W wyobraźni polskich widzów "Znachor" to rok 1981, to Jerzy
Bińczycki, Anna Dymna i Piotr Fronczewski ze swoim: "Proszę państwa,
Wysoki Sądzie, to jest profesor Rafał Wilczur". Ale powieść Tadeusza
Dołęgi-Mostowicza po raz pierwszy została przeniesiona na ekran jeszcze
przed wojną i w tej historii właśnie pojawia się mały Franek Pieczka.
Wilczur przedwojenny
Wielki
aktor z naszego Godowa od dziecka był zafascynowany kinem. Dokładnie
odwrotny pogląd sytuacji miał w domu Pieczków ojciec pana Franciszka.
"Nie chciał, żebym do kina chodził. Mówił, że to świństwo,
deprawacja i bezbożność" - wspominał. Gdy później Pieczka chodził
oglądać filmy do kina w Wodzisławiu, tata nieprzejednany złorzeczył pod
nosem: „Pierona, żeby tam bomba jaka rypła, żeby to bezbożnictwo
rozwaliła!”.
Tu drobny szczegół, żeby zrozumieć jak to bywa z ojcami. Pieczka senior za młodu sam grywał w amatorskim teatrze. Życie jednak nauczyło go, że aktor to "Hungerkünstler" - głodujący artysta. Dlatego tak zachęcał Franka, żeby jak wszyscy Pieczkowie chycił się roboty na grubie.
Wracając do "Znachora". Mówimy o filmie z
"1937", który był kasowym przebojem polskiego przedwojennego kina. Do
tego stopnia, że przed wrześniem 1939, dokręcono jeszcze - dziś
powielibyśmy - dwa sequele: "Profesor Wilczur" i "Testament profesora
Wilczura" (dziś zaginiony). W roli Wilczura alias Antoniego
Kosiby: legendarny Kazimierz Junosza-Stępowski.
- Gdy w 1938 roku Polacy wkroczyli na Zaolzie, pomaszerowałem z Godowa do czeskich Petrovic, żeby zobaczyć „Znachora”. Junosza-Stępowski był w tej roli nieprawdopodobny! Ze starszymi kolegami zasuwaliśmy do kina z kilkanaście kilometrów na piechotę - opowiadał Pieczka.
10-letni wówczas Franek wraca do domu. Ojciec czeka z pasem. Przedwojenne śląskie wychowanie.
- Lał mnie pasem po gołym tyłku i krzyczał: „Jo ci dom Znachora! Jo ci dom Znachora!”. Gdy już zostałem aktorem, żartowałem z ojcem: „Widzisz, jak to bicie pasem mi było potrzebne” - wspominał Pieczka.
Premiera w połowie roku
Nie ma co streszczać "Znachora", ale dla niewtajemniczonych... Oto, co o nowej produkcji pisze Netflix: "Szanowany chirurg profesor Rafał Wilczur traci rodzinę i pamięć. Wiele lat później, zapomniany i biedny, spotyka swoją córkę. Na podstawie kultowej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza". W roli tytułowej Leszek Lichota. W roli jego córki Maria Kowalska. A ponadto, m.in.: Anna Szymańczyk.Mirosław Haniszewski, Mikołaj Grabowski, Izabela Kuna, Paweł Tomaszewski, Małgorzata Mikołajczak i Łukasz Szczepanowski. Premiera w połowie 2023 roku.
Zanim widzowie zgodnie stwierdzą, że film Jerzego Hoffmana z Bińczyckim jest jednak niedościgniony, być może wersja Netflixowa zauroczy kogoś tak, jak wersja przedwojenna zauroczyła Franciszka Pieczkę. Reżyserem nowego "Znachora" jest w końcu absolwent katowickiej filmówki: Michał Gazda.
Może Cię zainteresować: