Kilka tygodni temu w katowickim Spodku mieliśmy finał mistrzostw świata z udziałem reprezentacji Polski siatkarzy. Pozostał niedosyt, bo Biało-Czerwoni ostatecznie musieli zadowolić się srebrnymi medalami. To jednak i tak był wielki sukces, który potwierdził, że nasza siatkówka to absolutny światowy top.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w kobiecej siatkówce. Nasza drużyna narodowa w XXI wieku święciła sukcesy, ale jedynie w mistrzostwach Europy. W mistrzostwach świata graliśmy rzadko i przeważnie kończyło się szybkim odpadnięciem. Ostatni medal mieliśmy w... 1962 roku.
Awans, którego nikt się nie spodziewał
Przed tegorocznym mundialem kobiet nikt nie miał wielkich oczekiwań. Wyjście z grupy wydawało się pewniakiem, ale nikt nie liczył na taki sam scenariusz w następnej fazie zawodów. Okazało się jednak, że wszyscy nie docenili drużyny, którą od kilku miesięcy prowadzi Stefano Lavarini.
Polki zaczęły się wzbijać na wyżyny swoich umiejętności w drugiej fazie grupowej. W pamięci kibiców na długo zostanie zwycięstwo 3:0 nad Amerykankami. To mniej więcej tak, jakby nasi piłkarze podczas nadchodzącego mundialu ograli Argentynę 3:0. Potem były horrory z Kanadyjkami i Niemkami, które kończyły się naszymi zwycięstwami w tie-breakach.
Biało-Czerwone awansowały do ćwierćfinału i udało się to po raz pierwszy od 60 lat. To pokazuje, z jak wielkim sukcesem mamy do czynienia, a dziś nie można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że na tym się skończy.
We wtorek 11 października Polki zagrają w ćwierćfinale z Serbkami. Tak się składa, że ten etap mistrzostw świata jest rozgrywany m.in. w hali Arena Gliwice. To miejsce niedawno gościło męską reprezentację, a teraz może być świadkami przepięknej historii w wykonaniu naszych pań.
- Każda z nas chce wygrywać. To jest w nas. Wszystkie wiemy, o co walczymy. Wyjdziemy na ten mecz głodne sukcesu. Nie boję się o emocje, bo wiem, że damy z siebie maksimum. Skupiam się na tym, że jest dobrze i że będzie dobrze - mówi Olivia Różański (za WP SportoweFakty).
Serbki faworytkami, ale...
Realia są jednak takie, że zwycięstwo Polek będzie rozpatrywane w kategorii gigantycznej sensacji i to znacznie większej niż wspomniane pokonanie Amerykanek. Serbki to jedne z głównych faworytek do złota, a podopieczne Lavariniego już raz przekonały się o sile tego zespołu.
Tydzień temu bezpośrednie starcie tych zespołów skończyło się wygraną Serbii 3:0. Nie można jednak zapominać, że w pierwszych dwóch setach nasze reprezentantki dzielnie walczyły i przegrały do 24 i 22. W ostatniej partii było trochę słabiej, bo polskie siatkarki zdobyły 18 punktów.
- Moim zdaniem Serbki nie grają tak efektownej siatkówki, jak siatkarki USA czy Brazylijki, ale ta ich gra jest bardzo ułożona i trudno jest je "złamać" mentalnie. Ale Gliwice to jest nowe rozdanie, wierzę, że ten mecz jest do wygrania - komentuje Kamila Witkowska (za WP SportoweFakty).
Mecz Polska - Serbia rozpocznie się o godzinie 20:30 we wtorek 11 października. Gdyby Biało-Czerwonym udało się awansować do półfinału, to rozegrają go także w Gliwicach, a wówczas rywalkami będą Amerykanki lub Turczynki.
Może Cię zainteresować:
Decydująca bitwa o siatkarskie mistrzostwo świata w Spodku dla Włochów. Polska ze srebrem
Może Cię zainteresować: