Ośrodek Pomocy Medycznej dla Osób Bezdomnych i Wykluczonych Społecznie im. św. Rity to pierwsze tego typu miejsce na Śląsku i jedno z nielicznych w Polsce. Święta Rita jest patronką spraw trudnych oraz osób chorych i rannych. Właśnie oni znajdą pomoc w domu zdrowia znajdującym się w jednym z ajnfartów w centrum Chorzowa przy ulicy Powstańców 41.
Miała być tylko łaźnia, jest Ośrodek Pomocy Medycznej
Na miejscu spotykamy pomysłodawcę, Jana Borysa, który znalazł chwilę na rozmowę pomiędzy rozładunkiem a montażem okna balkonowego w jednym z pomieszczeń ośrodka.
- Zaczynałem od opieki nad ludźmi chorymi na raka. Później spotkałem swojego przyjaciela Marka i stwierdziliśmy, że będziemy myć ludzi. Założyliśmy fundację i teraz otwieramy to miejsce - wyjaśnia Jan Borys, prezes Fundacji „Podziel się”. Na co dzień jest przedsiębiorcą prowadzącym własną restaurację, fundacja i pomaganie to jego pasja i sposób na życie.
Na początku pomysłodawcy chcieli stworzyć łaźnię dla osób w kryzysie bezdomności, ale na swojej drodze spotkali lekarzy. - Podczas spotkania jeden z nich powiedział, że jak będzie gabinet lekarski, to przyjdzie jako wolontariusz i pomoże. W ten sposób zrodził się pomysł na uruchomienie ośrodka pomocy medycznej – mówi Jan Borys.
"Każdy człowiek ma prawo się zgubić"
W punkcie medycznym są łazienki, przebieralnie oraz gabinety lekarskie, gdzie będzie udzielana pierwsza pomoc. Ważny punkt stanowi gabinet dentystyczny. Na miejscu będą pracować przeszkoleni pracownicy medyczni oraz lekarze. Nikt nie będzie pytał o ubezpieczenie zdrowotne lub wystawiał rachunku po wykonanym zabiegu.
– Placówka będzie świadczyła opiekę zarówno taką strictę internistyczną, a więc będziemy leczyli podstawowe schorzenia, jak cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, szereg innych schorzeń cywilizacyjnych, jak i świadczącą opiekę chirurgiczną – mówi w wywiadzie dla TVP Katowice dr n. med. Dawid Szkudłapski.
Pomysłodawcy postanowili działać totalnie. Oprócz pomocy medycznej, osoby potrzebujące mogą liczyć na pomoc psychologiczną oraz prawną. Chodzi o skuteczne ukierunkowanie i przywrócenie rodzinom i społeczeństwu osób wyrzuconych na margines.
- Będziemy zarówno integrować takie osoby, jak i naprowadzać, bo wierzymy, że niektórych można skutecznie naprowadzić. Każdy człowiek ma prawo się zgubić, ale jeżeli będzie otwarty na pomoc, to my jej udzielimy. Wystarczy okazać chęć. – podsumowuje Jan Borys.
Niewidzialni dla społeczeństwa i systemu
Bezdomność to jedna z najbrutalniejszych form wykluczenia społecznego. Według niedawnych badań, w woj. śląskim z kryzysem bezdomności zmaga się ponad 4 tys. osób, czyli 13% wszystkich bezdomnych w kraju. Nasze województwo należy do czołówki w tym niechlubnym rankingu.
Problem bezdomności dotyka najczęściej osoby starsze. Widoczna jest również silna nadreprezentacja mężczyzn: na 10 osób w kryzysie bezdomności przypada aż 8 mężczyzn. Badacze zjawiska wskazują, że przyczyną jest nadużywanie alkoholu i konflikty rodzinne.
Osoby żyjące na ulicy mogą liczyć na pomoc samorządów lub organizacji pozarządowych, jednak nie jest ona w stanie w pełni zaspokoić wszystkich aspektów i potrzeb, które umożliwią powrót do swoich rodzin, bliskich lub poprzedniego życia. Właśnie dostępność do służby zdrowia to pięta achillesowa systemu, o czym wspominają sami lekarze
- Pracując w przychodni obserwuję, że osoby wykluczone, osoby bezdomne mają mimo wszystko problem z dostępem do służby zdrowia. Myślę, że w takim miejscu będzie dla nich bardziej komfortowe. Może wielu z nich w ogóle się przełamie, żeby z takich usług skorzystać – mówi lek. dent. Piotr Ziętek.
Otwarty dom zdrowia
Przygotowania trwały sześć lat, prace pochłonęły ponad milion złotych. Wszystkie wydatki pokryto ze zbiórek darczyńców. Jak przyznają pomysłodawcy, największym wyzwaniem był remont budynku, który wymagał nawet wymiany dachu.
- Miasto przekazało nam budynek za niski czynsz, który wynosi złotówkę. Ten ośrodek powstał tylko dzięki wsparciu ludzi dobrej woli i przyjaciół. Zaczynaliśmy dosłownie z gruzu, a teraz jesteśmy w trakcie podpisywania kontraktów z lekarzami, którzy będą tu przychodzić i pomagać w ramach wolontariatu. Jesteśmy już na etapie rozpisania dyżurów. Będziemy tu udzielać doraźnej pomocy, czyścić rany czy uśmierzać ból. - mówi Jan Borys.
Na miejscu spotykamy również Jana Usarka, który od sześciu lat wspiera działania fundacji. Dawniej pracował jako nadsztygar, by później założyć własną firmę w branży kowalstwa artystycznego. Obecnie na emeryturze. To on oprowadza nas po budynku i z zaangażowaniem opowiada o przyszłości miejsca. Na pożegnanie mówi.
- To boli, że żyjemy w kraju, w którym to materializm jest głównym atrybutem. Ale odkryć w sobie chęć dzielenia się jest niesamowitą przyjemnością. Jak człowiek to poczuje, to potem nie umie inaczej. Dlatego, że dzielić się naprawdę, to jest więcej niż dostawać.
Może Cię zainteresować:
"To miejsce umiera na moich oczach". Katowicki szaberplac w Załężu jest cieniem samego siebie
Może Cię zainteresować: