Pierwszy,
szybujący nad głową bocian pojawia się jeszcze przed torami. Za
plecami szumi jeszcze „wiślanka”, a z przodu iście wiejskie
klimaty. Po chwili słychać charakterystyczne klekotanie, a nad
głową pojawiają kolejne boćki. Po kilku minutach mijam pojedynczy
tor, a ptasi rwetes narasta. Brama z napisem „Leśne Pogotowie”
wyjaśnia wszystko.
Zwierzęcy szpital na peryferiach miasta przyjął dziesiątki tysięcy pacjentów
Peryferia Mikołowa, niedaleko od doliny potoku Jamna. To w tym miejscu od 30 lat ratunek znajdują ranne, chore, bądź zbyt małe na samodzielne przetrwanie zwierzaki. Ptaki, które podczas nauki latania wpadły na druty wysokiego napięcia, uderzyły w okna, bądź ekrany dźwiękochłonne przy drogach, albo po prostu wypadły z gniazda. Ssaki potrącone przez samochód, złapane we wnyki lub porzucone przez rodziców. Czego tu nie ma! Bociany, myszołowy, pustułki, różne gatunki sów, dzięcioły, kaczki, zające, jeże, sarny, lisy, kuny, bobry, czy borsuki. Nieraz trafiają tu gatunki zagrożone, znajdujące się w Polskiej Czerwonej Księdze jak orzeł przedni, który w tym roku przyjechał do Mikołowa z Limanowej w Beskidzie Wyspowym po niefortunnym spotkaniu z samochodem.
- Mamy tu teraz ponad 400 zwierząt. To się cały czas zmienia. W przyszłym tygodniu 60 pustułek pójdzie do wypuszczenia. Do tego lisy i kuny więc w ponad setka zwierząt odejdzie, ale w międzyczasie dojdą nowe. A tych potrafi być po 10 dziennie. Generalnie nigdy nie było tak, żeby było mniej niż 300 zwierząt – tłumaczy nam Jacek Wąsiński, twórca i prowadzący Pogotowie.
W sumie, jak wylicza, w ciągu 30 lat istnienia ośrodka trafiło do niego ponad 30 tys. różnego rodzaju zwierzaków. Głównie z terenu naszego województwa i przyległych regionów. Choć nie tylko - żuraw mandżurski przyjechał tu spod Torunia, a biały łoś (kolejna tegoroczna sensacja) spod Sochaczewa na Mazowszu.
To
jeden z niewielu takich ośrodków w Polsce. Aż trudno uwierzyć, że
mieści się właśnie w tym miejscu. Na pograniczu ok.
300-tysięcznych Katowic i ponad 40-tysięcznego Mikołowa. Niespełna
kilometr od „wiślanki”, którą każdej doby przejeżdża ponad
34 tysiące pojazdów. Kilkadziesiąt metrów od jednotorowej linii
kolejowej, którą dziś jeżdżą pociągi z Katowic do Rybnika.
CPK przedstawił swoje plany. To koniec istnienia Leśnego Pogotowia?
Teraz jednak przyszłość ośrodka stanęła pod znakiem zapytania. Kres może przynieść mu budowa linii kolejowej 170, jak oficjalnie określa się kolejową „szprychę”, mającą prowadzić od czeskiej granicy do Katowic, a dalej do planowanego na Mazowszu Centralnego Portu Komunikacyjnego. Dwutorową "szprychą", która ma zostać w tym miejscu położona obok dotychczasowego toru, pociągi mają mknąć z prędkością 250 km na godzinę.
- Wariant, który został wybrany to ten wariant, który przewiduje najmniej wywłaszczeń, najmniej wyburzeń, najmniej konfliktów przestrzennych w terenie – tak mówił Marcin Horała, wiceminister Funduszy i Polityki Regionalnej oraz pełnomocnik rządu ds. CPK podczas marcowej konferencji prasowej w śląskim urzędzie wojewódzkim, kiedy to prezentowano wariant inwestorski dla tej inwestycji.
Jak przy tej okazji usłyszeli dziennikarze, aby móc wykonać przedsięwzięcie na Śląsku potrzeba będzie wyburzyć ok. 550 domów, choć przedstawiciele CPK obiecywali, że na etapie opracowywania koncepcji programowo – przestrzennej liczba ta ma się zmniejszyć.
Po terenie Leśnego Pogotowia pociągi mają nie jechać. Budowa magistrali to jednak nie tylko samo położenie torów. To również inwestycje towarzyszące – przebudowa obecnie istniejącej siatki dróg, bezkolizyjne skrzyżowania, czy wytyczenie dróg technologicznych. I właśnie te „inwestycje towarzyszące” zagrażają ośrodkowi. Jak tłumaczy Jacek Wąsiński opublikowane mapy wskazują, że planowana droga technologiczna zabierze część obszaru Pogotowia, w dodatku komplikując dojazd do samego ośrodka. Pod topór miałby pójść też pas lasu, dzielący obecnie Pogotowie od linii kolejowej.
- Jasne, to nie jest puszcza. To nie jest tak, że zwierzęta dziś żyją tu w sterylnych warunkach. One są przyzwyczajone do techniki, ale ilość tego łomotu i szumu, który by tu miał wtedy miejsce jest absolutnie nieporównywalna do tego, co jest obecnie. Nie ma szans, aby w takich warunkach zwierzęta mogły być tu leczone i rehabilitowane – tłumaczy nam Wąsiński. Dla niego przeprowadzenie inwestycji w takim kształcie, jak to zostało przedstawione może oznaczać jedno: koniec prowadzonego przez 30 lat Pogotowia.
Tysiące osób podpisało petycję w obronie ośrodka. Zwierzaki bohaterami mediów
Choć od wbicia pierwszej łopaty dzieli nas jeszcze kilka lat (roboty miałyby ruszyć w 2029 r. , póki co CPK nie złożył nawet wniosku o decyzję środowiskową), to na wieść o możliwości zamknięciu Leśnego Pogotowia na Śląsku zawrzało. Petycję z protestem w tej sprawie podpisało już ponad 17 tysięcy osób. Zamieszczony w mediach społecznościowych post z linkiem do niej udostępniono kilka tysięcy razy. Często z mocno emocjonalnymi komentarzami. Tematem zainteresowały się media oraz…. spółka CPK, która i bez tego w okolicach Mikołowa nie ma najlepszej prasy ze względu na planowane wyburzenie ok. 30 domów.
- Po tym jak o sprawie zrobiło się głośno, byli tu przedstawiciele CPK. Zobaczyli ośrodek i obiecali, że zmienią projekt związany z drogą technologiczną, że jednak nie będzie tu przejazdu, las nie zostanie wycięty i zrobią specjalne ekrany. Staram się wierzyć, że projekt zostanie zmieniony ale czekam na oficjalną dokumentację – mówi Jacek Wąsiński.
- Nasi pracownicy byli ponownie z wizytą na miejscu – potwierdza Konrad Majszyk, rzecznik Centralnego Portu Komunikacyjnego. W przesłanym stanowisku Majszyk zwraca uwagę, że na terenie Mikołowa projektowana magistrala CPK znajduje się w korytarzu już istniejącej linii kolejowej i przekonuje, że jego poszerzenie nie będzie stanowić „istotnego naruszenia terenu Leśnego Pogotowia ani też drastycznej zmiany dla okolicy, w której ono funkcjonuje”.
- Leśne Pogotowie znajduje się poza liniami potencjalnego obszaru inwestycji CPK. Nie jest więc prawdą, że przebieg tej linii miałby powodować konieczność zamknięcia ośrodka dla zwierząt – utrzymuje Majszyk.
Jednocześnie podkreśla jednak, że spółka zdaje sobie sprawę z zasad funkcjonowania ośrodka (czytaj: że w tym przypadku nawet drobne detale są istotne).
- I bierzemy sobie do serca los tego miejsca – deklaruje rzecznik CPK-u.
Jeszcze jest czas na zmiany – deklaruje CPK. Spółka gotowa do korekty planów
Zapytany o konkretne rezultaty przeprowadzonej na miejscu wizyty Majszyk poinformował nas, że spółka bierze „poważnie pod uwagę” skorygowanie koncepcji planowanej drogi serwisowej tak, aby była „mniej inwazyjna” dla Leśnego Pogotowia.
- Jest to możliwe, ponieważ linia CPK Katowice – Ostrawa jest na wczesnym etapie projektowym, więc kształt układu komunikacyjnego w Mikołowie nie jest ostatecznie przesądzony. Będzie on jeszcze uzgadniany m.in. z zarządcami infrastruktury przy możliwie najszerszym uwzględnieniu potrzeb mieszkańców – zapowiada rzecznik CPK.
Zwraca też uwagę, że obecnie ośrodek funkcjonuje w sąsiedztwie istniejącej linii kolejowej, która jest pozbawiona jakichkolwiek zabezpieczeń akustycznych.
- Tymczasem budowa linii CPK w wyższym standardzie spowoduje, że możliwe będą rozwiązania przeciwhałasowe - w zgodzie z obowiązującymi przepisami. Paleta nowoczesnych rozwiązań jest szeroka, np. ekrany akustyczne, dodatkowe wyciszenie torowiska czy maty antywibracyjne – wylicza Konrad Majszyk.
Może Cię zainteresować:
Wybrano wariant śląskiej „szprychy” kolei do CPK. Do wyburzenia ponad 500 domów
Może Cię zainteresować: