można uznać za zakończony. Wiadomo już jakie projekty będą realizowane w przyszłym roku. Po raz kolejny okazało się, że w wielu miastach największymi wygranymi są szkoły i przedszkola, które korzystając ze swojej uprzywilejowanej pozycji względem reszty uczestników rozgrywki, zapewniają sobie pieniądze na inwestycje, jakie powinne być finansowane z „normalnego” budżetu gminy. Cieszą się więc dyrektorzy, cieszą rodzice uczniów i przedszkolaków, cieszą babcie i dziadkowie, którzy swym głosem dołożyli się do tego sukcesu. I tylko przedstawiciele lokalnych wspólnot mogą mieć czasem poczucie, że zostali wystrychnięci na dudka.

https://www.facebook.com/BudzetObywatelskiGliwice/photos
Budzet obywatelski Gliwice

Nowe boiska, pracownie, remonty toalet. Szkolne projekty w budżetach obywatelskich

Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła umyć ręce w toalecie szkolnej za 330 tysięcy – kpi jedna z internautek komentujących wyniki tegorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego w Katowicach.

W rzeczy samej, w stolicy regionu i ponad 2-milionowej Metropolii, Europejskim Mieście Nauki, mieście chcącym rywalizować o młode talenty z Krakowem, Wrocławiem czy Poznaniem w ramach przyszłorocznego budżetu obywatelskiego prowadzone będą remonty szkolnych sanitariatów. Wśród zwycięzców zakończonego we wrześniu głosowania naliczyliśmy trzy takie inicjatywy (za łączną kwotę niemal 905 tys. zł). Znajdziemy też zakup pieca dla szkolnej kuchni, energooszczędnego oświetlenia sali gimnastycznej, doposażenie lub modernizację szkolnych pracowni i oczywiście „klasykę gatunku” – rozliczne przyszkolne boiska i place zabaw. W sumie, na 140 zaklasyfikowane do realizacji przedsięwzięcia niemal 40 związane są ze szkołami i przedszkolami. Oczywiście pozostaje cała reszta, wśród której znajdziemy projekty związane z kulturą, sportem, rekreacją, bezpieczeństwem, aktywizacją lokalnych społeczności, bądź czytelnictwem (aktywność katowickich bibliotek musi zwracać uwagę), ale jednak zwycięzca jest tylko jeden.

Nie ma co się zresztą specjalnie pastwić nad Katowicami. U sąsiadów jest podobnie. W Bytomiu na 14 inicjatyw wybranych do realizacji w przyszłym roku w ramach BO siedem stanowią projekty szkolne i przedszkolne. W Chorzowie projekty szkolno-przedszkolne to 1/3 zwycięzców. Bardzo podobnie wygląda to w Zabrzu (tam także BO pozwoli na modernizację szkolnych łazienek w dwóch placówkach). W Rudzie Śląskiej wśród zwycięskich dużych projektów szkół nie widać, ale wśród projektów małych mamy ich już 7 na ogólną liczbę 10, które przegłosowano do realizacji. W Gliwicach na 90 wybranych projektów (trzy ogólnomiejskie i 87 dzielnicowe) doliczyliśmy się 14 szkolnych.

Z ogólnego trendu wyłamuje się tylko Dąbrowa Górnicza, gdzie wśród zwycięzców znajdziemy zaledwie jeden przedszkolny (lecz ogólnomiejski) projekt. Tamtejsi urzędnicy przyczyn tego fenomenu upatrują w tym, że projekty zgłaszane do budżetu obywatelskiego muszą mieć ogólnomiejski charakter, natomiast na szczeblu dzielnic funkcjonuje budżet partycypacyjny, w którym przed laty zrezygnowano z głosowania zastępując je rozmowami i dochodzeniem przez mieszkańców do porozumienia w sprawie wyboru najważniejszych do realizacji przedsięwzięć.

– To wymaga dużego wkładu pracy, bo to oznacza jeżdżenie na popołudniowe spotkania do 36 osiedli w mieście. Nie zawsze też daje się wypracować kompromis. Zdarzają się spięcia. Zdecydowaliśmy się jednak na takie rozwiązanie, bo po pięciu edycjach z głosowaniami na osiedlach nie mieliśmy argumentów, żeby czegoś nie dopuszczać – mówi Piotr Drygała, naczelnik Wydziału Organizacji Pozarządowych i Aktywności Obywatelskiej Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Górniczej.

Pospolite ruszenie rodziców i dziadków poza wszelką konkurencją

Dlaczego jednak czepiać się szkół i przedszkoli za ich skuteczność w walce o pieniądze z budżetów obywatelskich? Zgłaszania swoich projektów nie zakazuje im ustawa o samorządzie gminnym, określająca ogólne ramy funkcjonowania BO i przekazująca określanie m.in. zasad przeprowadzania głosowania na rady gmin. Tyle, że ta sama ustawa mówi, iż zasady przeprowadzania głosowania „muszą zapewniać równość i bezpośredniość głosowania”.

W kontekście tego zapisu można się zastanawiać, czy warunek równości zostaje tu spełniony, bo placówki oświatowe mają uprzywilejowaną pozycję względem reszty uczestników rozgrywki o pieniądze BO. Nie muszą bowiem szukać głosów poza swymi murami – potencjalni glosujący przychodzą tam sami, po naukę (uczniowie), albo na spotkania rodzicielskie (a początek roku szkolnego pokrywa się z sezonem głosowań). A za ich pośrednictwem można z informacją o projekcie dotrzeć dalej, do babć, dziadków, cioć, wujków itd.

Owszem, z faktu obecności klientów korzystają przy promocji swoich projektów biblioteki, przychodnie zdrowia czy spółdzielnie mieszkaniowe, ale w tych przypadkach klientów nie jest tak wielu jak w przypadku oświaty, a zatem i możliwości mobilizacji są mniejsze.

W normalnym budżecie pieniędzy brak, więc szuka się ich w budżecie obywatelskim

Trudno się dziwić, że placówki oświatowe, mimo związanych z tym kontrowersji, ale i braku formalnych przeszkód wyciągają rękę po pieniądze z BO. Skoro niezbędnych (czy tych wymarzonych) inwestycji nie udaje się przeprowadzić w ramach „normalnego” budżetu gminy, to szuka się innych sposobów.

Te rzeczy nie powinny podlegać jakiekolwiek ocenie wykonalności przez mieszkańców, natomiast powinny być realizowane obligatoryjnie w ramach działań jednostki samorządowej w momentach kiedy to jest konieczne. Robicie sobie żarty z ludzi płacących podatki uzależniając modernizacje niezbędnych elementów w szkołach od wyników głosowania – komentuje w mediach społecznościowych Katowic jeden z internautów odnosząc się do wyników tegorocznego głosowania.

Urzędnicy rozkładają ręce tłumacząc, że są zablokowani przepisami (ustawa traktuje BO jako konsultacje, a więc mogą w nich udział wszyscy, niezależnie od wieku). Tu i ówdzie presja miejskich aktywistów, zwracających uwagę na „błędy i wypaczenia” budżetów obywatelskich, przynosi jednak efekty. W Gdańsku już kilka lat temu do przepisów regulujących funkcjonowanie miejskiego BO dołożono zapis, że Wydziały i Biura Urzędu Miejskiego oraz jednostki organizacyjne miasta nie mogą brać udziału w promowaniu projektów. Mogą ogólnie zachęcać do głosowania, ale nie wskazywać konkretnych projektów. Urzędnicy tłumaczyli, że zdecydowali się na taki krok, gdyż dominacja szkolnych projektów demotywuje innych potencjalnych pomysłodawców.

Z kolei w Gorzowie Wielkopolskim w ramach BO wydzielono pulę dotyczącą wyłącznie terenu szkół i to dyrektorzy tych placówek we własnym gronie ustalają, które zadania realizowane są w danym roku. Czy u nas ktoś pójdzie tym tropem? W Gliwicach aktualnie trwają konsultacje mające dostarczyć informacji o tym, jakich zmian w BO oczekują mieszkańcy. Wśród propozycji jest m.in. właśnie zakaz poddawania pod głosowanie projektów na terenach szkół.

Artur walasik 2

Może Cię zainteresować:

Dr hab. Artur Walasik z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach odpowiada: Czy miasto może zbankrutować? Jak wiele dzieli od tego Zabrze?

Autor: Michał Wroński

06/09/2024

Tartan będzie odnowiony z pieniędzy budżetu obywatelskiego

Może Cię zainteresować:

Budżet obywatelski - Ruda Śląska miastem boisk i placów zabaw. Czyli jak gmina własne zadania spuszcza na mieszkańców

Autor: Jacek Skorek

26/09/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon