Od worków z piaskiem do stalowych zapór. Szybkie rozwiązanie na błyskawiczną powódź
Na pierwszy rzut oka wygląda trochę jak… brama do garażu. Przeznaczenie tej konstrukcji jest jednak zupełnie inne. Składająca się z pionowych słupów i ułożonych między nimi, jedna na drugiej, poziomych belek mobilna tama przeciwpowodziowe ma uniemożliwić wodzie przelanie się przez wały przeciwpowodziowe, a nawet bronić poszczególnych budynków, czy sektorów miasta. To ma być uwspółcześniona wersja stosowanych od dawna zapór z worków z piaskiem.
- Takie rozwiązania pozwalają się zabezpieczyć lokalnie, ale dzięki nim przy takich powodziach jak w tym roku, większy obszar może zostać ochroniony. Obecnie prognozowanie pozwala na pewne wyprzedzenie faktów, przynajmniej kilka lub kilkanaście godzin wcześniej możemy stwierdzić, że istnieje niebezpieczeństwo i stosowanie takich szybkich rozwiązań pozwala nam się do tego przygotować – tłumaczy dr Paweł Łabaj z Głównego Instytutu Górnictwa–Państwowego Instytutu Badawczego. To właśnie GIG jest jednym z trzech członków nieformalnego konsorcjum, jakie zawiązało się po wrześniowej powodzi poszukując rozwiązań, które mogłyby w przyszłości pomóc mieszkańcom z zagrożonym przez rzeki gmin.
Takie systemy istnieją już w Europie. Ten ma korzystać z gotowych już elementów
- To nie są systemy, które są w stanie przyjąć na siebie czoło fali powodziowej. One mają wykorytować wodę powodziową i wyprowadzić ją w odpowiednie miejsce. One muszą funkcjonować łącznie z wałami przeciwpowodziowymi lub być ich elementem - mówi Mariusz Nonna–Bachoń, wiceprezes ds. strategii i rozwoju Przedsiębiorstwa Budowy Szybów, które również weszło w skład wspomnianego konsorcjum.
- Ten system jest wzorowany na rozwiązaniach światowych. Takie systemy istnieją w dużych miastach europejskich – dodaje wiceprezes PBSZ-u.
Założenie było proste: system miał być łatwy w montażu i rozbiórce, a ponadto wykorzystywać elementy, które i tak są standardowo produkowane w Polsce tak, aby w związku z tym projektem nie trzeba było uruchamiać żadnej nowej specjalnej produkcji. I te założenia zostały zrealizowane – tworząc mobilne tamy skorzystano ze stalowych profili wytwarzanych w gliwickiej Hucie Łabędy.
Koszty zakupu "obiecujące". Czy rząd i samorządowcy ocenią to podobnie?
To na razie wstępna koncepcja. W kolejnym etapie trzeba będzie dograć szczegóły związane z uszczelnieniem konstrukcji i fundamentami, które miałyby utrzymać zaporę w terenie (mówi się o elementach wbudowanych w chodnik lub montowanych w wale przeciwpowodziowym). Przedstawiciele PBSZ sądzą, że zajmie to jeszcze kilka tygodni. Na razie nie chcieli mówić o ewentualnym koszcie takiej konstrukcji, ale są zdania, że na tle podobnych rozwiązań wygląda to „dość obiecująco”.
- Będziemy chcieli się dostać z tymi rozwiązaniami zarówno do przedstawicieli rządu, ale też do samorządowców, zwłaszcza z tych miast, przez które przechodzi nurt rzeki – zapowiada Jarosław Zagórowski, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa.
- Myślę, że takie rozwiązania w obszarach miejskich będą coraz częściej stosowane, bo miasta muszą się przygotować do sytuacji kiedy te powodzie będą występowały znacznie częściej – przewiduje dr Łabaj.