W Katowicach i Sosnowcu gwałtownie ubyło mieszkań na wynajem
Od 23 lutego do połowy marca liczba mieszkań do wynajęcia w Katowicach spadła o ponad ¼ (z ponad 1100 do niespełna 800). Podobnie było w Sosnowcu (spadek ze 174 do 128). Takie dane przynosi branżowy raport firmy Expander i Rentier.io. Jego autorzy nie mają wątpliwości, że rosnący popyt na rynku najmu to efekt napływu uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy.
Spadek liczby mieszkań do wynajęcia dotyczy całej Polski. We Wrocławiu w ciągu pierwszych trzech tygodni wojny z rynku zniknęło 60 proc. mieszkań, w Krakowie 55 proc., zaś w Rzeszowie 46 proc. (średnia dla 16 analizowanych miast to minus 39 proc. ofert). Na tym tle spadki notowane w Katowicach, czy Sosnowcu nie są aż tak wielkie, ale eksperci nie mają wątpliwości, że to jeszcze nie koniec ubytku mieszkań z rynku.
- Popyt będzie się wyrównywał, bo uchodźcy będą szukać mieszkań tam, gdzie one jeszcze są – mówi nam Jarosław Sadowski, analityk rynku nieruchomości Expandera.
Mniej mieszkań na rynku to siłą rzeczy droższe ceny wynajmu tych, które pozostały. Najbardziej dynamiczny wzrost nastąpił we Wrocławiu, gdzie wynajem mieszkania między 23 lutego, a 15 marca podrożał o 12 proc. W Katowicach jeszcze tego aż tak bardzo nie widać – koszt wynajęcia mieszkania wzrósł jedynie o 2 proc. Wyjątkiem od reguły jest Sosnowiec, gdzie choć mieszkań na wynajem ubyło, to cena wynajmu nieznacznie spadła (o 2 proc.).
Analogiczne spostrzeżenia mają przedstawiciele innych firm działających na rynku nieruchomości. Na początku marca (w porównaniu do ostatniego tygodnia lutego) liczba wyświetleń ogłoszeń dotyczących mieszkań i pokoi na wynajem w Polsce na portalu Otodom zwiększyła się o 166 procent, zaś na OLX o 114 proc. Na samym oglądaniu się nie kończy – w serwisie Otodom ubyło 19 proc. ogłoszeń, a w OLX – 27 proc.
– Nie można wykluczyć, że w rzeczywistości dostępność mieszkań jest jeszcze mniejsza: część tych ogłoszeń może dotyczyć mieszkań, które są już zarezerwowane – ocenia Jarosław Krawczyk z Otodom.
-
Istnieje
duże ryzyko, że brak dostępnych mieszkań spowoduje, że skokowo
wzrosną ceny wynajmu
– dodaje.
Potrzeba wsparcia na budowę nowych mieszkań – apelują samorządowcy
Rosnący popyt i ceny mieszkań na wynajem to tylko jeden z aspektów szerszego wyzwania jakim jest konieczność znalezienia zakwaterowania przez ukraińskich uchodźców. Dziś znaczna część z nich korzysta z gościny w prywatnych domach i mieszkaniach, część została ulokowana w hotelach, akademikach, ośrodkach pomocy społecznej, parafiach, remizach, czy salach gimnastycznych, ale taki stan rzeczy nie będzie (a przynajmniej nie powinien) trwać wiecznie. Na to jednak, że wszystkie te osoby docelowo pomieści rynek wtórny – zdaniem ekspertów – raczej nie ma co liczyć.
- Nie było tak dużej puli mieszkań na wynajem, aby móc liczyć na taki scenariusz. Co prawda w okresie pandemii i przejścia części studentów na zdalny model nauki trochę tych mieszkań przybyło, ale nie na tyle, by to wystarczyło w obecnej sytuacji – ocenia Jarosław Sadowski.
Na mieszkania od miasta uchodźcy nie mają co liczyć. A przynajmniej nie od razu. Zgodnie z przepisami muszą ustawić się na końcu długiej kolejki oczekujących na lokale komunalne. I swoje w niej odczekać.
- Nie mogę zrobić czegoś takiego, że ta gliwicka kolejka będzie stała, a ja będę przydzielał mieszkania Ukraińcom. Trzeba uruchomić nowy zasób komunalny - jasno mówił kilka dni temu w Radiu Piekary prezydent Gliwic Adam Neumann.
-
Potrzeba jakiegoś rządowego wsparcia na budowę nowych mieszkań –
wzywał
w tej samej stacji
wiceprezydent Tychów, Maciej Gramatyka.
Może trzeba było remontować pustostany?
O potrzebie uruchomienia uruchomienia jakiegoś programu nakierowanego na budowę, czy chociażby remontu już istniejących mieszkań mówią też branżowi eksperci. W tym kontekście pojawia się np. wątek ewentualnego przywrócenia do możliwości zamieszkania pustostanów. Ile ich jest?
Raport Instytutu Rozwoju Miast i Regionów z 2018 r. informował, że same tylko Katowice mają prawie 1800 pustostanów, Bytom – ponad 1700, a Chorzów - ponad 800. W sumie, w skali całego województwa lokali takich było ponad 10 tysięcy (w skali kraju ponad 54 tys.).
Zasób ten jednak, ze względu na jego kiepski stan, koszty ewentualnego remontu i często zagmatwane sprawy własnościowe, postrzegany był jako problem, a nie szansa na zwiększenie puli mieszkań komunalnych – pojawiały się wręcz głosy, że lepiej wyburzyć kamienice z pustostanami, aniżeli borykać się z ich utrzymywaniem, czy remontem. Można tylko gdybać jak wyglądały zasoby mieszkaniowe gmin i ich możliwości zareagowania w obecnej sytuacji, gdyby w przeszłości powstał jakiś kompleksowy program ukierunkowany na rewitalizację pustostanów.
- Programy rewitalizacji rzadko zawierają pomysły na wykorzystanie nieruchomości i możliwe zmiany funkcji budynków i lokali. Głównie dotyczą aktywności gospodarczej, aspektów wizualnych i poprawy jakości przestrzeni publicznych i infrastruktury. Dla wymienianych w tych dokumentach licznych budynków niema pomysłu na adaptacje lub przystosowanie – już kilka lat temu wytykali autorzy raportu opracowanego przez Centrum Doradztwa Rewitalizacyjnego Instytutu Rozwoju Miast i Regionów.