Co
pan sobie myśli obserwując obecne przepychanki na tle zmian w
ustawie wiatrakowej?
To
jest po prostu śmieszne. Całe lata negocjowano ten temat, w końcu
osiągnięto między samorządami, a ministerstwem jakieś
porozumienie co do tych 500 metrów jako nieprzekraczalnej granicy i
nagle jeden poseł dopisuje ołówkiem poprawkę i wszystko bierze w
łeb. To jest niepoważne.
Jak w ogóle udało się we Wielowsi postawić tych 20
wiatraków? Tyle się mówiło, że przy obowiązującej zasadzie 10H
nie ma szans na realizację takiej inwestycji.
Bo
kiedy zaczynaliśmy, to ustawa 10 H jeszcze nie obowiązywała. Ona
weszła w życie w 2016 r. a farma miała pozwolenie na budowę
wcześniej. Samo studium było gotowe w 2010 r., a plan
zagospodarowania przestrzennego gminy zmieniono w 2011.
Czyli
od pierwszych przymiarek do uruchomienia instalacji minęła ponad
dekada. A pan sprawuje urząd wójta od...
W
tym roku minie 17 lat odkąd jestem wójtem Wielowsi. Jak łatwo
policzyć większość tego okresu upłynęło pod znakiem
przygotowań do budowy farmy. Na początku tematem było
zainteresowanych czterech potencjalnych inwestorów, później
zostało już tylko dwóch – oprócz Akuo Energy był to operator
podobnej instalacji na Górze Kamieńsk pod Bełchatowem - a finalnie
dokumenty, decyzję środowiskową i pozwolenie na budowę uzyskała
tylko ta pierwsza firma.
Jakie
są szanse, że taka farma powstałaby przy obowiązujących obecnie
przepisach?
Żadne.
Przy zasadzie 10H ona by nie powstała.
Jakie
było nastawienie lokalnej społeczności wobec tego przedsięwzięcia?
Zawsze
znajdą się ludzie, którzy boją
się tego typu nowości. I tutaj było tak samo. Momentami było
naprawdę ostro. Odbyło się nawet referendum odwoławcze z tego
powodu, ale jego organizatorom nie udało się mnie odwołać. Nie
przekonali mieszkańców do tego. W moim odczuciu od pewnego momentu
nie chodziło już o wiatraki, ale o walkę z ludźmi. Grupa, która
była przeciwko wiatrakom kontestuje je do dzisiejszego dnia, więc
przed zakończeniem inwestycji mówiłem, że drugi raz za żadne
pieniądze bym się na to nie zgodził. Kosztowało mnie to zbyt dużo
zdrowia i nerwów. Dziś mam już trochę inne zdanie.
To
ostra ocena instalacji, czy procedury poprzedzającej jej budowę?
Procedury
i działań przeciwników budowy. Sama inwestycja większości osób
obecnie nie przeszkadza, pomijając oczywiście tych, którzy i tak
nie zmienią zdania choćby nie wiem, co się działo. Nie ma jakiś
wielkich uciążliwości związanych z jej obecnością. Czasem
trochę ją słychać i to wszystko. A 2,5 mln zł z podatku w
budżecie mamy. Przez to, że mamy trochę większe dochody własne,
to nam też trochę obcięto subwencję, ale lepiej mieć swoje
własne dochody niż czekać aż ktoś coś da.
Co
taka kwota oznacza w skali waszego budżetu?
Można
powiedzieć, że ok. 8 proc.
budżetu gminy stanowi właśnie podatek z obecności farmy. Jak na
taką gminę wiejską jak nasza, to dużo pieniędzy.
A
czy obecność farmy w jakiś sposób przekłada się na wasze
rachunki za prąd?
Nie.
Obecnie kupujemy energię elektryczną na takich samych zasadach jak
każdy inny samorząd. Wiem, że nowa ustawa przewiduje, by 10 proc.
produkcji prądu z farm wiatrowych było po preferencyjnej cenie
sprzedawane lokalnie. Przy czym to nie dotyczy inwestycji już
zrealizowanych, czyli nas nie obejmie. Warto natomiast zaznaczyć, że
dzięki farmie powstał nowy GPZ, czyli główny punkt zasilania,
który poprawił parametry energii elektrycznej. Wcześniej mieliśmy
z tym problemy, zdarzały się spadki napięć do ok. 180 Woltów, a
z chwilą wybudowania GPZ energia ma już wymagane parametry.
Czy
liberalizacja przepisów i odejście od zasady 10H
sprawi, że w takiej gminie jak wasza mogłoby stanąć więcej
wiatraków?
W obowiązującym planie zagospodarowania
przestrzennego gminy są jeszcze miejsca pod trzy wiatraki, które by
można postawić. Jakakolwiek większa inwestycja wymagałaby zmiany
planu. Osobiście jestem zwolennikiem liberalizacji zasady 10H, ale
patrzę na to bardziej pod kątem utworzenia nowych terenów
inwestycyjnych, szczególnie budownictwa mieszkaniowego niż budowy
nowych wiatraków. Bo 10H działa w obie strony – nie tylko nie
można budować wiatraków w odległości mniejszej niż 10-krotność
wysokości wiatraka od najbliższych zabudowań, ale też w
identycznej odległości od już istniejących wiatraków nie można
lokalizować nowej zabudowy mieszkaniowej.
Gdyby jakiś inny wójt, burmistrz, prezydent miasta zapytał pana, czy
warto iść w taką inwestycję, to co by pan powiedział?
Ja
jestem zdecydowanie na tak. Mimo tego wszystkiego, co działo się
przed jej uruchomieniem. Nie wiem, czy gdzieś w sąsiedztwie
powstaną kolejne farmy, choć wiem, że są takie zamiary. Dlatego
sąsiedzi pytają się co my z tego mamy i jakie koszty się z tą
budową wiązały.
Może Cię zainteresować:
Tramwaje Śląskie skorzystają z rezerwowego dostawcy energii. Same też chcą ją wytwarzać
Może Cię zainteresować:
Miasta szukają oszczędności w zużyciu energii. Samorządowcy szykują protest przed Sejmem
Może Cię zainteresować: