W 1961 roku, na granicy Chorzowa, Katowic i Siemianowic Śląskich, w północno-wschodnim krańcu Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku – otwarty został Ośrodek Postępu Technicznego. Zgodnie z zamysłem – przy alei Targowej, miały odbywać się wydarzenia o charakterze informacyjno-naukowym. Wśród licznych spotkań czy pokazów w czasach świetności dotarła tam nawet próbka gruntu z księżyca. Wszystko w ramach zorganizowanej w 1972 roku kosmicznej wystawy, podczas której Chorzów odwiedzili nawet ci, którym było dane spędzić czas w przestrzeni kosmicznej. Ośrodek Postępu Technicznego był miejscem nie z tej ziemi.
Nie było nawet prób ratowania pawilonu
Futurystyczny kompleks, na bazie projektu urbanistycznego świetnego architekta Jerzego Gottfrieda, który odpowiadał za bryły najstarszych pawilonów, z czasem rozwinęli także inni architekci. Zygmunt Winnicki, Henryk Buszko czy Aleksander Franta. Tętniący życiem ośrodek, swoim najlepszym czasem cieszył się do lat 90. Nie da się nawet wskazać daty jego oficjalnego zamknięcia. Do niemalże zupełnego upadku tego miejsca przyczyniło się zrównanie z ziemią charakterystycznych, przypominających statki kosmiczne pawilonów A. Wtedy, w 2017 roku – zburzono także Pawilon Hutnictwa Żelaza i Stali oraz eksperymentalną konstrukcję zwaną Wypychem. I tak, z dawnego ośrodka nie zostało już prawie nic. Dziś ostatnim znakiem tamtej wizjonerskiej architektury jest jedyny pozostały – pawilon C-G.
Budynek, choć niezwykły, szczęścia po prostu nie ma. Nie pomogła mu decyzja o wpisaniu do rejestru zabytków województwa śląskiego (2019). Jego przejęciem nie był zainteresowany nawet Park Śląski. Formalnie wieczystym właścicielem nieruchomości przy alei Parkowej pozostaje miasto Chorzów. Przez lata nie podjęto jednak żadnej próby ratowania zaniedbanego obiektu.
Agonię pawilonu urzeczywistniła przeprowadzona ekspertyza, zgodnie z którą nie ma już szans na ratunek dachu. Jedyną możliwością jest jego całkowita wymiana. Sprawa nie jest prosta. Charakterystyczny dach, rozwieszony na stalowych linach, o niespotykanej (w Polsce, w latach 60. XX wieku) rozpiętości, podtrzymywany był na blisko 20-metrowych wspornikach. Dzięki wykorzystaniu, wtedy – po raz pierwszy w kraju – cienkiej papy Alpa, powleczonej folią aluminiową, ciężar konstrukcji udało się zmniejszyć do 30 kilogramów na metr kwadratowy. Niestety, w wyniku zaniedbań konstrukcja zabytku nie przetrwała próby czasu.
Radni zadecydowali, ale... nic się nie dzieje
Dziś w dachu pełno jest ogromnych dziur. Nie jest tajemnicą, że z każdym kolejnym miesiącem wewnątrz obiektu robi się coraz niebezpieczniej. I choć z pawilonu zniknęła już większość przedmiotów, które zapewne trafiły na złom, grożący zawaleniem budynek jest ciągle nielegalnie odwiedzany. Wandale zniszczyli część szyb, poznikały również płyty OSB, które swego czasu uniemożliwiały wejście do pawilonu. Czy nie ma już ratunku dla pawilonu C-G?.
Ostatnią nadzieją opuszczonej nieruchomości miała być decyzja chorzowskich radnych. Dokładnie 26 października 2023, wyrazili oni zgodę na wydzierżawienie zapomnianego pawilonu pracowni Franta Group, należącej do architekta Macieja Franty. Zgodnie z założeniem, miasto miało wydzierżawić obiekt na okres dłuższy niż 3 lata, w trybie bezprzetargowym. Niestety, choć od podjęcia takiej decyzji minął dokładnie rok, sprawa stoi w miejscu. Architekt w dalszym ciągu nie otrzymał możliwości podpisania umowy dzierżawy. Bez niej nie ma nawet mowy próbie ratowania zabytku.
Może Cię zainteresować: