- Jako młody chłopak dużo czytałem o wyczynach wybitnych polskich himalaistów. Marzyłem o tym, aby kiedyś znaleźć się tam gdzie oni. I udało się – pisze na swojej stronie internetowej Piotr Krzyżowski
Pochodzący z Jeleśni himalaista jest ratownikiem GOPR. Swoją górską przygodę zaczynał klasycznie – od wspinaczki w Tatrach przez Alpy, Kaukaz po Pamir i Tienszan. W 2019 r. jako pierwszy Polak dokonał zimowego wejścia na siedmiotysięcznik Cha Tengri. Dwa lata później stanął na swoim pierwszym ośmiotysięczniku – Gasherbrum II (8035 m. n.p.m.) zdobył bez tlenu i wsparcia tragarzy wysokościowych. W latach 2022 – 2023 skompletował cztery kolejne ośmiotysięczniki: Broad Peak, K2, Nanga Parbat i Gasherbrum II (dwa pierwsze zdobył w trakcie jednej wyprawy, w odstępie zaledwie 9 dni, za co został wyróżniony wspólnie z Mariuszem Hatalą i Radosławem Woźniakiem w kategorii Alpinizm na Ogólnopolskich Spotkaniach Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów „Kolosy”.
W tym roku celem Piotr Krzyżowskiego stała się najwyższa góra świata – Mount Everest – oraz stojący po sąsiedzku Lhotse.
- Wiedziałem, że wybieram się w sam środek najbardziej komercyjnego rejonu w górach wysokich. Wielu mówiło, że to szczyt komercji, ale ja chciałem się po prostu wspinać na Lhotse, więc co, miałam zrezygnować? Wiem, że w górach wysokich jest co raz mniej miejsca dla takich ludzi jak ja, którzy wspinają się bez wsparcia Szerpów, bez użycia tlenu z butli i bez ogromnego wsparcia agencji i tragarzy wysokogórskich. Do bazy pod Everestem szedłem sam, więc jakoś mnie nie uderzył ten komercyjny wymiar takich wypraw. Natomiast kiedy dotarłem na miejsce i zobaczyłem miasto na lodowcu z ulicami namiotów, ogromnymi mesami w kształcie kopuł, z coffe shopami, gdzie bariści serwują świeżo mielona kawę z profesjonalnych ekspresów ciśnieniowych, z prywatnymi VIP namiotami wyścielonymi dookoła sztuczna zieloną trawą, to zrozumiałem, że będę się czuł tutaj nieswojo (…) A gdy odpowiadałem, że wspinam się solo, to widziałem we wzroku moich rozmówców, zdziwienie, niezrozumienie, obłęd, jak to solo, przecież to Everest– tak opisuje na swoim profilu w mediach społecznościowych wrażenia po dotarciu pod Everest.
- Dlatego chciałem jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca, spakować plecak i pójść w ścianę, w moja samotność, solo climbing. Bo tam będę mógł poczuć się wolny, jak zawsze kiedy jestem w górach wysokich – podsumował Krzyżowski.
Na początek himalaista wszedł na Lhotse, gdzie zameldował się we wtorek (21 maja). Dwa dni później stanął także na Mount Evereście zatrzymując się po drodze na biwak na Przełęczy Południowej.
- Piotrek dokonał wielkiej rzeczy, czego jeszcze nikt na świecie nie zdołał zrobić. Przeszedł z Lhotse (8516 m) na Everest (8848 m) solo i bez wspomagania butli z tlenem!!! Tym samym, w pięknym stylu, zapisał się w historię nie tylko polskiego, ale światowego himalaizmu – skomentowała w mediach społecznościowych Monika Witkowska, podróżniczka, himalaista (zdobyła 4 ośmiotysięczniki) i żeglarka.
Może Cię zainteresować:
Śląski himalaizm to kopalnia tematów na filmowe superprodukcje
Może Cię zainteresować: