Kiedyś wszyscy byliśmy górnikami. W śląskich kopalniach fedrowali aktorzy, muzycy, politycy i księża

Bluesman Jan „Kyks” Skrzek, legendarny aktor Franciszek Pieczka, metropolita katowicki – Wiktor Skworc, wieloletni prezydent Katowic – Piotr Uszok, lider heavy metalowego zespołu Kat – Roman Kostrzewski, himalaista Ryszard Pawłowski. Wszystkich ich połączyła... robota na „grubie”. Tak jest szanowni państwo, wszyscy oni na pewnym etapie swojego życia byli górnikami.

Kopalnia Wujek. Katowice („Śmierć jak kromka chleba”)

Obecnie w górnictwie pracuje ok. 80 tysięcy osób, młodzi nie garną się do tego zawodu, a i sami „hajerzy” dla swych dzieci widzą raczej inną przyszłość niż fedrowanie na „grubie”. Kilkadziesiąt lat temu wyglądało to jednak zupełnie inaczej. Górników były setki tysięcy, kopalnie – żywicielki utrzymywały cały region, o transformacji nikt nawet jeszcze nie śnił, robota przy węglu dawała nieźle zarobić, a poza tym stanowiła element śląskiej tradycji. Tam pracowali dziadkowie, ojcowie, więc gdzie niby miały iść dzieci?

Na „grubie” fedrował przyszły metropolita i legendarni aktorzy

- Patrz synek, na gowa ci nie kapie, dyszcz nie lyje, pod dachem, żeś jest głęboko – tak wspominał Franciszek Pieczka rekomendacje, jakie udzielał mu jego ojciec – górnik zachęcając do pracy na „grubie”. I Pieczka faktycznie dał się namówić. Znajomy ojca załatwił mu pracę na chorzowskiej kopalni „Barbara – Wyzwolenie”. Przepracował tam rok i uznał, że starczy (zwłaszcza, że w tym czasie omal nie zginął przy okazji odstrzeliwania kamienia). Zaczął przygotowania do studiów, a ciąg dalszy tej historii wszyscy już znają.

Roczny staż „pod ziemią” znajdziemy również w życiorysie b. arcybiskupa katowickiego – Wiktora Skworca, słynnego aktora Jana Nowickiego. Wiktor Skworc – jako kleryk Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie – na „grubę” trafił za sprawą decyzji ówczesnego biskupa katowickiego, Herberta Bednorza, który nakazał, by wszyscy alumni po trzecim roku studiów spędzili rok przy fizycznej robocie. Żeby na własnej skórze poznali trud ciężkiej pracy zanim pójdą nauczać z ambony. Skworc wybrał kopalnię „Walenty – Wawel” w rodzinnej Rudzie Śląskiej (na nieodległej kopalni „Bielszowice” pracował jego ojciec). Bardziej prozaiczne powody sprawiły, że z początkiem lat 60-tych roboty przy węglu podjął się młody Jan Nowicki. Po skreśleniu z listy studentów na łódzkiej „filmówce” na dole w bytomskiej KWK Miechowice szukał ucieczki przed wojskiem. Przepracował tam rok. Wrażenia? Podobne jak w przypadku Pieczki.

- Obok mnie spadł kęs węgla, który ważył pół tony – wspominał później aktor.

W czasie, gdy Nowicki, niczym znany z górniczego walczyka „śląski pieron spod Bytomia” wydobywał węgiel każdego dnia, Jan Himilsbach – jeśli wierzyć jego własnej opowieści – górniczy epizod miał już za sobą. Znany aktor miał jakoby pracować jako górnik rębacz na kopalni „Boże Dary” w Katowicach Kostuchnie. Podkreślmy raz jeszcze, jakoby, bo życiorys Himilsbacha, to kreowane przez niego samego prawdy, bujdy, czarne dziury (jak zresztą nazywa się filmowy dokument na jego temat) i trudno oddzielić jedne od drugich.

- Pracowałem na kopalni „Ziemowit”, na „Victorii” w Wałbrzychu, w „Murckach” i „Bożych Darach” – wyliczał we wspomnianym dokumencie słynny aktor.

Już na dole nie fedruja”, czyli co gwiazdy estrady i himalaista wiedzą o węglu?

- Sztajger jest mi trocha wstyd. Już na dole nie fedruja (...) Blusa grom i blusa czuja – tak w jednym ze swoich utworów śpiewał Jan „Kyks” Skrzek. Prawdziwie śpiewał i dobrze wiedział o czym śpiewa. „Kyks” przepracował bowiem siedem lat na kopalni „Siemianowice” w swym rodzinnym mieście stąd motyw roboty na „grubie” i związanych z tym niebezpieczeństw wracał wiele razy w jego twórczości („Nie ma chopa, a wczorej był z nami (…) Zjechał na dół łostatni roz (...) Został jeno górniczy znaczek" śpiewał w utworze "To był chłop"). W jednym z wywiadów "Kyks" stwierdził też, że kopalnia nauczyła go dyscypliny.

Do czasów spędzonych na „grubie” wiele razy w tekstach swych piosenek wracał Grzegorz Poloczek, autor testów i piosenkarz przez lata związany z rudzkim kabaretem „Rak”. Zanim jednak na dobre zadomowił się na estradzie, przez kilkanaście lat jako elektryk przemierzał chodniki w KWK „Pokój”.

Dziś kopalni „Siemianowice” oraz „Pokój” już nie ma. Przeszły do historii. Podobny los stał się udziałem bytomskiej kopalnia „Rozbark”, gdzie „szolą” w mroki zjeżdżał Roman Kostrzewski, przyszły lider heavy metalowego zespołu „Kat”. Trochę z przypadku został jednym z przywódców strajku, do jakiego doszło tam w czasie stanu wojennego i to był początek końca jego górniczej kariery. Po powrocie z aresztu przepracował na „Rozbarku” jeszcze rok i sam się zwolnił.

Znacznie dłużej na „grubie” wytrzymał Ryszard Pawłowski, himalaista, 5-ciokrotny zdobywca Mount Everestu i ostatni wspinaczkowy partner Jerzego Kukuczki. W nieistniejącej już dzisiaj kopalni „Katowice” w sumie przepracował 15 lat

- Najpierw 10 lat na dole, a później 5 lat na powierzchni . Na kopalnie był w tym czasie nabór w całej Polsce. Nawet za bardzo nie wiedziałem, w co się pakuję – przyznał po latach himalaista, który na Śląsk trafił jako 14-latek, a pracę na kopalni łączył ze wspinaniem oraz studiowaniem na wydziale elektrycznym Politechniki Śląskiej.

- Aż wreszcie stwierdziłem, że powinienem robić to, co lubię i zwolniłem się z kopalni. Dziś byłbym dawno na emeryturze górniczej, ale nie żałuję tamtej decyzji – tak swoje rozstanie z „grubą” relacjonuje Pawłowski.

Z kopalni do prezydenckiego gabinetu. Takie ścieżki kariery tylko na Śląsku

Górnicze epizody (i to wcale) spore znajdziemy też w życiorysach samorządowców i polityków. Ot, chociażby u Piotra Uszoka, przez 16 lat prezydenta Katowic. Zanim Uszok rozpoczął samorządową karierę przez 14 lat pracował na KWK „Murcki”. Zaraz po ukończonych studiach na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki i Elektroniki w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej został sztygarem zmianowym, by później awansować na kierownika oddziału i nadsztygara ds. urządzeń elektrycznych podstawowych.

Podobny staż na „grubie” ma za sobą również wieloletni prezydent Tychów, Andrzej Dziuba. Przez 12 lat pracował on na kopalni „Ziemowit” w Lędzinach (wcześniej ukończył on studia na Wydziale Górniczym Politechniki Wrocławskiej oraz studia podyplomowe na AGH) dochodząc do stanowiska głównego inżyniera ds. inwestycji.

I want to break free

Może Cię zainteresować:

Górnicy, skarbie. Tacy w kaskach z lampkami. Do teledysku. Jak Freddie Mercury kręcił teledysk do słynnego hitu grupy Queen

Autor: Marcin Zasada

24/11/2023

Franciszek Pieczka nie żyje

Może Cię zainteresować:

"Zawsze będę Ślązakiem" - mówił Franciszek Pieczka. Został aktorem, choć ojciec zlał go kiedyś za wizytę w kinie

Autor: Marcin Zasada

24/09/2022

Duda rozdawał bułki górnikom

Może Cię zainteresować:

Dariusz Zalega: Każda władza starała się podlizywać górnikom, bo wiedziała, że to konkretna siła. I to z tradycjami.

Autor: Dariusz Zalega

02/12/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon