Nasz dziennikarz z Ukrainy: Już ponad 250 dni wojny. Przygotowujemy kolejny transport leków i żywności - do Lwowa i Winnicy

Nie ustają ostrzały artyleryjskie przyfrontowych miasteczek, nie ma też dnia bez rakietowego ataku na kluczową infrastrukturę w dużych miastach Ukrainy. W wielu prąd jest reglamentowany. Są i takie, gdzie od tygodnia nie ma energii ani wody. A temperatury coraz niższe.

Zniszczenia na Ukrainie

Tydzień zaczął się Ukrainie alarmami przeciwlotniczymi. W całym kraju rozbrzmiały syreny, a chwilę później spadły rosyjskie rakiety. Uderzenia poszły między innymi na Kijów i Winnicę. Rakiety zniszczyły elektrownię niedaleko Krzemieńczuka, dymy unoszą się nad trafionym Zaporożem. W wielu dzielnicach blackout. W części Kijowa nie ma prądu i wody. Podobnie w Czerkasach, Charkowie, Wyszogrodzie, Krzywym Rogu, Połtawie...


Władze Ukrainy zaapelowały do mieszkańców o trzymanie się z dala od dworców kolejowych, centrów handlowych, dworców autobusowych, infrastruktury cywilnej i wszelkich innych zatłoczonych miejsc...

W Dnieprze rakieta uderzyła w stację benzynową, zginęła kobieta w ciąży i jej mąż. Cywile giną każdego dnia na skutek ostrzałów artyleryjskich i rakietowych. Giną też żołnierze ukraińscy. Oficjalnie mówi się o 50-100 dziennie. Najcięższe walki trwają na wschodzie kraju. Z naszymi braćmi z batalionu Gwardii Narodowej Ukrainy mamy kontakt raz na tydzień. Bo w okopach nie ma ogrzewania, prądu, ani Internetu. Z powodów bezpieczeństwa. Każda emisja cieplna czy radiowa może od razu sprowokować ostrzał. Ze szczątkowych informacji wiemy, że walczą i „wszystko dobrze”. Ale bardzo proszą o leki. I zimowe mundury...

Ginąca pomoc

Wszechobecna korupcja w Ukrainie odbija się też na dostawach pomocy humanitarnej. Nie jest tajemnicą, że wysyłane z Zachodu żywność, leki, ubrania – często „giną” po drodze. Od niedawna „mytnicy” nawet w przypadku transportów humanitarnych wymagają pełnej listy przewozowej i potwierdzenia odbiorcy. Ale i to nie jest wielką przeszkodą dla różnej maści oszustów, którzy w wojnie widzą okazję do uskubnięcia czegoś z licznych, płynących ciągle darów.

- Ostatnio zadzwonili do mnie z SBU z pytaniem, czy dotarły do mnie te dwa tiry z pomocą humanitarną – opowiada nam jeden z księży w obwodzie lwowskim. - Aż mnie zatkało. Żadna pomoc nie przyjechała.

Okazało się, że ktoś zadeklarował na granicy, jakoby dwie ciężarówki towaru były przeznaczone dla polskiej parafii. Tylko, że nigdy do celu nie dotarły.

- To żadna nowość. Kto nie wie, jak pomagać i komu – wybiera na przykład oficjeli miejskich. Byle ktoś odebrał. A potem, zamiast do potrzebujących, trafia to do sklepów – mówi polski ksiądz. - W naszej okolicy już były takie przypadki.

Śląska Fundacja Cross Borders, której członkowie od początku wojny niosą pomoc humanitarną, medyczną i wojskową na terenie Ukrainy, tym razem przygotowuje transport żywności i leków dla najbardziej potrzebujących. Część trafi do polskich parafii w obwodzie lwowskim, część do Fundacji „Dajemy Miłość” w Winnicy.

- U nas dużo jest uchodźców, którzy nie mają co jeść, nie mają dachu nad głową. Z radością przyjmiemy wszystko, co macie – mówi nam Witalij Doniec, założyciel ukraińskiej fundacji. - Gdybyście mieli leki, te podstawowe, na przeziębienie, dla dzieci – wszystko się przyda.

Wysyła też długą listę sprzętu medycznego, który jest „pierwszą potrzebą”.

- To dla szpitala wojskowego w obwodzie chersońskim. Jeszcze dwa miesiące temu stacjonowały tam wojska rosyjskie. Teraz to nasza ziemia. Ale wszystko jest zniszczone i rozkradzione. Musimy szpital stworzyć od nowa – mówi Witalij.

A o wsparcie na zakup potrzebnego sprzętu – coraz trudniej. Polacy są już znużeni wojną. Choć przed świętami znów może być zryw. Oby celowy, bo wysyłanie byle czego pod granicę – skończyć się może tak, jak na początku wojny, gdy magazyny w Przemyślu pękały w szwach, a nikt nie wiedział co i komu wysyłać.

- Dlatego tak ważna jest wiedza, co i komu w danym okresie jest potrzebne. My to wiemy, bo jesteśmy w stałym kontakcie z ukraińskimi żołnierzami, szpitalami i fundacjami – mówi Jacek Dutkiewicz, założyciel Fundacji Cross Borders z Katowic.

Ukraińcy też zmęczeni „bieżeńcami”

Ale uchodźców ze wschodu kraju, którzy trafili w bezpieczne zachodnie rejony Ukrainy, często mają już dość mieszkańcy.

- Zachowują się, jakby im się wszystko należało. Do pracy nie pójdą, bo oni „bieżeńcy”. Mieszkanie im się należy, pomoc im się należy, pieniądze też. A potem wszystko przepijają – mówią w Mościskach.

Dlatego w wielu miastach zachodniej Ukrainy wprowadzono ograniczenie sprzedaży alkoholu. W sklepach, ale również w knajpach, można go kupić tylko do 19-tej. Stąd powszechnym widokiem w lokalach, kiedy dochodzi 7-ma wieczorem, są pełne, zastawione po brzegi piwem i wódką stoły. Bo spożywać można do zamknięcia, tylko po 19-tej nie można już kupić.

„Bieżeńcy” irytują mieszkańców z jeszcze jednego powodu. Kiedy lokalnych młodych mężczyzn wojsko zabiera z domów – tych nie można wziąć. Bo to nie ich „WKU”.

- Wielu chłopaków od nas zabrali do wojska na początku wojny. Teraz już nie chcą iść, bo widzą, że niewielu wraca. Zwłaszcza od powołania do brygady jaworowskiej uciekają. Mówią o niej, że jest przeklęta – wspomina ksiądz Andrzej z Krysowic.

Chodzi o bazę w Jaworowie, która podczas ćwiczeń formowanych tam jednostek wielokrotnie była celem rosyjskich ataków. Wielu żołnierzy zginęło, zanim ukończyło szkolenie. Wielu też z wojny już nie wróciło. Nieoficjalnie mówi się o 80 tysiącach zabitych i ciężko rannych. Ukraina staje się krajem samotnych matek z dziećmi i rodziców o smutnych oczach...

Embargo na pokaz

Jeden z kierowców pracujących w dużej firmie spedycyjnej opowiedział nam, jak wygląda "embargo" na dostawy do Rosji.

- W firmie, w której pracuję, jeździ blisko 100 tirów. Jeżdżą pełne do Rosji i pełne towaru wracają. Export-import w pełnym wymiarze. Transporty jadą z Niemiec, Belgii, Holandii, Włoch. Wszystko idzie - przemysłówka, elektronika, spożywka. Na Białorusi się przepinają, żeby wszystko zgadzało się w papierach i jazda - do Rosji - opowiada nam kierowca.

Tak w praktyce wygląda kolejny pakiet unijnych sankcji wobec Rosji.

Co "najśmieszniejsze" - większość kierowców tych tirów, to Ukraińcy..

Jeśli chcecie wesprzeć nas w działaniu w jakikolwiek sposób – informacje o Fundacji Cross Borders znajdziecie na facebooku – strona: https://www.facebook.com/fundacjacrossborders, grupa: https://www.facebook.com/groups/2200234216790310. W zakładce Informacje/informacje szczegółowe – podane są numery kont bankowych. W razie jakichkolwiek pytań - można też dzwonić, pisać do nas poprzez messenger lub mail podane na stronie.

Jacek Skorek z Ukrainy 1

Może Cię zainteresować:

Nasz dziennikarz z Ukrainy: Zabraliśmy kacapom 5 transporterów i wozów bojowych, a teraz czołg

Autor: Jacek Skorek

24/10/2022

Nasi ratownicy i Oleksandr Usyk

Może Cię zainteresować:

Nasz dziennikarz w Ukrainie. "Dowiedział się, że jedziemy z lekami z Polski do szpitala i wpadł pomóc". Kto? Ołeksandr Usyk!

Autor: Jacek Skorek

12/10/2022

Nasz dziennikarz na Ukrainie3

Może Cię zainteresować:

Nasz dziennikarz w Ukrainie dostarcza leki i wyposażenie żołnierzom na froncie. „Do Winnicy praktycznie wojny się nie czuje. Piękne drogi, ukraińskie lato."

Autor: Jacek Skorek

06/07/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon