Budowę katowickiego osiedla Tysiąclecia rozpoczęto na początku lat 60. XX wieku – czy przez te wszystkie lata mogło się już „zestarzeć”?
W sensie technicznym i estetycznym – tak, osiedle nieco się zestarzało. To znaczy: pewne drobne standardy, które w tych budynkach są, elewacje wymagałyby remontu, albo jakiegoś udoskonalenia. Natomiast co do zasady osiedle się oczywiście nie zestarzało, bo trudno powiedzieć, żeby dobra architektura się starzała w takim rozumieniu, że przestała być dobra. To akurat nie ma miejsca. Z kolei w sensie pewnych oczekiwań estetycznych może zachodzą zmiany, ale w sensie rozwiązania mam wrażenie, że z każdym kolejnym rokiem jest coraz bardziej aktualne, coraz bardziej odpowiada na potrzeby ludzi.
Co to znaczy?
W ostatnich latach byliśmy coraz bardziej zachłyśnięci coraz to droższymi materiałami elewacyjnymi, a zapominaliśmy o tych podstawach, o tej przyjazności funkcjonowania przestrzeni, w której żyjemy, a ono ma przecież wyjątkową wartość. W mojej ocenie to jest dużo ważniejsza sprawa niż to, że budynek jest świeży, że wykończony jest jakimś nowoczesnym materiałem, z oknami, które są bardziej współczesne.
W tym tkwi zatem fenomen tego osiedla?
Kiedyś projektowano w oparciu o klasyczne zasady: mieszkanie miało zaspokajać ludzkie potrzeby. Czy był to przydział, czy zakup, ludzie kupowali je dla siebie, a te decyzje były przemyślane. Teraz mieszkania kupowane są także inwestycyjnie, jako lokata kapitału i nikt nie się zastanawia nad tym, czy będzie spełniało oczekiwania czy też nie, ponieważ najem jest taką formą, gdzie ludzie wykazują pewien oportunizm. To znaczy: nie kupują tego mieszkania, więc zgadzają się na mieszkanie w gorszych warunkach. A tymczasem te stare osiedla, w tym przypadku osiedle Tysiąclecia, posiadają te cechy, które osadzone były w tym klasycznym rozumieniu dobrego projektowania.
Park z budynkami
A
co szczególnie imponuje panu, jako architektowi?
Tak
naprawdę to nie jest osiedle. To park wyposażony w budynki. Trzeba
to powiedzieć wprost: w mojej ocenie, a mówię to po latach
praktyki zawodowej, założenia osiedla Tysiąclecia należą do
założeń krajobrazowych. Osiedle jest pewnym mechanizmem odwróconym
w stosunku do tego, co się dzieje teraz. Teraz projektuje się
osiedla, czyli budynki wyposaża się w różne otaczające je
dodatki, takie jak zieleń. A tutaj było odwrotnie. Tutaj
zaprojektowano układ krajobrazowy, który był jakby kontynuacją
Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. To ukształtowanie
zupełnie nieoczywiste, z drogami idącymi po łukach, rondami,
alejami parkowymi, które się ciągną przez całe osiedle. Dlatego,
według mnie, dopiero w to założenie parkowe wprojektowano obiekty.
I to odróżnia osiedle Tysiąclecia od wielu innych osiedli z
tamtego czasu, a jeszcze bardziej od tych współczesnych.
To
pewnie nie wszystko...
Imponuje
również kompleksowość tej funkcji, jej skończoność. To, że
wszystko jest przemyślane i rozplanowane w miarę równomiernie. Ja
sam, mając doświadczenie mieszkania tam, mogę powiedzieć, że
wygoda jest niesamowita: zjeżdżając windą na dół, pod budynek,
mamy dostępne wszystkie funkcje, których tak brakuje we
współczesnych osiedlach: od przedszkoli i szkół, przez sklepy,
apteki, przychodnie, siłownie, tereny rekreacyjne, komunikację
tramwajową i autobusową, parkingi. Na tym osiedlu jest
zaprojektowane wszystko, od A do Z.
Czy ta totalność wciąż spełnia swoją rolę?
Kiedyś
spełniało ją odrobinę lepiej, niż niektóre inne rozwiązania
tego typu. Natomiast teraz, z każdym rokiem, im bardziej się
starzeje, tym jest wygodniejsze z perspektywy średniego osiedla.
Krótko mówiąc: im więcej osiedli dziś powstaje, tym bardziej
dostrzec można wyjątkowość Tysiąclecia, które z każdym rokiem
staje się coraz bardziej aktualne i dopasowane do współczesnych
potrzeb. Moim zdaniem jego rola wzrasta i ludzie też to dostrzegają,
dlatego ceny mieszkań wcale nie są tam niskie, jak na mieszkania z
rynku wtórnego.
Czas na kino?
Patrząc
dziś na projekt osiedla – zmieniłby pan coś?
Z
całą pewnością należy myśleć o tym, jak same budynki
odpowiadają na potrzeby mieszkańców. Na pewno podniósłbym
wysokość samych mieszkań. Kiedyś takie były standardy, był to
luksus, ale dziś standard zaczyna się od 2,67-2,70 m, tam jest 2,50
m. I jeszcze kwestia wind zatrzymujących się na półpiętrach –
z jednej strony ograniczają ludziom możliwości poruszania się,
ale z drugiej niezwykle przyspieszają komunikację. Na tamte czasy
spełniały znakomicie swoją rolę, choć dziś inaczej bym to
zaprojektował. Trzeba jednak pamiętać o tym, że w tamtych czasach
inaczej o tym myślano, były inne potrzeby, inne uwarunkowania.
Zresztą to wszystko raczej nie na zasadzie, co bym zmienił, ale
bardziej – jakie mankamenty użytkowe widzę, bo nie wyobrażam
sobie, żeby trzeba coś zmieniać wprost. To po prostu skończone,
fantastyczne dzieło, które – owszem – jeśli by się nad nim
zastanawiać, każdy by je zrobić trochę inaczej, lepiej lub
gorzej. A te usprawnienia, o których mówiłem to po prostu znak
czasów. I jeszcze jedna rzecz: na osiedlu brakuje dziś takiej
funkcji komercyjnej, związanej z kulturą, które mogłoby zapewnić
chociażby kino. Chodzi mi nie tyle o centrum handlowe, ale raczej
ciekawy zespół obiektów, który mógłby nasycić osiedle funkcją
wyższych lotów – nie sklepami, siłowniami, ale, na przykład,
usługami rozrywkowymi.
Jak pan ocenia krytykowaną zewsząd rozbudowę?
Nowe
realizacje, w mojej ocenie, nie są udane i z całą pewnością nie
wytrzymują konkurencji z pierwotnym tworem, ponieważ zupełnie nie
prowadzą żadnego dialogu z tym, co tam już wybudowano. Szkoda, że
ich twórcy o tym nie pomyśleli.
Jaką
rolę pełnić będzie osiedle w przyszłości?
Jak
sądzę, pozostanie skarbnicą mieszkań, bo walory Tysiąclecia są
ponadczasowe. Osiedle może kolejnymi realizacjami „promieniować”
w kierunku Chorzowa, może „dogęści” się poważnym zespołem
biurowym w okolicach Drogowej Trasy Średnicowej, bo też tego
brakuje – byłoby to fantastyczne dopełnienie Tysiąclecia.