Z Katowic do Leszczyn dojedziemy samochodem (autostradami A4 i A1) w około 40 minut. Ta część Czerwionki-Leszczyn to spokojna dzielnica położona w sąsiedztwie Czerwionki, ale i sołectw: Bełk, Książenice, Przegędza. Sporo się ostatnio mówi o Czerwionce w kontekście jej spektakularnego osiedla (prawdziwych!) familoków, a Leszczyny są traktowane po macoszemu. Niesłusznie!
Tu przeczytasz o Czerwionce:
- Prawdziwe miasto ogród, które przetrwało PRL. Familoki w Czerwionce-Leszczynach trzeba odwiedzić
- Gdy postmodernizm inspiruje się familokami. Blok nie z tej ziemi w Czerwionce-Leszczynach. Miejscowi nazywają go ratuszem
Pałacyk jak z Toskanii w śląskich Leszczynach
Otóż w Leszczynach stoi pałacyk, którego nie powstydziłaby się włoska Toskania, tak wielbiona przez turystów z całego świata. W dodatku rezydencja kilka lat temu została odrestaurowana i teraz cieszy oko ładną elewacją i tarasem od frontu. Do tego jest otoczona parkiem z wiekowymi i okazałymi drzewami, dającymi przyjemny cień. W dawnym ogrodzie przypałacowym stworzono strefę aktywności, z placem zabaw dla dzieci, siłownią pod chmurką, boiskiem do koszykówki (które zimą jest lodowiskiem pod chmurką), łąką do piknikowania i stawem. Do tego jest jeszcze boisko, ścieżki do spacerowania i ławki, gdyby ktoś chciał odsapnąć i podumać nad burzliwą historią mieszkańców pałacu, zwanego też dworem, a przez miejscowych - zameczkiem.
Pałac w Leszczynach, miejscowości, której początki są datowane na XIII wiek, został zbudowany w latach 1882-1883. Inwestorem był właściciel dóbr leszczyńskich Konrad Bartelt, wywodzący się ze szlacheckiej rodziny ziemiańskiej spod Pszczyny. Ziemię i zabudowania Bartelt kupił w 1866 r., a rezydencję zaczął stawiać dopiero po niespełna 20 latach gospodarowania w Leszczynach.
- Dał się on poznać w Leszczynach jako dobry pan - mówi Marian Uherek, pasjonat historii Śląska i Czerwionki-Leszczyn, emerytowany dyrektor tutejszego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. - Mieszkańcy postrzegali go jako człowieka dobrego, skromnego i przyzwoitego. Dość powiedzieć, że nazywano go po prostu "Bartek", pewnie nawiązując do nazwiska, albo "dobry pan na Leszczynach" - dodaje Uherek.
Barteltowie nie pragnęli przesadnie zdobionego pałacyku
Niestety Konrad Bartelt dość wcześnie stracił żonę Annę. Został sam z 6-letnią córką. Szybko zdecydował się poślubić siostrę żony, 40-letnią Ernestynę, starą pannę nawet jak na współczesne standardy. I szybko po powtórnym ożenku zaczął budować rezydencję na miarę szanowanej ziemiańskiej rodziny. Być może zachęciła go do tego nowa żona, którą - mimo że była "tylko" córką nadleśniczego - uważano za kobietę elegancką i nieco wyniosłą. Takiej damie nie przystoi rezydować w drewnianym starym domostwie.
"Wybierając kształt nowego domostwa, Barteltowie nie opowiedzieli się za pruskim stylem narodowym, ani modnym wówczas neomanieryzmem, przeładowanym architektonicznymi ozdóbkami. Wybrali - jak na dom dla niewielkiej, średniozamożnej rodziny - całkiem rozsądnie, styl neoklasycystyczny, nawiązujący do form willi toskańskich. Charakterystyczny jest tutaj płaski dach, stosunkowo surowe, nie zdobione nadmiernie ściany i asymetrycznie umieszczona, zwykle czworokątna wieża. Barteltowie nie pragnęli widocznie pałacyku z Disneylandu" - pisze Aleksandra J. Ostroch w książce "Śląsk romantyczny".
Od frontu bryłę budynku uzupełniał taras widokowy. - Na nim właściciel majątku spotykał się z mieszkańcami Leszczyn na słynnych w całej okolicy dożynkach, częstując chłopskie dzieci jabłkami z własnego sadu - opowiada Marian Uherek. - Bo Bertoltowie zajmowali się też nowoczesnym sadownictwem, mieli szczepione drzewka, rodzące smaczne owoce szlachetnych odmian. Ernestyna zaangażowała się w stworzenie wokół pałacu parku z ogrodem - dodaje Uherek.
Dziś nie wiadomo, czy to prawda, ale legenda głosi, że leszczyński zameczek miał pokoje urządzone całkowicie (w tym kolor ścian i obicia mebli) w jednym kolorze np. szary, żółty, niebieski, w tym pokój czarny, poświęcony pamięci po zmarłej pierwszej żonie Konrada. Miały się w nim odbywać seanse spirytystyczne, na których przywoływano duchy. Do dzisiaj niestety nie zachowało się wiele oryginalnego wyposażenia wnętrz. Można tylko podziwiać drewniane schody, niektóre drzwi i fragmenty polichromii, wyeksponowane w głównym pomieszczeniu.
Zamążpójście w wieku 40 lat oraz mezalians
Jednak czasy świetności leszczyńskiej rezydencji skończyły się wraz ze śmiercią jej gospodarza. Konrad Bartelt zmarł w 1906 roku. Nowymi właścicielami majątku stali się córka Konrada, Helena, i jej mąż Johann von Eicke und Polwitz. Pozbyli się większości, sprzedając go koncernowi Zjednoczone Huty Królewska i Laura (właścicielowi pobliskiej kopalni "Dębieńsko"). Wdowa Ernestyna dostała pałacyk i teren przy nim do zarządzania. Mogła tam mieszkać do końca swych dni. Jednak kobieta okazała się tak niegospodarna i lekkomyślna, że dwór doprowadziła do ruiny, do czego też wydatnie przyczyniły się jej chybione miłosne wybory.
Jednak co Leszczyny się naplotkowały z tej okazji! Otóż Ernestyna, wówczas prawie 70-letnia dama, poznała przystojnego, 30-letniego huzara Oscara barona von der Tanna. I uwierzyła, że młodzieniec zapałał do niej wielką miłością. A ten nie ustawał w adorowaniu jej, przekonując że nie lubi zbyt młodych gąsek, a fascynują go dojrzałe kobiety. Ernestyna wpadła po uszy. Na przekór wszystkim postanowiła poślubić młodszego o 36 lat mężczyznę.
W książce "Śląsk romantyczny" czytamy: "Niedziela 30 stycznia 1910 r. była dla mieszkańców Leszczyn dniem
ekscytującym. Plotkowano na ten temat na potęgę i w chałupach i w co lepszych domach. I chociaż zwyczajowo chodziło się na śluby jak na przedstawienie, na ten wybierało się rekordowo wiele osób. Niektórzy może nie dowierzali, czy w ogóle do niego dojdzie. Można podejrzewać, że nie tylko wśród ,,pospólstwa", ale i w sąsiednich
dworach emocjonowano się niezwykłym wyborem leszczyńskiej dziedziczki (...) Pani Ernestyna, wdowa po Konradzie Bartelcie, właścicielu dóbr rycerskich w Leszczynach, jako kobieta olśniewała jak zawsze elegancją, śladami urody i majestatyczną postawą. (...) Narzeczony, trzydziestoletni Oscar von der Tann rwał oczy młodością i urodą. Słusznego wzrostu, postawny blondyn, kroczył sprężyście w paradnym mundurze huzara, niczym żywe wcielenie marzenia panien na wydaniu. Twarzy też był ponoć urodziwej, o jasnej, ,,pańskiej" cerze i regularnych rysach. Kobiety zebrane w kościele przestały się dziwić szaleństwu podstarzałej dziedziczki. Jedynie ksiądz starał się powściągnąć wyraz dezaprobaty, słuchając sakramentalnej formuły: ,Ja, Ernestyna Maria Antonina...".
Pałac z dobrym duchem
Nie trzeba być wybitnym znawcą ludzkiej natury, by domyślić się, jak to się skończyło. Przystojny mężulek szybko puścił Ernestynę w trąbę i z torbami. Zameczek odkupił koncern Zjednoczone Huty Królewska i Laura, urządzając tam mieszkania dla pracowników wyższego szczebla. Po II wojnie cały majątek upaństwowiono jako mienie poniemieckie, powstał tu PGR, a zameczek zasiedlili lokatorzy z kwaterunku. Gdy w końcu na początku 2000 roku pałac przejęła gmina, nie przedstawiał się już imponująco. Zaniedbany, z szarą elewacją, skryty w cieniu wysokich drzew, czekał na lepsze czasy. Te nadeszły wraz z projektami unijnymi. Władze Czerwionki-Leszczyn zdecydowały do rozpoczęciu rewitalizacji pałacu. Jak wspomina Marian Uherek, gdyby na początku wiedziano, ile będzie kosztować doprowadzenie zameczku i jego otoczenia do stanu obecnego, to pewnie by się na to nie zdecydowano. Dotacja unijna wynosiła 5 mln zł, a wartość inwestycji finalnie przekroczyła 13 mln zł. Pod bacznym okiem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wyburzono dobudowane w XX wieku ścianki i daszki, odbudowano legendarny taras, odnowiono elewację wraz ze wszystkimi zdobiącymi ją detalami - np. wbudowanym w lewy dolny róg frontowej elewacji kamieniem, na którym widnieje prawdopodobnie napis (po niemiecku): "Mojej kochanej Ernestynie". Elewacja ma teraz kolor podobny do tego z czasu powstawania budynku. Długo szukano okien w oryginalnym, oliwkowym, kolorze
Ale teraz Leszczyny mają perełkę nie tylko turystyczną. Wraz z rewitalizacją zabytku dokonano też rewitalizacji społecznej, bo na parterze obecnie znajduje się ośrodek aktywizacji lokalnej społeczności, a na piętrze - Placówka Wsparcia Dziennego dla dzieci.
Budynek można zwiedzać, choć raczej na własną rękę i gdy jest otwarty. Pomocny będzie w tym audiobook, który można włączyć na swoim smartfonie, skanując kod QR widniejący na tabliczce stojącej przy alejce wjazdowej do pałacyku. To minisłuchowisko nagrane przez aktorów Teatru im. J. Kochanowskiego w Opolu.
Zameczek w Leszczynach znajduje się przy ul. Księdza Adolfa Pojdy 35 w Czerwionce-Leszczynach. Gdyby ktoś jednak chciał być oprowadzony po tym miejscu przez przewodnika, może się pytać o taką możliwość zawczasu w Centrum Informacji Turystycznej w Czerwionce-Leszczynach, nr telefonu: +48 570 100 979, e-mail: biuro@familoki.com.pl
Aha, i podobno leszczyński zameczek ma swojego ducha. Dobrotliwego, bo to sam "Bartek", czyli dobry pan Konrad Bartelt. Miejscowi mówią, że późną nocą można wyczuć tu zapach fajki, którą tak lubił palić za życia.
Może Cię zainteresować: