Pamiętacie bestsellerową książkę Patricii Schultz, prezentującą 1000 niezwykłych zakątków globu, które trzeba zobaczyć? „1000 miejsc, które musisz zobaczyć przed śmiercią” – ta pozycja doczekała się wielu wznowień, filmowych adaptacji i najrozmaitszych kontynuacji. Na pytanie, czy w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii są też takie miejsca, odpowiedź jest jedna: jasne, że są. To przecież najbardziej zróżnicowany ze zurbanizowanych terenów Polski. Miasta stare i nowoczesne, bogaty przekrój architektury, zabytki przemysłu, ciekawa, nieodkryta szerzej przyroda. I o tym wszystkim piszemy w tym cyklu.
Dlaczego ten miecz jest wyjątkowy? Ponieważ był wyjątkowy na naszych ziemiach jeszcze w czasach, kiedy używał go jego właściciel. We wczesnym średniowieczu miecze były na tych ziemiach bronią elitarną, rzadką. Stąd bardzo ciekawe hipotezy dotyczące tego, kim był człowiek, do którego należał miecz z Boleradza.
Niecodzienne znalezisko w Boleradzu
Dlaczego z Boleradza? Ponieważ to tam go odnaleziono. Boleradz to dawna leśna osada, po której pierwotnej odrębności właściwie została dziś tylko nazwa ulicy na peryferiach Grodźca dzielnicy Będzina.
Miecza z Boleradza nie odnaleźli archeologowie. Stanowił znalezisko przypadkowe. Był rok 1949, kiedy robotnicy budujący szosę Grodziec-Boleradz natknęli się na cmentarzysko sprzed wieków. Z opisów wynika, że było to cmentarzysko rzędowe. To ważna wskazówka co do wieku tej nekropolii – w młodszych fazach średniowiecza tego typu nekropolii, gdzie zmarłych chowa się bardzo ściśle, w równoległych rzędach grobów, zajmujących mniej lub bardziej rozległy obszar, już nie używano. Zastąpiły je cmentarze przykościelne. A więc cmentarz w Boleradzu to przynajmniej XII wiek, a może i XI. Czasy Bolesława Krzywoustego, o ile nie Chrobrego.
– Kości z 22 grobów robotnicy usunęli na pobliski cmentarz, a zabytki żelazne (okucia wiader i żelazne nożyki) były przechowywane do mojego przyjazdu pod płytą kamienną – oprócz miecza, którym zaopiekował się wójt gm. Grodziec” – relacjonowała w 1955 roku archeolożka Wanda Sarnowska.
Gdyż przy szczątkach ludzkich w jednym z grobów znajdował się miecz, a także kabłąki wiader i żelazny nóż. Jak zapamiętał jeden ze świadków, miecz nie leżał przy samym szkielecie, ale był ściskany w jego odwiedzionej od ciała ręce. Z relacji wynika też, że grób człowieka z mieczem nie był zlokalizowany wśród innych pochówków, ale nieco poza ich rzędami.
Zmarłego z mieczem coś więc wyróżniało na tle reszty społeczności, której członków grzebano na tym cmentarzu. Musiał jednak być tam akceptowany i darzony szacunkiem, gdyż w przeciwnym razie nie zostały pochowany wraz z takim skarbem, jaki stanowił wówczas normański miecz.
Kim był człowiek z mieczem?
Normański miecz. Tak określa się miecze tego typu, jaki odnaleziono w Boleradzu i który eksponowany jest teraz w Muzeum Zagłębia. Normański – czyli wikiński. Jak jednak zastrzegają specjaliści, to nazwa obiegowa. Mimo iż Normanowie używali takiej broni, wytwarzali ją i nią handlowali, przyczyniając się do jej rozpowszechnienia w Europie, przez co jest z nimi powszechnie kojarzona – to nie każdy użytkownik normańskiego miecza był wikingiem. Na podobnej zasadzie, jak nie każdy kierowca mercedesa jest Niemcem i tak właściwie, to mało który.
Ale też nie można wykluczyć, że właściciel miecza z Boleradza rzeczywiście był wikingiem.
To piękna broń. Ma 92 cm długości, a sama głownia 77,5 cm. Piękna i stara. Na podstawie podobieństw do innych znanych archeologom mieczy tego rodzaju, ocenia się, że ma 900, może i 1000 lat. Kto jej używał? Jego odnaleziony w 1949 roku szkielet niestety przepadł. Nie przebadają go anatomopatolodzy, niemożliwe jest zbadanie jego DNA.
Niemniej wiedza o średniowiecznych realiach pozwala sporo ustalić. Taki miecz był kosztowną i najbardziej cenioną bronią. Świadectwem znaczącego statusu posiadacza. To był wojownik, członek elity.
„Wyjątkowym, nie tylko w skali rozpatrywanego obszaru, lecz ziem Polski południowej, pozostaje grób z mieczem, tj. wyrobem o charakterze prestiżowym – pisze archeolożka Edelgarda Foltyn. – Groby z mieczami okresu wczesnopiastowskiego koncentrują się na terenie Wielkopolski i Mazowsza oraz na Pomorzu Środkowym. W odniesieniu do znalezisk z Wielkopolski przypuszcza się, iż zmarli chowani z mieczami należeli do członków doborowych zbrojnych oddziałów książęcych”.
I tu warto podkreślić, że członkami owych oddziałów – czyli książęcej drużyny – częstokroć byli właśnie wikingowie.
Zarazem jednak człowiek pochowany na chrześcijańskim cmentarzu (chrześcijańskim, bo szkieletowym – pogańskich zmarłych by kremowano) raczej sam też był chrześcijaninem. Choć to dalej nie wyklucza wikinga. W XI wieku chrystianizacja postępowała także w Skandynawii. A wikingowie – znani jako Waregowie – zamieszkiwali też Ruś, gdzie nie tylko zatrudniali się jako najemni wojownicy, ale i tworzyli tamtejsze elity, z rządzącą dynastią Rurykowiczów włącznie. Chrześcijański Wareg z Rusi łatwo mógł zawędrować w okolice Będzina, którędy przebiegał ważny szlak handlowy z Kijowa do Pragi, łączący wschód i zachód Europy. Tym też szlakiem mógł przybyć na ziemie dzisiejszego Zagłębia sam drogocenny miecz, który nabył tu jakiś lokalny prominent.
Tak więc człowiek z mieczem mógł też być miejscowego pochodzenia. Kim jeszcze? To były ziemie pogranicza. Grasowali tu łowcy niewolników, mogli zapuszczać się wojownicy z Wielkich Moraw, państwa będącego lokalnym mocarstwem na przełomie IX i X wieku (tu ciekawostka: w Republice Czeskiej, na Morawach, znajduje się miejscowość Boleradice , a na Słowacji Boleráz – obydwie to dawne terytorium Wielkich Moraw). Mogli Czesi w X i XI wieku. Mogli wojownicy Bolesława Chrobrego. Jak wykazały badania archeologiczne, fortyfikacje grodu na Górze Zamkowej , który istniał tam przed zbudowaniem zamku, zostały dwukrotnie spalone - pod koniec X wieku i w początkach wieku XII. Może wojownik pochowany w Boleradzu właśnie w walkach o pierwotny będziński gród odniósł śmiertelne rany i był jego obrońcą, a nie napastnikiem, skoro został pochowany wśród oznak czci?
Gdyby tak było naprawdę, to byłoby też coś symbolicznego w tym, że jego miecz powrócił po wiekach do podnóża góry, o którą walczył jego pan.
Niezależnie od tego, czy wojownik z Boleradza był wikingiem czy nie, jego drogocenna broń jest jednym z najcenniejszych zabytków przeszłości Zagłębia.
Jak zobaczyć normański miecz w Będzinie?
Jak wspomnieliśmy, miecz z Boleradza można zobaczyć w Pałacu Mieroszewskich, mieszczącym się w Będzinie przy ulicy Gzichowskiej 15. Zabytek ten eksponowany jest na wystawie stałej „W łużyckiej osadzie i średniowiecznym grodzie - archeologia terenów dzisiejszego Będzina”, którą zresztą polecamy w całości.
Muzeum otwarte jest we wtorki, czwartki i piątki w godzinach od 9. do 16., a w środy, soboty i niedziele od 9. do 17 (w poniedziałki nieczynne).
Do Pałacu Mieroszewskich można łatwo dojechać miejskimi środkami komunikacji Będzina, np. autobusami linii nr 16, 24, 25, 40 do przystanku Będzin Muzeum albo tramwajami linii 15, 21, 22, 26, 27 do przystanku Będzin Muzeum. By dojechać samochodem z innych miast aglomeracji, najdogodniej wybrać trasę S86/S94, z której zjeżdżamy na Będzin przy Centrum Handlowym M1 w prawo. Jadąc na wprost, dojeżdżamy do słynnego skrzyżowania "Nerka", z którego musimy wyjechać w lewo ulicą Gzichowską. Jest dwupasmowa, a Pałac Mieroszewskich znajduje się po jej lewej stronie, będziemy więc musieli zawrócić. A następnie zjechać na boczną odnogę ulicy, by podjechać pod teren muzeum i rozglądać się za dogodnym miejscem do zaparkowania.