Jarosławowi Kaczyńskiemu skończyły się pomysły?
To pierwsze pytanie?
Powtórzyć?
Pytanie z tezą? I co następne? Czy bije pan żonę? Dej pan spokój!
800 plus zamiast 500 w czasach rekordowej inflacji? To najlepsze, co wymyśliliście?
Ale
co pan się czepia? Co ma do tego inflacja? Z tego, co słyszałem, dobrze
byłoby, gdyby 800 plus weszło już 1 czerwca. I Tusk będzie składać
ustawę. Więc odpowiadam, nie, nie 1 czerwca. Każdą poważną ustawę trzeba
przygotować.
Jak to „co ma do tego inflacja”? Robicie wjazd na białym
koniu z obietnicą, która w praktyce niczym nie różni się od waloryzacji
emerytur o wskaźnik inflacji.
Zacznijmy od tego, że to nie obietnica.
A co?
Zapowiedź. A my swoje zapowiedzi realizujemy.
Program dla Śląska mówi: dzień dobry!
Nie
wszystko zawsze się udaje. Ale na konwencji podkreślono, że jesteśmy
partią, która dba o ludzi. Tusk może mieć inne zdanie, ale 800 plus
jest zapowiedzią do zrealizowania. Dbamy o to, by obywatele
partycypowali w dochodach państwa. A inna droga? Jak to było? Pieniędzy
nie ma i nie będzie!
Abozapeo!
Ale ja cytuję ministra finansów z rządu Tuska. Pamiętam tę śpiewkę. A my zrealizujemy swoją zapowiedź.
Jasne. Nie musi pan nawet mówić, skąd weźmiecie te pieniądze,
bo przecież spółki energetyczne i inne państwowe molochy przez ostatnie
2 lata zarobiły miliardy.
Prowadzimy normalny biznes.
Właściciel może partycypować w dywidendach. Wprowadzenie programu 500
plus kosztowało 200 mld złotych i żyjemy, na 800 plus też pieniądze się
znajdą. Z różnych źródeł, m.in. z tego, co wypracują państwowe giganty.
Czemu miałoby być inaczej?
Myślałem, że jest inaczej, bo Kaczyński jeszcze niedawno
mówił, że 700 plus zamiast 500 plus będzie „proinflacyjne”. A tu pojawia
się 800 plus.
To słowa wyrwane z kontekstu. Inflacja nie
jest mała, ale będzie topnieć. Inflacja nie jest osiągnięciem PiS. I nie
świadczenia socjalne ją stworzyły, tylko covid i wojna. Świat żyje w
trudnym okresie. Musimy borykać się z wieloma czynnikami, na które nie
mamy wpływu.
Ale pieniądze na 800 plus są?
Nie mówię, że są.
Beata Szydło mówi, że są.
Mówi pewnym skrótem.
Ja wierzę w zapewnienia, że się znajdą tak, jak wierzyłem w 500 plus,
choć ekonomiści ostrzegali. Wierzę, że 800 plus trwale zapisze się w
rozdziale dochodu narodowego. Nasz rząd zawsze miał na uwadze słabszych i
potrzebujących.
Więc jeśli dziś ludziom z 500 plus zostaje 350, to dlaczego skazujecie ich na czekanie do wyborów na wyrównanie inflacyjne?
Rozumiem wyliczenia. Proszę zapytać opozycji. Może sprawi, że zamiast 350 cudownie zrobi się 540.
O to chodzi? Żeby się licytować?
My się nie
licytujemy. Mamy długą, kuluarową dyskusję o tych kwestiach. Wiemy, że
część siły nabywczej pieniądza stopniała. Dlatego wprowadzamy parametr
800 plus. I on jest do zrealizowania.
Jeszcze raz: czemu skazujecie ludzi na czekanie i wyrównanie inflacyjne dopiero po wyborach?
A
dlaczego mielibyśmy podążać za tak kompetentnym facetem, który nie wie
nawet, jak się konstruuje budżet? Idź pan do dowolnej gminy i pan
zapytaj.
Ile razy nowelizuje się budżet w ciągu roku? Dla rolników pieniądze się znalazły, dla górników też.
To
proszę zapytać Trzaskowskiego, czy to możliwe, w trzy dni najlepiej.
Tusk chciał ośmieszyć nasz pomysł, wygrać na tym wybory, choć de facto
nie przedstawił żadnej oferty, tylko kontestował naszą.
Nie kontestował, tylko pochwalił. I zachęcił do wdrożenia szybciej, niż zaplanowaliście to w kalendarzu wyborczym.
Jak
pan wygra wybory i zostanie premierem, to zobaczy jak to jest. Proszę
nie odgrywać jakiejś roli vox populi. To, o czym pan mówi, wymaga
uzgodnień, procedur. To nie jest zabawa dla takich ludzi, jak Tusk.
Czyli jednak kiełbasa wyborcza?
I tak raczej
będziemy dalej rządzić. To chyba przesądzone. Jeśli jednak wygra
opozycja, też jestem spokojny, bo – jak mniemam – zaraz po wyborach to
uchwali. Dostanie od nas gotowy projekt.
I darmowe leki?
Tak. Dla dzieci i osób, które skończyły 65 lat.
Minister zdrowia Adam Niedzielski mówi to, co sam mówiłem
wcześniej w naszej rozmowie: państwo polskie ma tyle pieniędzy, że
sfinansuje każdą usługę. W tym przypadku w ochronie zdrowia. Tak?
Każdą
usługę, która wynika z ustawy. Ustawa o świadczeniach medycznych działa
jak ubezpieczenie w każdym kraju. Jak pan się prywatnie ubezpieczy
przed wyjazdem na wakacje, też ma pan wypisane, co obejmuje polisa, a co
nie.
Ale ja nie o tym. Skoro państwo ma tyle pieniędzy i stać je
na „każdą usługę”, czemu np. szpitale publiczne są tak koszmarnie
zadłużone?
Polska służba zdrowia, jak na standardy Unii
Europejskiej, cierpi na brak pieniędzy. I wiadomo, z jak wielu czynników
to wynika, pewnie z dziesięć seminariów byśmy mogli temu poświęcić.
Zarządzanie, wymogi, płace, ten słynny prąd, gaz, utylizacja odpadów
medycznych… Nigdy nie powiem, że służba zdrowia ma u nas kupę pieniędzy.
Mogłaby być lepiej zarządzana i podejmujemy próby. Ustawa o jakości w
opiece zdrowotnej…
…która miesiąc temu – jak to mówią - spadła z rowerka…
Spadła.
Była za bardzo pomieszana z różnymi sprawami. Techniczne ustawy
wymagają czasu, nie da się ich zrealizować tak, że pstryk i jest. Są
okresy przejściowe, nieprzewidziane sytuacje… Takie jest życie. Ustawa
nie została przyjęta i raczej nie należy do niej wracać. Nowy projekt
będzie pewnie w spokojniejszym czasie politycznym, nie przed wyborami.
Od ponad pół roku ministerstwo zdrowia nie publikuje informacji o zadłużeniu publicznych szpitali i przychodni. Dlaczego?
Tego
nie wiem. Zadłużenie jest duże, bez wątpienia. Skuteczne oddłużenie
szpitali to jedno z głównych wyzwań po wyborach. Nie mam złudzeń, że
zawsze będą miejskie szpitale borykające się z problemem zadłużenia.
Te wszystkie wyzwania po wyborach… A same wybory to z Solidarną, pardon: Suwerenną Polską, czy bez?
To
wykracza poza moje kompetencje. Mam mnóstwo uwag do Suwerennej Polski,
ale w takiej koalicji, w takim splocie interesów, jakie mamy, pozostaje
lojalny wobec wspólnych zobowiązań. Czy razem, czy osobno? Pewnie okaże
się pod koniec lata. To normalne, że mały walczy o swoją odrębność.
Ślązacy też upominają się o swoje, a to przecież większa zbiorowość i
mądrzejsza.
Od Zbigniewa Ziobry?
(śmiech). On ma swój elektorat. Jak każdy. Dobrze byłoby, gdyby Zjednoczona Prawica została zjednoczona.
A starania o odrębność Ślązaków pan zaczął popierać przed wyborami?
Jestem Ślązakiem. Autochtonem. Z dziada pradziada. Jestem też Polakiem, jak moi dziadkowie.
Widział pan wyniki spisu powszechnego?
Widziałem.
Uznajemy podwójną deklaratywność śląsko-polską. Nie popieram dążenia do
autonomii. Zresztą ten temat będzie raczej schodził z agendy. Gwara
śląska ma się dobrze.
Jakiej autonomii znowu? Gwara? A co z językiem śląskim?
Ja mówię: gwara i poradza godać. Po rybnicku, nie tarnogórsku czy pszczyńsku.
A co rząd zrobi z wynikami spisu, bo na razie udaje, że go nie było. Język regionalny?
Nie zajmuję się tym. Jest pytanie o kodyfikację. Chyba jeszcze nie czas na decyzje polityczne.
U was wobec Śląska to jest czas na jakiekolwiek decyzje
polityczne? Ostatnio lotnisko w Pyrzowicach zostało politycznie ograne z
lotami do Stambułu i do Erywania. I wszyscy siedzą cicho.
Nie
odezwałem się w tej sprawie, przyznaję, że nawet nie wiedziałem o tej
sprawie. Pan myśli, że ja wszystko wiem? Szkoda, że tak się stało, może
trzeba będzie wrócić do tej sprawy, bo lotnisko w Pyrzowicach ma duże
znaczenie dla całego województwa.
Nie wiedziałem? Macie przecież zespół parlamentarny do spraw województwa śląskiego.
Mamy,
ale każdy z posłów ma też swoje zajęcia. Mamy program dla Śląska, mamy
premiera ze Śląska, na Śląsku się dużo dzieje. Oczywiście, nie zawsze po
naszej myśli, bo przecież opuścił nas marszałek województwa…
Nie bardzo rozumiem, co chce mi pan powiedzieć. Program dla Śląska też nie po waszej myśli, bo okazał się totalną klapą.
Mówiłem: nie wszystko się udaje...
To po co pan wymienia coś, co się nie udało?
Infrastruktura,
która u nas powstaje, jest wzorowa. Są inwestycje. W takich Czechach,
które wcale nie są biedniejszym krajem od Polski, nam tego zazdroszczą.
Wiele naszych zamiarów rozbiło się o „Fit for 55”, o odejście od węgla…
Transformacja węglowa nigdy i nigdzie nie odbędzie się bez napięć. Nie
znam kraju, któremu się to udało. Papier jest cierpliwy i wszystko
zniesie, ale życie nie.
Najbardziej cierpliwi są chyba posłowie PiS, którzy w
milczeniu akceptują takie klapy jak program dla Śląska, czy
marginalizacja lotniska w Pyrzowicach.
I tu się pan myli.
Musi pan nam wybaczyć, że nie informujemy pana o wszystkich, często
kuluarowych posunięciach, decyzjach, dyskusjach, w których
uczestniczymy. Czasem walimy pięścią w stół i uzyskujemy swoje. Ale
jesteśmy też ludźmi pokornymi i nie wszystko robimy dla poklasku.
Parlamentarny zespół ds. woj. śląskiego, któremu przewodzi
posłanka Bożena Borys-Szopa z PiS, podczas 5 spotkań przez 5 lat
zajmował się m.in. bonem turystycznym, omówieniem inwestycji drogowych i
raz spotkał się z wicepremierem Sasinem. Ani słowa o programie Śląska, o
bałaganie w górnictwie, o pieniądzach na transformację, na które czeka
Śląsk. O ustawie metropolitalnej. O skutkach polskiego ładu w
samorządach. O kontrowersjach wokół kolei do CPK. Sporo nie zrobiliście
dla poklasku.
Proszę pytać panią posłankę o to, czym
zajmuje się ten zespół. Jest mnóstwo rzeczy do zrobienia. W dobie
globalizacji nie tylko od Śląska wszystko w Polsce zależy. A o wybory
pan nie będzie pytał?
Przecież powiedział pan, że wygracie i dalej będziecie rządzić. A z kim?
Jak
wygramy, to będą kolejne kroki, rozmowy, wotum zaufania, gabinet. Był
taki premier, Waldemar Pawlak się nazywał, który przez 1,5 miesiąca nie
stworzył rządu, więc różnie bywa. Kiedyś miała być wielka koalicja
PO-PiS, której sam byłem zwolennikiem. I zawaliło się na całej linii.
Niemożliwe. Kiedyś widział pan w Tusku partnera, a dziś tylko hejtera?
Dziś widzę przeciwnika.
Może Cię zainteresować: