Powiedzmy to sobie po raz setny: ten oto kosmiczny gmach na uwagę zasługuje, tym bardziej, że w końcu wygląda co najmniej tak dobrze, jak blisko 70 lat temu, gdy zwiastował – gdzieś na granicy Chorzowa i Katowic – coś zupełnie nowego.
Odbicie Saturna w Chorzowie
W historii śląskiej architektury nie mamy zbyt wiele momentów, gdy byliśmy autentycznie awangardowi, a mówiąc „autentycznie” mamy na myśli cały świat i coś, co inni zaczęli robić po nas. Planetarium Śląskie w dawnym Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku to właśnie gmach wyprzedzający nadchodzącą dopiero epokę. Rok 1953, w którym architekt Zbigniew Solawa przygotował w tempie błyskawicznym projekt planetarium, to było aż 5 lat przed wystawą EXPO w Brukseli, która zdefiniowała nowe podejście w myśleniu o futurystycznej architekturze. Coś, co w Belgii (dokładniej pod Brukselą) zmaterializowało się w postaci szalonego obiektu Atomium, na Śląsku istniało, działało od lat trzech.
Planetarium Śląskie otwarto w roku 1955, jako jeden z pierwszych na świecie budynków tak silnie inspirowanych kosmosem, pojazdami kosmicznymi, wyglądem planet czy układu astralnego. Zanim David Bowie TO odkrył, zanim Stanley Kubrick TO odkrył, a do tego rzesza innych projektantów: domów, samochodów, mebli, ciuchów i wszystkiego, co nas otacza. Dodajmy, że cztery lata później, w konkursie na halę widowiskowo-sportową w Katowicach, zwyciężył projekt latającego spodka. Przypadek?
Planetarium Śląskie zostało właśnie pierwszym laureatem Nagrody Specjalnej magazynu Salon przyznawanej w ramach Nagrody Architektonicznej Polityki. Wyróżnienie zostało przyznane we wtorek, 30 maja w uznaniu za „rewitalizację architektury powojennej".
"Przypomina laboratorium szalonego profesora z filmu science fiction. Uwagę zwraca przede wszystkim 23-metrowej średnicy kopuła pokryta stapiającą się z niebem blachą aluminiową. Budzi ona skojarzenia z socrealistyczną architekturą warszawskiego kina Iluzjon. Nic dziwnego: oryginalny budynek projektu krakowskiego architekta Zbigniewa Solawy powstał w tym samym okresie co warszawskie kino Mieczysława Pipreka. W obu wypadkach projektanci starali się pogodzić narzucony systemowo neoklasycyzm z chęcią tworzenia w duchu modernizmu" - czytamy w uzasadnieniu werdyktu jury.
Wow, nikt niczego nie zepsuł
I teraz druga sprawa. Jury Nagrody Specjalnej podkreśliło, że oryginalny projekt Planetarium Śląskiego został z szacunkiem potraktowany przez architektów z poznańskiej pracowni Consultor. Mówimy o najstarszym i największym planetarium w Polsce, tak?
- Architekci postanowili umieścić nową część prawie całkowicie we wnętrzu wzgórza. Dzięki temu nie zdominowała emblematycznej bryły, kojarzonej przez wszystkich mieszkańców Śląska. Tylko nowy hol wraz z kawiarnią i salami ekspozycyjnymi pojawiają się u podnóża pagórka jako prosta, żelbetowo-szklana forma wychodząca z jego płaszczyzny. Wrażenie robi programowa powściągliwość: architekci z szacunkiem potraktowali oryginalny wystrój wnętrz dawnej części, umiejętnie wydobywając światłem stiuki oraz kamienne okładziny - czytamy w tygodniku Polityka.
W Chorzowie nikt niczego na siłę nie poprawiał, jak np. w Katowicach (betonowy tympanon na archikatedrze, pamiętamy?). To jasne, że nie było takiej potrzeby, ale wytłumaczcie to architektom, politykom, "inwestorom", którzy najczęściej wiedzą lepiej. Powojenna architektura na Śląsku miała swój kryzys, nikt jej nie szanował... etc. Również dlatego ten remont-rozbudowa wygląda tak dobrze. W swojej istocie i w otaczającej przestrzeni. Można? Można.
Po modernizacji obiektu jego powierzchnia zwiększyła się o ponad 2,5 tys. mkw, w dużej mierze o pomieszczenia znajdujące się poniżej poziomu terenu. Całkowita powierzchnia wynosi teraz 7 tys. mkw. Wybudowano ponadto 25-metrową wieżę widokową, z której podziwiać można panoramę Katowic, Chorzowa i Siemianowic Śląskich.
A więc: gratulujemy nagrody. I zupełnie nas ona nie dziwi. A foteczki, które cyknął Tymoteusz Staniek piękne, prawda?