Jadwiga Śląska (1174-1243)
A przy okazji święta, kanonizowana w 1267. Patronka Śląska. Choć z pochodzenia bawarska księżniczka, większość życia spędziła na Śląsku i była matką oraz prababką śląskich władców. Podobnie jak inna z obecnych tu szlachcianek, została zaadaptowana przez pokolenia Ślązaków i stała się symbolem regionu.
W wieku 12 lat poślubiła nastoletniego Henryka Brodatego (nie nosił jeszcze wtedy brody), syna księcia wrocławskiego Bolesława Wysokiego. W 1201 roku stała się najważniejszą księżną Śląska, a także zręcznym politykiem. Prowadziła negocjacje między Konradem Mazowieckim (tym od Krzyżaków) a swoim mężem, którego zresztą wyciągnęła z niewoli.
Zasłynęła jako fundatorka kościołów i klasztorów oraz cieszyła się opinią niezwykle bogobojnej. Na przestrzeni wieków stała się patronką wielu parafii i kościołów. Przez długie lata była świętą najbardziej kojarzoną ze Śląskiem. Po wygranych przez Prusy wojnach Śląskich Fryderyk, zwany przez niektórych Wielkim wzniósł w Berlinie katedrę jej imienia (Hedwigskirche). Jak widać, król pruski był zdania, że duch Jadwigi mu sprzyjał.
Choć dziś jej kult osłabł, przez setki lat była najważniejszą świętą regionu.
Johanna Grizik (1842-1910)
O śląskim kopciuszku powiedziano i napisano już więcej, niż da się powiedzieć. Co tylko dowodzi, jak popularna i ważna jest to postać. Pochodziła z ludu, jak to się drzewiej mawiało, urodziła się na zabrskiej Porembie. Jej ojcem był żyjący z roli Johann Gryzik a matką Antonina, która po śmierci męża zatrudniła się jako pokojówka u najbogatszego Ślązaka tamtych czasów, Carla Godulli.
Jedni twierdzą, że mała Johanna była niezwykle rezolutnym dzieckiem i szybko nawiązała więź z ekscentrycznym przemysłowcem. Inni spekulują, że Antonina była jego kochanką, a milioner postanowił przysposobić Johannę. Faktem jest, że w lipcu 1848 roku Johanna stała się najbogatszą sześciolatką na Śląsku, w Prusach, a może i w całej Europie. Godulla przepisał jej bowiem w testamencie cały swój majątek, co z jednej strony odmieniło życie Gryzikowej, z drugiej zaś rozpoczęło wyścig o jej rękę (bądź głowę, bo niektórzy chcieli unieważnić testament). Z tego powodu Johannę prędko wywieziono do stolicy Śląska, gdzie zamieszkała w klasztorze urszulanek przy dzisiejszej ulicy Nankiera.
Mężem Johanny został ostatecznie Hans Ulrich Schaffgotsch. Na małżeńskiej transakcji zdecydowanie lepiej wyszedł Hans, który w zasadzie był zubożałym szlachcicem z pespektywy 16-letniej Johanny. Miał za to bardzo wysoko cenione nazwisko szlacheckie oraz dość nietuzinkowy pomysł: za pieniądze Johanny wybudował jej pałac w Kopicach, który pomimo wielu przeciwności losu (głownie Armii Czerwonej i pożaru z lat 50.) przetrwał (jako ruina) do dziś i (miejmy nadzieję) niebawem ruszy w pełni jego remont, dzięki czemu stanie się najbardziej bajkowym zamkiem na Śląsku.
Matka Ewa (1866-1930)
Jeśli historia Johanny to droga od biedy do salonów, tak Eva von Tiele-Winkler jest przykładem Ślązaczki, która zaczynała na salonach, a większość życia poświęciła skromności i działalności dobroczynnej. Jej rodzicami byli właściciele Miechowic, Katowic (jeszcze jako wsi) oraz Mosznej. W wieku szesnastu lat przeszła konwersję na luteranizm, a kilka lat później rozpoczęła przygotowania do służby diakonackiej. Wykorzystując rodzinną fortunę, przekonała ojca do budowy Ostoi Pokoju – kompleksu obejmującego między innymi przytułek dla potrzebujących, sierociniec, dom dla niemowląt, szwalnię oraz szpital dla nieuleczalnie chorych. Sama Ewa zamieszkała na terenie kompleksu w niewielkim drewnianym domku, chociaż przepastny pałac miała oddalony o kilkaset metrów.
Oddając całe swoje życie działalności na rzecz ubogich i potrzebujących, zyskała przydomek Matki Ewy, a jej pomoc uratowała tysiące Ślązaków. Dziedzictwo kontynuowane jest do dziś za sprawą bytomskiego DPSu w miejscu dawnej Ostoi
Daisy von Pless (1873-1943)
Kolejna szlachcianka i kolejna adoptowana Ślązaczka. Mary Theresa Olivia urodziła się w zubożałej walijskiej rodzinie szlacheckiej Cornwallis-West. W wieku siedemnastu lat wyszła za mąż za jednego z najbogatszych magnatów w Cesarstwie Niemieckim, Hansa Heinricha XV Hochberga z Pszczyny, który pełnił funkcję sekretarza ambasady niemieckiej w Londynie.
Jednak to, co czyni Daisy tak ważną postacią, to jej rola w łączeniu współczesnego społeczeństwa górnośląskiego i dolnośląskiego. Mąż Daisy był związany z Pszczyną, ona zaś zawsze preferowała dolnośląski pałac w Książu. Dlatego obecnie Daisy jest monetyzowana w Wałbrzychu (mój promotor żartuje, że niedługo powstaną książki kucharskie inspirowane Daisy), gdzie nawet udało się wygrać plebiscyt na patronkę szkoły, deklasując Karola Wojtyłę. Choć w Pszczynie komercjalizacja księżnej nie zaszła jeszcze tak daleko, miło widzieć takie współczesne punkty przecięcia i integracji Śląska Górnego z Dolnym. Zupełnie tak, jakby to była jedna kraina historyczna.
Józefa Bramowska (1860-1942)
Kończymy segment śląskich szlachcianek, wracamy do większości społeczeństwa i przedstawiamy pierwszą w zestawieniu Ślązaczkę o polskim duchu – postać nietuzinkową. Mowa o Józefie Bramowskiej, pochodzącej z Żyglina polskiej agitatorce plebiscytowej, przewodniczącej Towarzystwa Polek na Śląsku oraz działaczce Narodowej Organizacji Kobiet. Była pierwszą kobietą ze Śląska, która została senatorką krajową. Ponadto aktywnie działała na rzecz propagowania kultury ludowej – jako senatorka zawsze występowała w stroju chłopskim. Zmarła w areszcie domowym, który nałożyło na nią Gestapo. Jest bohaterką kilku filmów dokumentalnych oraz wystaw poświęconych Ślązaczkom i Ślązakom, m.in. zasiada w katowickim Panteonie Górnośląskim.
Kathe Kruse (1883-1968)
Przyszła na świat w Dąbrowie w dzisiejszym województwie opolskim. Była nieślubnym dzieckiem księgowego z Breslau, Roberta Rogaski, i Kristiany Simon, po której nosiła nazwisko. Po zakończeniu edukacji przeprowadziła się do Berlina, gdzie zaczęła pracować jako aktorka teatralna pod pseudonimem scenicznym Hedda Somin. W 1902 roku poznała starszego o 30 lat rzeźbiarza Maxa Krusego, z którym miała czwórkę dzieci – to właśnie macierzyństwo sprawiło, że zrezygnowała z kariery aktorskiej.
Bycie matką stało się jednak impulsem do jej dalszej działalności. Kruse zaczęła tworzyć lalki dla swoich dzieci. W 1910 roku rozpoczęła produkcję lalek na większą skalę – były sprzedawane nie tylko w Niemczech, ale także w USA. Marka Kruse do dziś pozostaje rozpoznawalna, wciąż wykorzystując projekty Ślązaczki, a oryginalne lalki osiągają na aukcjach ceny sięgające nawet kilku tysięcy złotych. Ciekawe, czy uda się kiedyś zorganizować wystawę jej twórczości w Muzeum Górnośląskim.
Maria Goeppert-Meyer (1906-1972)
Tej śląskiej noblistki nie trzeba nikomu przedstawiać. Urodzona w Katowicach w 1906 roku, fizyczka i laureatka Nagrody Nobla w 1963 roku za odkrycia dotyczące struktury powłokowej jądra atomowego. Była jedną z zaledwie pięciu kobiet, które otrzymały Nobla w dziedzinie fizyki, oraz jedną z 65 kobiet nagrodzonych Noblem w stosunku do ponad 900 mężczyzn. Była też jedyną kobietą w Projekcie Manhattan i jest uznawana za jedną z najważniejszych naukowczyń w historii.
Choć większość życia spędziła poza Śląskiem, a przede wszystkim w USA, bez wątpienia można ją zaliczyć do grona Ślązaczek. Jej rodzina od pokoleń była związana z regionem – ojciec, lekarz i profesor pediatrii Friedrich Göppert przyczynił się do zwalczenia epidemii zapalenia opon mózgowych w Katowicach w 1905 roku i opracował nowatorską metodę walki z tą chorobą. Jej dziadek był wrocławskim profesorem prawa, pradziadek założył ogród botaniczny we Wrocławiu, a prapradziadek był farmaceutą.
Szkoda tylko, że została pominięta w filmie Christophera Nolana.
Anna Dziewit-Meller (1981)
Pisarka i dziennikarka z Chorzowa. Chciałem zakończyć tę listę współczesnym akcentem, a jej książka Od jednego Lucypera zapewnia Dziewit-Meller to miejsce. Ta epopeja to nie tylko kapitalnie napisana powieść – to także pierwsza książka tak dogłębnie podejmująca temat śląskich kobiet. Nie bez powodu mówi się o niej jako o kobiecym Drachu.
Bo Śląsk jest kobietą. To kobiety sprawiają, że trwamy. To nasze omy, starki i mamulki przekazały nam język śląski. To śląski matriarchat rządził regionem. To kobiety w rodzinach robotniczych zarządzały domowym budżetem i to one wydzielały taszengeld dla mężów. Od jednego Lucypera zamyka śląską kobiecość w pięknej formie literackiej i składa hołd wszystkim kobietom pracującym – i tym w domu, i tym na grubie.