Likwidacja inna niż pozostałe. Zasypanie szybu nie będzie pierwszym wyborem
Na bytomskim „Bobrku” odliczają już dni do chwili, kiedy z dołu wyjedzie ostatnia tona węgla, kończąc tym samym ponad stuletnią historię tutejszej „gruby”. Fedrowanie ma się ustać z końcem grudnia 2025 roku – 15 lat szybciej niż zakładała górnicza umowa społeczna. Geologia nie była jednak sygnatariuszem wspomnianej umowy, a Komisja ds. Zagrożeń Naturalnych, powołana po tragicznym wstrząsie z marca przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, nie dała „zielonego światła” do wydobycia w feralnym rejonie.
- Skutkuje to znacznym ograniczeniem zasobów możliwych do wydobycia i koniecznością zakończenia procesu produkcji do końca 2025 roku – zakomunikował w tej sytuacji zarząd spółki Węglokoks Kraj, właściciela zakładu.
Począwszy od roku 2026 ma się więc rozpocząć likwidacja „Bobrka”. Właściciel „gruby” chce jednak, aby dokonała się ona w inny sposób niż to wyglądało przy okazji likwidacji innych kopalń, gdzie finalnie proces ten kończył się zasypaniem szybu i odcięciem podziemnych wyrobisk. Władze spółki nie chcą zasypywać szybów, a przynajmniej taki krok nie jest dla nich oczywistym wyborem. Przekonują, że ograniczając skalę likwidacji podziemnej infrastruktury można sporo zaoszczędzić, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze lepiej będzie wpompować w transformację dawnej kopalni.
-
Zasypaliśmy już w Polsce 309 szybów nie wykorzystując tego
potencjału – zżyma się Grzegorz Wacławek, prezes Węglokoksu Kraj.
Hiszpanie, Słoweńcy i Polacy szukają pomysłu na życie po życiu dla zamykanych kopalni
W jaki sposób wykorzystać ów potencjał w sytuacji, gdy o fedrowaniu węgla nie ma mowy? Odpowiedź ma przynieść międzynarodowy projekt Green Jobs. Jego koordynatorem jest uniwersytet w hiszpańskim Oviedo, a jednym z partnerów – Główny Instytut Górnictwa – Państwowy Instytut Badawczy. Celem zaś „wskazanie optymalnych scenariuszy zmiany przeznaczenia wycofywanych z eksploatacji kopalń węgla kamiennego”, które by pozwoliły na opracowanie „innowacyjnych modeli biznesowych”. Scenariusze te mają zostać wypracowane dla trzech firm górniczych w Europie – jednej w Hiszpanii, jednej w Słowenii i naszego Węglokoksu Kraj.
- Do projektu Green Jobs przystąpiliśmy wiedząc, że nasza przyszłość jest niepewna. Dziś mam partnerów do tego, żeby rozmawiać o tym, jak możemy zmienić to miejsce – mówi Wacławek.
Jak ujawnił podczas zeszłotygodniowej konferencji w GIG-u prezes Wacławek, „na stole” jest kilka koncepcji nowego zagospodarowania przynajmniej części infrastruktury po KWK „Bobrek”. Zwłaszcza tej podziemnej.
- Przede wszystkim wykorzystanie ciepła wód kopalnianych. Mamy na terenie kopalni magistralę sieci ciepłowniczej miasta Bytomia. To ciepło (wód kopalni – przyp. red.) moglibyśmy podpiąć, by stabilizować ten system lub go uzupełniać. Dodatkowo kopalnia jest otoczona klastrem energetycznym przedsiębiorstw, które też potrzebują energii cieplnej – tłumaczył.
Jak dodał, innym rozwiązaniem jest magazyn energii w kopalnianym szybie, który w zależności od zapotrzebowania miałby magazynować bądź uwalniać energię elektryczną (spółka przystępuje do wstępnego studium wykonalności), a także... strategiczne magazyny broni i leków. To ostatnie stanowi – jak wyznał Wacławek – pokłosie doświadczeń z toczącej się za naszą wschodnią granicą wojny.
- Takie magazyny bardzo trudno zbombardować, a wentylację można odbudować. Nie mówimy o jakiś dużych magazynach, ale to też jest jakiś kierunek – tłumaczył prezes Węglokoksu Kraj.
- Tutaj nie będzie zastosowany jeden projekt, bo przy zastosowaniu jednego ten cały pilotaż transformacji tego miejsca legnie w gruzach. Rachunek ekonomiczny przy zastosowaniu jednej technologii nie utrzyma tego, co chcemy ratować – dodaje w rozmowie ze ŚLĄZAGIEM Wacławek.
-
Ważnym
elementem tego projektu jest, aby zachęcić pracowników żeby chcieli się przekwalifikować. Mówimy o potencjale
przynajmniej połowy
z nich, żeby być zainteresowanym by w tym nowym modelu
biznesowym wziąć udział – podkreślała
z kolei prof.
Alicja Krzemień, kierownik Pracowni Oceny Ryzyka i Bezpieczeństwa w
Przemyśle w GIG, a zarazem prezydent Euracoal (Europejskiego
Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego).
Bez zmian w przepisach ani rusz
Wypracowane pilotażowo na „Bobrku” rozwiązania mogłyby później zostać przeniesione także na inne likwidowane kopalnie (a następna w „kolejce” jest należąca do PGG „Bielszowice” w Rudzie Śląskiej). Czy jednak pomysły dla „Bobrka” faktycznie zostaną wdrożone?
- Jesteśmy jeszcze przed ostatecznymi decyzjami nawet kierunkowymi. Jest kilka kamieni milowych, które trzeba przejść – przyznaje w rozmowie ze ŚLĄZAGIEM prezes Wacławek.
Kluczową sprawą są… nie, na razie nie pieniądze (tych spółka chce poszukać w funduszach na transformację regionu), ale zmiany w prawie. Przede wszystkim w ustawie o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. Nowelizacja tego dokumentu (o czym niedawno pisaliśmy w kontekście uruchomienia świadczeń osłonowych dla odchodzących z branży pracowników kopalń) przygotowywana jest obecnie w Ministerstwie Przemysłu. Wedle zapowiedzi resortu projekt niebawem ma zostać skierowany do dalszych prac legislacyjnych oraz konsultacji społecznych.
- Potrzebujemy, aby ten majątek, który był dofinansowywany przez skarb państwa mógł być przekazywany do spółek celowych celem dalszej transformacji. Obecnie jest to niedozwolone – tłumaczy prezes Węglokoksu Kraj.
Może Cię zainteresować: