Śmierć papieża Piusa X 20 sierpnia 1914 roku była wydarzeniem o wadze symbolu. Nastąpiła przecież w chwili, kiedy w Europie rozpalał się konflikt, mający pochłonąć życie milionów ludzi. A przy tym zamknąć optymistyczną epokę oświecenia i postępu ludzkości, kładąc się głębokim cieniem na całym XX wieku. Gdyż to pokłosiem pierwszej wojny światowej były krwawe rewolucje i narodziny totalitaryzmów, a w efekcie - kolejny globalny konflikt, a nawet dwa. Druga wojna światowa i zimna wojna.
Wojna w Europie wybuchła zaledwie kilka tygodni przed śmiercią Piusa X, ale jej echa już zdążyły wstrząsnąć kontynentem. Na zachodzie toczyły się krwawe bitwy na polach Francji, a niemieckie armie w niepowstrzymanym pochodzie parły naprzód. Na wschodzie, w Galicji i Prusach Wschodnich, starcia między wojskami Austro-Węgier, Niemiec i Rosji pochłaniały tysiące istnień. Wśród narastającego wojennego chaosu odszedł człowiek głęboko wierzący w chrześcijańskie wartości pokoju i miłosierdzia.
W chwili ciężkiej niedoli
Pius X, którego pontyfikat przypadł na przełom XIX i XX wieku, w ostatnich tygodniach swojego życia zareagował z wielkim bólem na wybuch I wojny światowej. Z perspektywy papieża konflikt ten, pochłaniający życie tysięcy obywateli, stanowił głębokie zaprzeczenie chrześcijańskiej miłości bliźniego. W opublikowanym wówczas przesłaniu papież oświadczył: „Gdy niemal cała Europa wciągnięta została w odmęt nieszczęsnej wojny, o której skutkach i zniszczeniu nikt bez uczucia bólu i przerażenia pomyśleć nie może, i My się nią zajmować i największą boleść odczuwać musimy (...). W tej ciężkiej niedoli czujemy i rozumiemy, że miłość ojcowska jako też i nasz urząd apostolski domaga się od nas, abyśmy serca ludzi ku Temu zwrócili, od którego może przyjść pomoc, do Chrystusa Pana, księcia pokoju”. Pius X wzywał wiernych, by modlitwy i nabożeństwa w intencji pokoju stały się uniwersalną odpowiedzią katolików na cierpienia współczesnego im świata. Jego duchowy testament stał się punktem wyjścia dla następcy, który w dramatycznych okolicznościach miał przejąć misję walki o pokój.
Pogrzeb papieża Piusa X, który odbył się 22 sierpnia 1914 roku, był wydarzeniem niezwykle uroczystym i znaczącym. Bazylika św. Piotra w Watykanie wypełniła się tłumem wiernych, pragnących oddać ostatni hołd papieżowi. W tych wojennych czasach pogrzeb Piusa X był czymś więcej niż tylko ceremonią – stanowił chwilę refleksji nad losem świata, który odrzucił chrześcijańską drogę pokoju, wchodząc na ścieżkę zniszczenia. Tymczasem zbierające się kolegium kardynałów czyniło przygotowania przygotowywało się do nadchodzącego konklawe. Była to chwila, w której świat stracił duchowego przywódcę, a nowy papież miał zmierzyć się z potworną rzeczywistością wojny totalnej.
Benedykt XV – papież pokoju
Wybór Benedykta XV na papieża 3 września 1914 roku był momentem niezwykłego znaczenia w historii Kościoła Katolickiego, który znalazł się w samym środku globalnego chaosu wywołanego I wojną światową. Jak donosiła ówczesna prasa śląska, nowy papież, wcześniej znany jako Jakub della Chiesa, miał być człowiekiem o bogatej karierze duchownej i głęboko zakorzenionych wartościach.
Genueńczyk Giacomo della Chiesa rzeczywiście okazał się człowiekiem o głębokim poczuciu odpowiedzialności nie tylko za losy Kościoła. Benedykt XV był człowiekiem głęboko oddanym swoim misjom i obowiązkom. Z natury skromny i bezpretensjonalny, potrafił jednocześnie wykazać się dużą stanowczością i dyplomacją. Jego wykształcenie i intelektualna biegłość, połączone z empatią, czyniły go doskonałym negocjatorem oraz liderem duchowym. To mogło pomyślnie rokować skuteczności jego usiłowań. Papież kierował się przede wszystkim chrześcijańską troską o pokój i dobro wspólne, co czyniło jego pontyfikat wyjątkowo ukierunkowany na pojednanie i miłosierdzie. Pierwsze słowa, które skierował do wiernych nowy, jednogłośnie wybrany papież, odzwierciedlały jego troskę o pokój:
Zajęcie naszego urzędu wypełnia nas wielkim smutkiem wobec nieszczęść wojny, która rozpętała się w Europie.
Benedykt XV natychmiast rozpoczął działania, które miały na celu niesienie duchowego wsparcia milionom katolików i próby wpłynięcia na przebieg tragicznych wydarzeń. Jego zdolności negocjacyjne oraz głęboka empatia sprawiły, że był postrzegany jako papież pokoju, który za wszelką cenę starał się łagodzić skutki wojny. W obliczu wojny totalnej nowy papież stał się głosem sumienia, którego wezwania do pokoju i dialogu odbijały się szerokim echem także na Górnym Śląsku, gdzie wieści o jego wyborze i dążeniu do pokoju dawały nadzieję rodzinom dotkniętym wojennym cierpieniem.
Górny Śląsk w cieniu wojny
Podczas I wojny światowej życie na Górnym Śląsku stało się niezwykle trudne, naznaczone trwogą wojennej rzeczywistości, rozłąką z powołanymi do wojska krewnymi, żałoba po poległych na frontach oraz niedoborami żywności. Z rynku szybko zaczęły znikać nawet podstawowe produkty spożywcze, takie jak zboże i mięso, a władze wprowadziły kartki na żywność. Reglamentacja objęła również odzież i środki czystości. Doprowadziło to do rozkwitu czarnego rynku i spekulacji. Przemysł zbrojeniowy w regionie, choć pracował na pełnych obrotach nie mógł zrównoważyć kryzysu w innych sektorach gospodarki. Mobilizacja kolejnych roczników poborowych spowodowała dotkliwy brak rąk do pracy. Zimą wielu mieszkańców nie mogło ogrzać swoich domów z powodu niedoboru opału. Kryzys sanitarny pogłębiały epidemie tyfusu plamistego, gruźlicy, dyzenterii oraz śmiercionośnej grypy hiszpanki. Z każdym rokiem wojny sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna.
Informacje o staraniach Benedykta XV niosły pewną nadzieję. Rozpowszechniano je nie tylko z kościelnych ambon. W księgarniach dostępne były wydane w dużym nakładzie teksty modlitwy o pokój, ułożonej osobiście przez papieża. Przede wszystkim jednak żyjący wówczas w granicach Cesarstwa Niemieckiego Górnoślązacy byli świadomi pokojowych i humanitarnych inicjatyw papieża dzięki publikacjom prasowym. Trzeba zresztą wiedzieć, że także polskojęzyczna prasa cieszyła się tu dużą swobodą. Gazety donosiły o licznych apelach papieża, takich jak jego przesłanie do katolików świata jeszcze z września 1914 roku:
Gdy rzucamy okiem z tej wysokiej strażnicy apostolskiego urzędu na trzodę Pana, napełnia nas nieopisana groza i gorycz wielka wobec tej straszliwej wojny, niszczącej wielką część Europy mieczem i ogniem a zaczerwieniającej ją krwią chrześcijańską. Dobry Pasterz Jezus Chrystus nałożył przecież na nas obowiązek otaczać głęboką ojcowską miłością wszystkie jagnięta i owce. Ponieważ idąc za przykładem Pana, gotowi być musimy i jesteśmy, położyć życie Nasze za zbawienie, mamy silne postanowienie, nie poniechać niczego, co leży w naszej mocy, aby przyspieszyć koniec nieszczęściu.
Temat toczącej się wojny i potrzeby położenia jej kresu papież Benedykt XV poruszył także w swej pierwszej encyklice, która została ogłoszona w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. W swoim przesłaniu Ojciec Święty z naciskiem podkreślił, że:
... nie ma nic bardziej sprzecznego z nauką Chrystusa, niż nienawiść i wzajemne wyniszczanie się narodów chrześcijańskich
Papież zwrócił się do wszystkich ludzi dobrej woli z gorącym wezwaniem do modlitw o pokój oraz działań na rzecz jego realizacji w życiu codziennym.
Encyklika była wyrazem głębokiej troski o los Europy, która pogrążyła się w bezprecedensowym konflikcie. Benedykt XV przypomniał, że droga Chrystusowa to droga miłości i pojednania, a nie zemsty i zniszczenia. Przez pryzmat tego dokumentu papież starał się nie tylko wpłynąć na sumienia walczących narodów, ale także zjednoczyć wiernych w duchowym wysiłku na rzecz pokoju. Na Górnym Śląsku przesłanie to dawało rodzinom powołanych do wojska ojców, mężów, synów czy braci otuchę na trudne czasy wojennego mroku.
Dyplomacja i moralne wezwania
Benedykt XV nie ograniczał się jedynie do modlitw. Wysyłał listy do przywódców państw, apelując o zakończenie działań wojennych. Jednym z wielu dyplomatycznych działań podejmowanych przez Ojca Świętego w czasach I wojny światowej była korespondencja z cesarzem niemieckim Wilhelmem II, przywódcą współodpowiedzialnym wszak za wybuch krwawego konfliktu. Jeden z listów, cytowany w prasie śląskiej, miał wymiar szczególnie humanitarny. Papież, świadomy skali ludzkiego cierpienia, zwrócił się do cesarza z prośbą o rozpoczęcie nowego 1915 roku od gestu chrześcijańskiej wielkoduszności: „Prosimy J. C. Mość, aby zakończył ten nieszczęsny rok, a rozpoczął nowy czynem wielkoduszności cesarskiej, przyjmując naszą propozycję, aby między państwami prowadzącymi wojnę nastąpiła wymiana uznanych dla przyszłej służby wojskowej jako niezdolnych, jeńców wojennych”.
Ten apel był wyrazem chrześcijańskiej troski o życie i zdrowie tych, którzy zostali złamani przez okrutne warunki wojenne. Na Górnym Śląsku, gdzie tysiące mężczyzn walczyło na frontach, takie gesty papieskie były nadzieją na pojednanie i człowieczeństwo, które wojna zdawała się odrzucić. List, będący odpowiedzią Wilhelma II na papieską propozycję, wyrażał wdzięczność i pełne poparcie dla inicjatywy Benedykta XV. Cesarz pisał:
Dziękując Waszej Świątobliwości za telegram, czuję potrzebę serca zapewnić, że propozycja Waszej Świątobliwości złagodzenia losu niezdolnych do dalszej służby wojskowej jeńców wojennych zachodzi moją pełną sympatię. Uczucia chrześcijańskiej miłości bliźniego, które dyktowały tę propozycję, odpowiadają na wskroś moim własnym przekonaniom i członkom.
Ten list, pełen uprzejmości i chrześcijańskiego ducha, wskazywał na zgodność przekonań papieża i cesarza w kwestii humanitarnego traktowania jeńców wojennych. Był to przykład, jak dyplomatyczne działania Benedykta XV mogły znaleźć odzew nawet wśród przywódców zaangażowanych w konflikt. I to nawet tak nieprzejednanych jak Wilhelm II. Jednakże, choć gesty takie jak ten były ważnym świadectwem humanizmu w brutalnym świecie wojny, to jak pokazała historia, nie wpłynęły na jej przebieg. Zaś liczne apele Benedykta XV często spotykały się z obojętnością lub były ignorowane przez walczące strony.
Choć więc wymiana tego typu korespondencji była wyrazem wspólnych wartości, rzeczywistość wojny okazała się znacznie trudniejsza do zmienienia. Choć Benedykt XV jako dyplomata wyróżniał się umiejętnością prowadzenia dialogu i budowania mostów między różnymi stronami konfliktu, zadanie jakie sobie postawił, ostatecznie okazało się mission impossible. Niemniej jednak na Górnym Śląsku, gdzie wojna dotknęła niemal każdą rodzinę, informacje o humanitarnych działaniach papieża wzbudzały nadzieję i dawały świadectwo, że głos człowieczeństwa wciąż jest słyszalny.
Nadzieje i rozczarowania
W 1917 roku, gdy wojna trwała już trzeci rok, Benedykt XV wyraził nadzieję na rozpoczęcie negocjacji pokojowych przed końcem roku. Prasa śląska donosiła, że „Ojciec Święty był pełen nadziei na pokojowe negocjacje jeszcze przed końcem roku”. Jednak nadzieja ta okazała się płonna i wojna miała trwać dalej. Benedyktowi XV nie powiodło się nawet zapobiec wciągnięciu w konflikt jego ojczystego kraju, co (tak jak się obawiał) przyniosło Włochom opłakane skutki.
Benedykt XV zmarł 22 stycznia 1922 roku. Choć skromny i pragmatyczny, wykazywał się umiejętnością prowadzenia dialogu i rozwiązywania konfliktów. Jego intelekt i wykształcenie czyniły go kompetentnym liderem Kościoła, ale był również realistą świadomym ograniczeń swojej roli. Praktyczne podejście łączył z chrześcijańskim współczuciem, co uczyniło jego pontyfikat wyjątkowo zorientowanym na działania humanitarne i pojednawcze.
Ostatnie lata życia papieża były naznaczone głęboką troską o losy świata, który mimo zakończenia I wojny światowej wciąż zmagał się z jej konsekwencjami. On, który przez cały swój pontyfikat starał się być głosem pokoju, musiał zmierzyć się z rozczarowaniem wynikającym z ignorowania jego apeli przez walczące strony. Jego encyklika „Pacem Dei Munus” z 1920 roku, w której poparł działania pokojowe i powstanie Ligi Narodów, nie przyniosła oczekiwanych rezultatów podobnie jak wcześniejsze wezwania do zakończenia konfliktu.
Benedykt XV odczuwał gorycz z powodu ludzkiej ślepoty na wartości chrześcijańskie i humanistyczne, które mogłyby zapobiec tak ogromnemu cierpieniu. Mimo to nie ustawał w działaniach charytatywnych, organizując pomoc dla jeńców wojennych i ich rodzin, a także wspierając odradzające się kraje Europy Środkowo-Wschodniej. W tym Polskę. Papież aż do swoich ostatnich dni przejawiał niezłomnie optymistyczną wiarę w możliwość pojednania i pokoju. Niestety świat podążał już inną drogą, zaś okrutny XX wiek dopiero nabierał straszliwego rozpędu...
Historia zatacza koło?
Podobnie jak jego poprzednik sprzed wieku , w XXI stuleciu na rzecz pokoju w obliczu współczesnych konfliktów starał się działać papież Franciszek. W odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę w 2022 roku, Franciszek wielokrotnie apelował o zakończenie działań wojennych, nazywając je „nieludzkimi i świętokradczymi”. Jego działania były zarówno chwalone, jak i krytykowane – zarzucano mu m.in. zbytnią ostrożność w nazywaniu agresji i agresora po imieniu. Budziło to zrozumiały sprzeciw szczególnie w Ukrainie, ale kilkakrotnie i sąsiedzi Rosji, żyjący w cieniu jej ekspansywnej polityki w złej pamięci stylu imperium carów i ZSRR, także przecierali oczy ze zdumienia.
Działania Benedykta XV podczas I wojny światowej oraz Franciszka wobec konfliktu na Ukrainie dobitnie ukazują, jak trudne jest osiągnięcie pokoju w obliczu globalnych napięć. Ludzkość wciąż zdaje się mierzyć z powracającymi błędami przeszłości. Czy świat wyciąga wnioski z tej ostatniej? Czy spuścizna chrześcijaństwa i humanistycznej filozofii, za której odrzucenie w pierwszej połowie XX wieku ludzkość zapłaciła tak krwawą cenę, może dziś pomóc w odbudowaniu i zachowaniu trwałego pokoju? To pytania, na które odpowiedzi będzie szukać także nowy papież.

Może Cię zainteresować: