Unia patrzy
Wojnę oglądam z Florencji. Od początku lutego chodzę tutaj do szkoły. Codziennie rano mijam Duomo i spoglądam w toskańskie niebo w tym jednym, niepowtarzalnym kolorze.
Nie mogłem przypuszczać, że z kijowskiego nieba, w które patrzyłem dość regularnie w latach 2019-2020, w tym samym czasie będą spadać wystrzeliwane przez rosyjskiego agresora rakiety.
Niemal wszystko, czym się zajmuję od ponad dwóch lat, ma w tle pieczątkę Unii Europejskiej. Pracowałem w Ukrainie jako ekspert UE przy reformie wymiaru sprawiedliwości. Pobyt we Florencji to stypendium w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim, czyli uniwersytecie stworzonym w 1972 r. przez ojców jedności Europy.
Codziennie rano sprawdzam wiadomości z Kijowa, jak zapewne wielu z nas. I przy okazji sprawdzam, jak na agresję Rosjan zareaguje Unia.
Byłoby naiwnością przypuszczać, że Unia zareaguje od razu i radykalnie. Że wielopaństwowy organizm, targany również własnymi problemami (z najważniejszych ostatnio: Brexit, pandemia, inflacja), rzuci wszystko i zajmie się krajem na wschód od Polski.
Może Cię zainteresować:
Jerzy Markowski: Jest wojna. Skąd my weźmiemy węgiel?
Unia się niepokoi
Jest taki profil na Twitterze „Is EU concerned?”, czyli „czy UE jest zaniepokojona?”. Jego twórcy wychwytują pełne niepokoju stanowiska unijnych przedstawicieli wobec światowych wydarzeń.
UE co chwilę wyraża zdecydowane, poważne lub mocne zaniepokojenie na przykład tym, co dzieje się w Somalii, czy upadkiem praworządności w Gwatemali. Bo na świecie wciąż wrze, a nam w Europie udało się przyzwyczaić do pokoju.
Do czasu. Do 24 lutego 2022 r., kiedy UE nie tylko wyrażała zaniepokojenia, ale i potępiała. A chwilę później (w skali unijnej dyplomacji trzy dni to naprawdę chwila) podjęła bezprecedensowe działania.
Rosję objęto sankcjami i pierwszy raz w historii zadecydowano, że Unia kupi i wyśle Ukrainie broń i wyposażenie. W ten sposób pozbawiona przecież armii UE wspiera państwo niebędące jej członkiem. Warto pamiętać o tej decyzji. Zwłaszcza w Polsce, szczęśliwie należącej i do wspólnoty, i do NATO.
Unia się zastanawia
Wspólnota jest przyzwyczajona do dyskusji. Do wyrażania poglądów i miejsca na polemikę. Do spotkań w gronie ekspertów.
W piątek 4 marca 2022 r. Europejski Instytut Uniwersytecki zorganizował debatę europejskich dyplomatów, z udziałem między innymi sir Roberta Coopera, Miroslava Lajčaka oraz Aleksandra Stubba. Doradca Tony’ego Blaira, były wicepremier Słowacji oraz były premier Finlandii rozmawiali z nami prawie dwie godziny.
Co ciekawe, Robert Cooper i Aleksander Stubb zaczęli od przeprosin, mówiąc, że w dyplomacji czasem wierzy się w dobrą stronę nawet „ludzkich bestii”. Że mieli okazję spotkać się z syryjskim przywódcą Basharem al-Assadem czy ministrem Ławrowem. Że dyplomacja czasem, choć nie zawsze, zapobiega tragediom, a dyplomaci popełniają błędy.
Potem zaczęło się przedstawianie scenariuszy dalszego rozwoju wydarzeń. Najbardziej prawdopodobna jest, zdaniem ekspertów, okupiona krwią tysięcy ofiar zgoda Putina na międzynarodową mediację – a jako kandydaci na mediatorów wymieniani są Angela Merkel i Emmanuel Macron.
Chwilę później, ignorując szabas, Putina i Żeleńskiego odwiedza w stolicach ich krajów premier… Izraela. Właśnie Naftali Bennet może być ważnym graczem w tym konflikcie, nie oglądając się na głosy ekspertów.
Europejscy dyplomaci nie wykluczają dalszej agresji, na przykład na Mołdawię, wskazują konieczność jak najszybszej zmiany statusu neutralnej Finlandii (kraj z 1340 km granicy z Rosją), która według jej byłego premiera musi dołączyć do NATO. Spodziewają się dalszego wyścigu zbrojeń i poważnych obciążeń światowej gospodarki.
Są wreszcie zgodni co do jednego – świat nie będzie już taki sam, szykuje się bardzo mocna i znacząca zmiana układu sił. Znowu przez Europę będzie przebiegać „żelazna kurtyna”, bardzo blisko nas.
Zawsze staram się kończyć swoje wypowiedzi jakimś optymistycznym przesłaniem. Na razie jestem bezradny. Dobrze już było.