Nie ma spaceru czy przechadzki po mieście, by ktoś się za nim nie odwrócił. Gdy zajmuje stolik w kawiarni, pewnym jest, że lokal zaraz się zapełni. Andrzej Żylak imponuje odwagą w zestawianiu kolorów swoich stylizacji. Zawsze jest elegancki, często nosi kapelusz (ze Skoczowa oczywiście), ale pokazuje, że mężczyznom, nawet w dojrzałym wieku, przystoją kolory zarezerwowane do tej pory dla kobiet. On nie boi się pasteli, różu, fioletów czy kanarkowej żółci. Ba, miksuje te kolory z taką lekkością, że człowiek myśli: a kto niby stwierdził, że nie można połączyć różu, wpadającego w łososiowy, z jasnozielonym?
Zachwycili się nim w domu mody w Londynie
Ten poważny biznesmen z Rybnika zawsze miał smykałkę do mody i kolorów. Jednak przypadek sprawił, że postanowił pokazywać swoje stylizacje w mediach społecznościowych i założył profil „Pastelowa elegancja” – na Instagramie i na Facebooku.
- Zostałem zauważony przez angielski dom mody. Nawiązaliśmy współpracę między innymi w doborze różnego rodzaju odcieni kolorów, jakie ten dom mody w przyszłości planuje w swoich ewentualnych wyrobach używać – opowiada Andrzej Żylak. – Na przykład już wiem, jaki kolor będzie modny w 2024 roku – dodaje.
Ale jakim cudem można być przez przypadek zauważonym przez dom mody? Andrzej Żylak opowiada: - Byłem z racji swoich obowiązków konsula we Wrocławiu. Spotkanie się wcześnie skończyło i postanowiłem skoczyć do Berlina na spacer, kawę. Przyjechaliśmy do Berlina, chodzimy po Alexanderplatz, jeden salon modowy, drugi, trzeci. W czwartym okazało się, że to był dzień, kiedy klienci mogli się wystylizować z produktów, które dopiero wejdą do sklepu za rok czy pół roku, z takich sygnalnych. Skorzystałem z okazji i okazało się, że wygrałem w tym konkursie, dostałem wartościowy brelok w nagrodę. A za dwa tygodnie otrzymałem zapytanie, czy ta firma może skorzystać z tej mojej stylizacji kolorystycznej. Jasne, że się zgodziłem. W dodatku zapłacono mi za tę konsultację. Jednocześnie firma zaprosiła mnie do Londynu na taki jakby casting kolorystyczny. Byłem tam jedną z kilkunastu zaproszonych osób. Posadzono nas tam w sali, dano próbki materiałów ułożone tak dość chaotycznie. Każdy z uczestników miał rozróżnić odcienie, policzyć ile tych odcieni jest. Mnie trafił się kolor żółty. Za pierwszym razem odgadłem 14 odcieni. Za drugim – 17. W następnym dniu jeszcze była taka weryfikacja, mieszanie kolorów, trzeba było określić, ile danego koloru jest w danej mieszance. Ja nie miałem z tym żadnych problemów. I finalnie zaproponowano mi współpracę – kończy opowieść Żylak.
Teraz jest doradcą kolorystycznym tej firmy. Zaprojektował dla niej kolor, odcień różowego, który ponad rok był hitem w asortymencie tej firmy w Japonii. Deal jest top secret. Jak tłumaczy Żylak, nie może publicznie wymieniać nazwy firmy, zabrania mu tego kontrakt. Za to w umowie był warunek, że musi pokazywać swoje stylizacje na stronie internetowej lub w mediach społecznościowych.
- Koledzy mi podpowiedzieli, że najlepszy jest Instagram, bo wrzuca się zdjęcie i ma się spokój – śmieje się influencer. – Jednak po trzech latach prowadzenia konta, gdy dodatkowo media się mną zainteresowały, to okazało się, że takiego spokoju nie mam. Gdybym chciał odpowiadać wszystkim na komentarze i wiadomości, to zajmowało by mi to dwie godziny dziennie – dodaje.
Misja: promowanie pastelowych kolorów w męskich stylizacjach
Żylak ma misję promowania pastelowych kolorów w męskich stylizacjach. Nie kryje, że pastele są jednymi z najtrudniejszych kolorów, ale w połączeniu z achromatycznymi zestawami najłatwiejsze do użycia w zabawie z modą.
- Wszyscy się ubierają najprościej, garnitur, biała koszula, krawat, ładnie wyprasowany, wytaliowany ewentualnie, jak ktoś ma sylwetkę odpowiednią, i sprawa jest załatwiona. Moją intencją jest to, żeby do takiego garnituru, zawsze eleganckiego, wprowadzać trochę własnych upodobań. Czyli jeżeli mi się podobają kolory, to dlaczego nie mam ich ubierać?
– Na pewno hamulcem jest słynne „wypada czy nie wypada”. Zawsze podkreślam, że rządzi nami przemysł modowy. To on włożył nam, mężczyznom, do głowy, że męskie kolory to granat, niebieski, czerń, brązy. Ale miał w tym swój interes. W sklepach, niezależnie czy to są salony znanych marek czy sieciówki, część damska jest zawsze kolorowa, część męska jest zawsze szara. To wynika z czystej ekonomii. Żaden producent nie będzie wytwarzał różowych, na przykład, marynarek czy błękitnych, no błękitne spodnie się już pokazują, ale różnych odcieni pastelowych części ubioru, bo ich nie sprzeda. A dlaczego nie sprzeda? Bo mężczyźni nie widzą tak wielu kolorów jak kobiety – tłumaczy.
- Ale pan chyba jest wyjątkiem? – dopytuję. – Już wcześniej to czułem, ale w Londynie przekazano mi, że należę do grupy tetrochromatyków, których na świecie jest od 8 do 10% całej populacji, z czego znaczna większość to kobiety. Widzę znacznie więcej kolorów niż inni ludzie, rozróżnię ich więcej niż 100 – dodaje.