Nikiszowiec to perła architektury Górnego Śląska - to już truizm. Osiedle zaprojektowane przez kuzynów Emila i Georga Zillmannów na zlecenie koncernu Georg von Giesches Erben, który prowadził na tym terenie eksploatację złóż węgla kamiennego. Nazwa wzięła się od Szybu Nikisz (obecnie szyb Poniatowski), a w zasadzie od szybu Nickisch - od barona Friedricha Nickisch von Rosenegka. Osiedle jest wpisane do rejestru zabytków woj. śląskiego, a nawet objęte szczególną ochroną i uznane za pomnik historii.
Od kilku lat Nikiszowiec to stały element wycieczek po Katowicach. Można powiedzieć, że każdy był i każdy widział. Każdy słyszał, że nie ma tutaj dwóch takich samych wejść do familoków, zadbali o to Emil i Georg Zillmannowie, projektując oryginalne detale, każdy słyszał, że na placach wewnątrz kwartałów stały kiedyś chlewiki, w których hodowano króliki, gołębie czy świnie, a także piekarnioki, czyli piece do wypieku chleba.
Jednak to, co charakterystyczne dla Nikiszowca, można dopiero zauważyć, oglądając osiedle z góry. Z lotu ptaka widać, jak zwartą, geometryczną i uporządkowaną zabudowę ma to miejsce. Może to za odważne sformułowanie, ale podobnie wygląda Barcelona (oczywiście w znacznie większej skali).
Może Cię zainteresować: