Naprawdę przeprowadził się pan na
Nikisz?
Naprawdę.
I to naprawdę najpiękniejsze miejsce, w jakim mieszkałem.
Na
pewno najmodniejsze wśród polityków. Sąsiedzi nie narzekają, że
kolejny sprowadza im się na dzielnię i przekonuje ich, jakie to
„najpiękniejsze miejsce”?
Przeciwnie.
Na Świętej Anny jest sklep spożywczy, w nim pani, która
podkreśla, że każde dobre słowo o Nikiszu jest cenne, bo wciąż
nie wszyscy doceniają jego magię. Czy to modne miejsce? Nie wiem.
Wiem za to, że mieszkałem we Wrocławiu, w Warszawie, w Brukseli i
Rybniku. Tutaj wstaję, otwieram oczy i czuję, że kocham ten widok
i klimat. Że jestem u siebie.
A
na Załężu był?
Był.
Na legendarnym, załęskim bazarze swoje początki miał przecież
niejeden katowicki biznes. Magię lat 90 czuć tam do dziś. Od
tygodni prowadzę intensywną kampanię w Katowicach. Nie ukrywam, że
z Katowic nie pochodzę, ale – jak większość Ślązaków –
Katowice znam i lubię. To tutaj przyjeżdżało się do najlepszych
restauracji, sklepów, teatru, kawiarni. Jestem też zakochany w
NOSPR i architekturze wokół Spodka. I może potrzebowałem takiej
okazji, jak start do Senatu z Katowic, by odkryć Nikiszowiec jako
świetne miejsce do mieszkania. Biuro senatorskie chciałbym mieć w
Fabryce Porcelany, z Katowicami wiążę też plany o zrealizowaniu
mojego celu związanego z pasją do latania, jestem już w kontakcie
z Aeroklubem Śląskim, chciałbym zrobić licencję pilota. Może
się pan wyzłośliwiać, ale mówię szczerze.
Podoba Ci się ten artykuł? Zapisz się do newslettera ŚLĄZAGA, a będziesz mieć pewność, że nie przegapisz innych naszych ciekawych tekstów. Zapisy: www.slazag.pl/newsletter
Ja
się nie wyzłośliwiam. W imieniu władz Katowic cieszę się, że
miasto ma nowego mieszkańca. Pytanie, czy na stałe?
Na
stałe, zdecydowanie. W Polsce próbowałem wszystkiego. Gdy moi
rówieśnicy wyjeżdżali za granicę, skończyłem studia na
Uniwersytecie Ekonomicznym, rozkręciłem swój biznes, zaangażowałem
się w politykę. Starałem się udowodnić, że tu jednak się da.
Dziś z podobnym nastawieniem kandyduję do Senatu. Uważam, że
Katowice mają ogromny, nieodkryty potencjał.
A
jeśli pan przegra wybory, też zostanie na tym Nikiszu?
Jedyną
rzeczą, która byłaby mnie w stanie wygonić ze Śląska czy z
Polski to szalona koalicja PiS i Konfederacji, planująca polexit.
Ale to nie czas na takie scenariusze.
Ten
potencjał Katowic. Na czym pańskim zdaniem polega?
Stolica
metropolii, stolica województwa, stolica regionu ze swoją własną,
atrakcyjną tożsamością kulturową. Centrum akademickie, biznesowe
a przede wszystkim miasto, które dokonało tego wszystkiego w ciągu
paru dekad, przechodząc niewiarygodną przemianę. W XXI wiek
Katowice wchodziły jako ośrodek podupadającego przemysłu, dziś
są nowoczesnym europejskim miastem.
To
dwie rzeczy, które Katowice będą zawdzięczać swojemu senatorowi.
Zamierzam
wspierać katowicki samorząd, decentralizację, pomysły ludzi,
którzy starają się zmieniać Katowice, od polityki, przez biznes,
po kulturę. Po drugie, pieniądze europejskie…
Te,
które Donald Tusk odblokuje w jeden dzień po wyborach?
Mam
raczej na myśli katowicki lobbing na poziomie ministerialnym i
europejskim. Żeby wykorzystać każdą okazję, którą daje
czekająca Śląsk transformacja.
To
pan powinien zostać radnym sejmiku, bo pieniądze na transformacje
dzieli marszałek. O ile je w końcu dostaniemy.
Nie
chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o komunikację z ludźmi, którzy
dziś pracują w górnictwie i sferze okołogórniczej, żeby w końcu
wiedzieli, jak ma wyglądać ta transformacja w perspektywie
kolejnych dekad. Transformacja dla mnie oznacza nowe szanse dla
młodych ludzi – oni muszą wiedzieć, że warto na Śląsku
zostać, studiować, zakładać rodzinę. Wykorzystywanie mandatu
senatora w dużej mierze polega właśnie na lobbingu w takich
sprawach.
Będzie
pan namawiał młodych ludzi, żeby nie wyjeżdżali z Katowic?
Zawsze.
Ale jako kandydat lewicy mogę pochwalić się najlepszym postulatem
odpowiadającym na potrzeby młodych ludzi, również w Katowicach:
to budowa 300 tys. mieszkań na wynajem dla osób, które dziś zdane
są na rodziców albo sztucznie zawyżone przez deweloperów ceny
mieszkań.
Są
ostateczne wyniki spisu powszechnego. I pokazują one…?
Że
jako Ślązacy jesteśmy największą mniejszością etniczną w
Polsce. Że mamy pełne prawo, by walczyć o zapisanie w Konstytucji
prawo do ochrony naszej tożsamości, w tym języka regionalnego.
Dziś, dzięki wysiłkom środowisk regionalnych, jedno i drugie jest
popierane przez liderów wszystkich ugrupowań opozycji
demokratycznej w Sejmie. Nowa ustawa o mniejszości etnicznej, którą
napisałem wspólnie z Rafałem Rzepką, została podpisana przez
cały klub Nowej Lewicy. To pokazuje, że politycy zaczęli poważnie
traktować sprawę śląskiej tożsamości. Spis Powszechny dał temu
argumenty.
Język
regionalny i mniejszość etniczna to dwie sprawy do załatwienia
przez nowy rząd, o ile stworzy go dzisiejsza opozycja?
Tak.
Przypominam, że ostatni deklarację w tej sprawie złożył szef PO,
Donald Tusk. Są też deklaracje Szymona Hołowni i Władysława
Kosiniaka-Kamysza. Deklaracje o poparciu mniejszości padły po
złożeniu przeze mnie stosownej ustawy.
Ale
dziś PO zapowiada tylko język regionalny. To jak pan traktuje tą
drugą deklarację szefa Platformy?
Uznanie
Ślązaków za mniejszość etniczną, to jeden z moich
najważniejszych celów politycznych. To także mozolny proces, który
trwa. Rząd PiS przez 8 lat ignorował nasze postulaty i być może
również dzięki temu połączyły one opozycję. Dziś mamy
deklaracje od politycznych liderów. Można powiedzieć, że to tylko
deklaracje, ale nawet tego nigdy wcześniej nie było. Przecież to
rząd Ewy Kopacz wyrzucił poprzednią ustawę o śląskiej
mniejszości do kosza. Natomiast gdy dziś Donald Tusk, lider
największej partii opozycyjnej, który zdobywał doświadczenie w
wielokulturowej Europie mówi, że poprze śląską mniejszość
etniczną, to wierzę, że odrobił lekcję z szacunku dla nas.
Tomasz
Słupik, który kandyduje do Sejmu z listy KO, mówi, pytany o tę
wiarę: „Nie wierzę politykom jak psom. Jako Ślązak mam prawo do
sceptycyzmu”.
Ja
wierzę przede wszystkim w ciężką pracę. Na poziomie Sejmu i
Parlamentu Europejskiego wykonaliśmy tę pracę z Łukaszem Kohutem
czy Moniką Rosą i widzimy, jak podejście do języka regionalnego
czy mniejszości etnicznej zmieniało się z roku na rok.
A
z czego, poza kampanią, wynikają te zmiany?
Z
pracy, z obserwacji, z powtarzania w kółko tego samego. Że język
regionalny i mniejszość etniczna należy się Ślązakom jak, za
przeproszeniem, psu buda. Uważam, że lewica, która w stu
procentach poparła moje postulaty prośląskie, ośmieliła resztę
opozycji, w tym samego Tuska i dziś to temat, który nie wzbudza
dawnych kontrowersji.
Więc
optymistyczny scenariusz z dwoma najważniejszymi postulatami
tożsamościowymi? Zakładając oczywiście, że po 15 października
lewica będzie o tym decydować.
Lewica
poprze ustawę o języku regionalnym, która jest postulatem KO,
realizującym ustawę złożoną przez Monikę Rosę, na pierwszych
100 dni rządzenia. Deklarację Tuska z Olsztyna o poparciu
mniejszości etnicznej traktuję śmiertelnie serio i będzie to
wyzwanie, którym zajmiemy się zaraz potem. Nie zejdę z drogi
konsekwentnego domagania się jej realizacji.
Kiedy?
Trudno
wyznaczać terminy, ale traktujemy się poważnie, zakładamy dobrą
wolę i chęć współpracy w tym zakresie, dlatego uważam, że
horyzontem czasowym dla uznania Ślązaków za mniejszość etniczną
będzie kolejna kadencja Sejmu.
To
proszę jeszcze wytłumaczyć mieszkańcom Śląska, co zmieni to w
ich życiu. Gdy już będą mniejszością.
Jako
Ślązak mieszkam, zarabiam, płacę podatki w kraju, który ignoruje
moje istnienie. Ślązacy są mniejszością etniczną, spełniamy
wszystkie wymogi i dobrze wiemy, czego chcemy. Prawie 600 tysięcy
deklaracji narodowości śląskiej w spisie powszechnym. Chciałbym,
żeby w śląskich szkołach uczono również śląskiej historii,
żeby śląska kultura była wspierana przez państwo, które budują
i rozwijają również Ślązacy. Nie chcę być patologią,
zakamuflowaną opcją ani volksdeutschem. Oczekuję szacunku i
wywiązywania się z podstawowych praw, jakie daje mi Konstytucja i
prawo obowiązujące w UE. Wierzę, że rozwijająca się śląska
kultura, w tym język, cała „legalizacja” naszej etniczności w
Polsce, pomogą w budowaniu prawdziwych politycznych elit mojego
heimatu. Bo dziś, zwyczajnie ich brakuje.
---------------------------------------------------------------------------------
Podoba Ci się ten artykuł? Zapisz się do newslettera ŚLĄZAGA, a będziesz mieć pewność, że nie przegapisz innych naszych ciekawych tekstów. Zapisy: www.slazag.pl/newsletter
Może Cię zainteresować:
Tomasz Słupik: Język śląski? Nie wierzę politykom jak psom. Jako Ślązak mam prawo do sceptycyzmu
Może Cię zainteresować: