Aleksander Franta zmarł w 2019 roku, ale pozostawił po sobie ponadczasowe dzieła, między innymi Teatr Ziemi Rybnickiej, słynne „piramidy” z Ustronia, tworzące dzielnicę leczniczo-rehabilitacyjną tej beskidzkiej miejscowości, katowickie osiedle Gwiazdy, sanatoria i ośrodki wczasowe w Szczawnicy i w Świeradowie-Zdroju, kościół – a w zasadzie dwa kościoły w jednym – pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych na katowickim Tysiącleciu i oczywiście – samo osiedle Tysiąclecia.
Osiedle
Aleksander Franta stworzył wraz z Henrykiem Buszko; w pierwszej
fazie projektu pomagali im także Marian Dziewoński i Tadeusz
Szewczyk – ich projekt okazał się najlepszy z trzech zgłoszonych
do konkursu. Efektem ich pracy jest unikat nie tylko na skalę
polską, ale i europejską.
Na
przekór czasom
– W
doświadczeniach architektonicznych lat 70., 80., peerelowskich, to
osiedle ma bardzo istotne miejsce – mówi dr Jacek Kurek, autor
monografii osiedla. – Było zaprojektowane i zbudowane na przekór
czasom. Wtedy architekci dostawali pieniądze za liczbę metrów
sześciennych oddanych w ciągu miesiąca, płacono im za kubaturę.
W efekcie multiplikowano osiedla i są one niemal bliźniacze. To
była też kwestia materiałów. Tymczasem Henryk Buszko i Aleksander
Franta, początkowo jeszcze z Marianem Dziewońskim i Tadeuszem
Szewczykiem, postanowili zrobić coś, czego nie było nigdzie
indziej. Ta sytuacja stała się możliwa tylko dlatego, że Buszko
kiedyś – były to lata 50. – jako młody architekt, uczestniczył
w spotkaniu z generałem Jerzym Ziętkiem i innymi architektami.
Ziętek pytał, co zrobić z dzisiejszym dąbrowskim Pałacem Kultury
Zagłębia, który wówczas był wybudowany do połowy. Czasy
socrealizmu w architekturze już jednak minęły i można było sobie
pozwolić na jakąś finezję. Wielu architektów mówiło, że
trzeba to zburzyć i wymyślić nową formułę. Zapytany na końcu
przez Ziętka Buszko stwierdził, że on by tego nie burzył.
Dlaczego? Bo ktoś się nad tym napracował, a on ludzką pracę
szanuje. I wtedy zaiskrzyło miedzy nimi, tak też się otwarła
droga do późniejszej współpracy – opowiada.
Osiedle
im. Tysiąclecia Państwa Polskiego (czyli popularny Tauzen – od niemieckiego Tausend – jak mówią o swoim osiedlu nie tylko jego mieszkańcy) jest najbardziej wysuniętą na
północny zachód dzielnicą Katowic. Powstało na terenach
XVII-wiecznej kolonii Dębu – Sośniny, XIX-wiecznego przysiółka
– Bederowca oraz części Klimzowca. Już podczas budowy osiedla
(rozpoczęto ją w 1961 roku), w na przełomie 1967 i 1968 roku,
doszło do zmiany granic między Katowicami a Chorzowem – część
Klimzowca, gdzie istniała kolonia domków fińskich (dla górników
kopalni „Prezydent” i ich rodzin), znalazła się w granicach
Katowic. Dziś – przy Ułańskiej i Bolesława Chrobrego – są
tam bloki osiedla Górnego; „finy” wyburzone zostały pod koniec
lat 70. 359 rodzin zostało przekwaterowanych właśnie do nowych
bloków.
Z
parku do parku
Budowę
osiedla planowano już w 1956 roku. Miała to być jedna z
najważniejszych inwestycji znajdująca się obok powstającego
Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. W tym samym czasie
budowano także Wesołe Miasteczko oraz ogród zoologiczny. Istniał
już Stadion Śląski. – Warto zwrócić uwagę na to, jak
skomunikowane jest osiedle z Parkiem Śląskim. Są logiczne
„przęsła”, gdzie można spokojnie przejść – nie przez ulicę
– zaznacza Jacek Kurek. – To były przejścia z... parku do
parku. Bo osiedle zostało tak pomyślane, żeby było zielone i
takim właśnie jest.
Według
planów osiedle miało zamieszkiwać nawet do 45 tysięcy ludzi.
Najpierw powstały niskie bloki (w miejscu dawnego Bederowca i
Sośniny), później wybudowano 14-kondygnacyjne budynki, a także
szkoły, przedszkola i żłobek. Pierwsze mieszkania – na
Tysiącleciu Dolnym – oddano do użytku w 1964 roku. Pierwotne
osiedle, wraz z blokami na osiedlu Górnym – zostało ukończone w
1982 roku. Później, w połowie lat 80., rozpoczęto budowę
Kukurydz – jednych z najwyższych budynków w Katowicach. Kolejne
bloki wybudowano już w XXI wieku – powstały przy ul Piastów i
Bolesława Krzywoustego, w 2011 roku rozpoczęto budowę Czterech
Wież, w 2013 – tzw. Nowego Tysiąclecia.
Obecnie na Tauzenie zaczęła się budowa nowych wysokościowców, autorstwa pracowni Medusa Group. Więcej: Zaczęła się budowa nowych wieżowców na osiedlu Tysiąclecia. Najwyższe będą miały 17 pięter. Zaprojektowała je pracownia Medusa Group
Autonomiczne
myślenie
– Były
takie pomysły z Warszawy, żeby budować to osiedle na wzór
sowiecki: jedna łazienka na pięć mieszkań. Takie pomysły Ziętek
i Buszko z Frantą natychmiast odrzucali – opowiada Kurek. – Przy
jednej takiej sytuacji Ziętek wezwał architektów, pokazał im
dokument z Warszawy i spytał, co o nim myślą. Uznali, że nie jest
do przyjęcia i on podarł go i wrzucił do kosza. W tamtych czasach
to nie było coś zwyczajnego; ta samodzielność, rodzaj
autonomicznego, pewnie obarczonego ryzykiem, punktu widzenia, że
jednak zrobimy to po swojemu. Podobnie przykładem całościowego
patrzenia na osiedle był pomysł, aby dzieci, wychodząc z bloków i
idąc do szkoły, nie musiały przechodzić przez główne ulice. I
jeszcze coś. Kiedy na początku osiedle się kształtowało, to
oczywiście nie było zamysłów budowania kościołów, ale Buszko i
Franta mieli to w głowie, wiedzieli, że to się musi kiedyś
zmienić. Sprawa wróciła, kiedy doszło do tragedii – w wypadku
zginęło dziecko, które szło na religię do kościoła na Dąb.
Działania, rozmowy, pisanie petycji – trwało to miesiącami,
nawet latami, ale kościoły w końcu powstały na osiedlu i to też
według ich projektu.
Rzecz
jasna nie wszystko na Tysiącleciu jest idealne. Problemów na
osiedlu było całkiem sporo. – Na przykład ciasnota mieszkań,
aczkolwiek byłyby one jeszcze ciaśniejsze, gdyby architekci
stosowali się do dyrektyw – wyjaśnia Jacek Kurek. – Mieszkania
miały być bowiem o kilka centymetrów mniejsze. Trochę samowolnie
je rozszerzyli; te 5-10 centymetrów wbrew pozorom, z punktu widzenia
finansowania całości, to było dużo. Z jednej strony była to więc
nieustanna walka o jakość, z drugiej – zmaganie się z dostępnymi
materiałami i dyrektywami centrali. Okazuje się jednak, że
niektórych miejsc jest albo za dużo, albo za mało. Tak jest na
przykład w budynkach Zespołu Szkół Plastycznych pełnego ostrych
kątów, zaułków, podwójnych drzwi. W praktyce bywa to czasami
kłopotliwe. Niedawno w bibliotece wyburzona została jedna ze ścian
po to, aby uzyskać większą przestrzeń. Nie jest to zatem idealna
architektura, ale naznaczona fenomenem indywidualności w czasach,
kiedy to było to bardzo rzadkie.
Kontrowersje
budzą także balkony – inne na Górnym, poprzerywane prześwitami,
które miały odróżniać się od tych stosowanych na Dolnym. No i
windy. – Wszyscy dziwią się, jak można było zrobić windy
zatrzymujące się co drugie piętro. Wielu uważa, że była to
kwestia ekonomiczna, ale rozmawiałem o tym z potomkami architektów,
też zresztą znanymi architektami. Buszko i Franta wyliczyli po
prostu, że przy takiej liczbie mieszkańców, windy – zatrzymując
się na każdym piętrzy byłyby nieprzepustowe – wyjaśnia Kurek.
I
tylko przestrzeni coraz mniej...
W
monografii osiedla Tysiąclecia przeczytać można między innymi
słowa abpa Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego, w latach
1983-85 mieszkańca osiedla Tysiąclecia (był wikariuszem zarówno w
parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Boskiej
Uzdrowienia Chorych na Dolnym Tysiącleciu, jak i w parafii Matki
Bożej Piekarskiej na Górnym). Czytamy między innymi: „Osiedle
wyraźnie dzieliło się na dwie części: Dolne i Górne
Tysiąclecie. W powstałym później osiedlu Górnym standard
mieszkań był o wiele wyższy, a wśród mieszkańców przeważała
inteligencja i osoby lepiej sytuowane finansowo. Nie było tam zbyt
wielu Ślązaków z pochodzenia, wyraźnie dominowali przyjezdni z
różnych stron Polski, którzy w tym regionie znaleźli pracę. (…)
Napięć między mieszkańcami na tle pochodzenia jednak nie było.
Śląski etos pracy, kultura regionu w powiązaniu z kulturą
regionalną przyjezdnych stanowiły bogactwo tej dzielnicy i
fundament aktywności społecznej, która wyrażała się także w
zmaganiach z komunistyczną władzą o pozwolenie na budowę
kościołów, a potem w realizacji tych projektów”.
Osiedle
budowane było jako samodzielne, autonomiczne – nie tylko ze
sklepami, ale i placówkami oświatowymi. Co więcej, przestrzeń
została szczegółowo zaplanowana. – Budowano to osiedle, choć
mówiło się o tym, żeby w ogóle go tu nie budować. Powodem było
zanieczyszczenie powietrza – opowiada autor monografii. –
Niedaleko, w Chorzowie Starym, pracowały Azoty, wokół działały
kopalnie i huty, do tego w sąsiednim Klimzowcu duża oczyszczalnia
ścieków. Dlatego bloki rozstawiono szeroko – Buszko i Franta
konsultowali się z ekspertami i tak to rozplanowali, żeby przewiewy
powietrza w marę możliwości rozwiewały najgorsze
zanieczyszczenia. Do dziś to jedno z tych miejsc w Katowicach, gdzie
problem smogu jest najmniejszy. Wtedy była duża przestrzeń, także
na zieleń. Dziś jednak ta przestrzeń jest zapełniana nowymi
blokami czy kompleksami handlowo-usługowymi, co nie wszyscy uważają
za dobry pomysł. Ekonomicznie jest to oczywiście uzasadnione, ale
samo osiedle traci swój walor. To jednak nie jest problem tylko tego
miejsca. Wszędzie wolne przestrzenie są nieustannie wypełniane,
robi się ciasno i osiedle Tysiąclecia też tego doświadczyło.
Może Cię zainteresować: