Kiepura przyjechał do Katowic pociągiem. Jak nietrudno się domyślić, na dworcu kolejowym witały go tłumy.
Już na peronie spotkała Kiepurę spontaniczna owacja, a kiedy przechodził przez halę główną szpalerem, utworzonym przez gęstwę entuzjastów jego głosu, potężniały okrzyki i oklaski. Mistrz, opuszczający dworzec w otoczeniu delegatów miasta, niosący na naręcze pięknych kwiatów, wyrósł nagle nad tłum, uniesiony na barkach
entuzjastów - pisał reporter ówczesnej gazety.
W Katowicach Mistrz zatrzymał się w znanym mu dobrze, ekskluzywnym hotelu "Monopol", położonym nieopodal dworca. Jeszcze tego wieczora spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej. Jej atmosfera była dość swobodna. Kiepura, zapytany, czy wystąpi też w Sosnowcu, odpowiedział że chętnie by to uczynił, lecz brak mu czasu. Gdyby było pięciu Kiepurów, to każdy z nich na pewno miałby gdzie śpiewać - dodał. Kiedy zagłębiowski dziennikarz śmiało doradził, by Kiepura postarał się pięcioraczki, tenor odrzekł z humorem, że rozwiązania tej sprawy w podobny sposób nie wyklucza, gdyż byłoby to jak przysłowie mówi przyjemne z pożytecznym połączone.
Następnie Kiepura zaśpiewał z balkonu "Monopolu" dla zgromadzonej przed hotelem rzeszy wielbicieli. Nazajutrz wraz z Jerzym Gardą wystąpił na dzisiejszym placu Sejmu Śląskiego przed dwudziestotysięczną ponoć publicznością. Jak się miało okazać, był to jego ostatni koncert w Katowicach na wiele, wiele lat. Na następny trzeba było czekać aż do roku 1958.