Raków, przed wyjazdem do Kielc, miał 11 punktów przewagi nad drugą w tabeli Legią Warszawa. Na cztery kolejki przed końcem sezonu. Wygrana z Koroną zapewniała więc częstochowianom tytuł bez względu na wynik Legii. Niestety, Raków, który rozpoczął mecz w Kielcach o godzinie 15 (Pogoni Szczecin z Legią zaplanowano na 17.30) przegrał. Korona, która rozgrywała mecz numer 500 w Ekstraklasie zaczęła bardzo dobrze, objęła prowadzenie w I połowie po rzucie karnym i utrzymała prowadzenie do końca spotkania. Raków miał swoje szanse, najlepszą już w doliczonym czasie gry (Fran Tudor chybił do pustej bramki!), ale wyniku nie udało się zmienić.
Po meczu załamani piłkarze Rakowa padli na murawę, ale częstochowscy kibice mieli w sobie więcej optymizmu: – Ale nic się nie stało. Rakowie nie się nie stało! – śpiewali przybitym zawodnikom. Jak się okazało, mieli rację. Tytuł mistrzowski Medalików zależał bowiem także od wyniku kolejnego niedzielnego spotkania, czyli wicelidera tabeli Legii Warszawa z Pogonią Szczecin. Stoczniowcy, niespodziewanie, wygrali 2:1, co spowodowało, że Raków utrzymał 11-punktową przewagę w tabeli, a do zdobycia pozostało Legii maksymalnie 9 punktów. Nic zatem dziwnego, że przygotowane wcześniej szampany wystrzeliły w autobusie Rakowa!
To pierwszy tytuł mistrzowski w 102-letniej historii klubu z Częstochowy. I najlepsze zakończenie siedmioletniej pracy trenera Marka Papszuna, który po sezonie odchodzi z Rakowa.