Poszukiwania na Pustyni Błędowskiej prowadziło Stowarzyszenie Pasjonatów Historii „Polonia Minor” wraz ze Świętokrzyską Grupą Eksploracyjną, Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Eksploracyjno-Historycznym „Geo-His” i Zorganizowaną Grupą Poszukiwawczą P. PANC Południe. O bezpieczeństwo poszukiwaczy zadbał 32. Patrol Saperski z Krakowa, a także strażacy z OSP Błędów w Dąbrowie Górniczej. Była też Pustynna Grupa Terenowa. Poszukiwania okazały się skutecznie, choć kolejną V-1 znaleziono nie tam, gdzie się spodziewano…
Pierwsza „latająca bomba” już w muzeum
Przypomnijmy, że Pustynia Błędowska od dawna pełniła rolę wojskowego poligonu. Dla Niemców ten teren był częścią poligonu doświadczalnego E-Stelle Udetfeld, w którego skład wchodziło również lotnisko Schendek, czyli dzisiejsze lotnisko w Pyrzowicach, później przemianowane – po śmierci generała Ernsta Udeta, asa Luftwaffe z czasów I wojny światowej – na Udetfeld. A z lotniska Udetfeld startowały samoloty, które zrzucały nad Pustynią Błędowską ćwiczebne wersje V-1.
Jedną z takich niemieckich „latających bomb” znaleźli w czerwcu tego roku członkowie Stowarzyszenia Pasjonatów Historii „Polonia Minor” – wspierani przez innych poszukiwaczy, a także patrol saperski. Najpierw, na prywatnej działce, sąsiadującej z poligonem, odnaleziono jeden z silników V-1. Potem, w lesie pomiędzy cywilną częścią pustyni, a poligonem, namierzono i odkopano całą, ćwiczebną V-1. Było to odkrycie na skalę światową, ponieważ oryginalnych V-1 zachowało się niewiele – jedną można oglądać w Anglii, drugą w Niemczech.
Czerwcowego znaleziska dokonano na terenie gminy Klucze. W październiku – zgodnie z wytycznymi Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Krakowie – stowarzyszenie przekazało szkolną rakietę V-1 do krakowskiego Muzeum Lotnictwa Polskiego.
Raporty oddziału AK i ustne przekazy
Niedawno wznowiono poszukiwania, ponieważ na Pustyni Błędowskiej Niemcy zrzucili więcej V-1. W IPN znajdują się dokumenty oddziału Armii Krajowej z Sosnowca, który wiosną 1944 roku raportował o kolejowym transporcie części do ćwiczebnych, „szkolnych” V-1, które dotarły do Pyrzowic, na ówczesne lotnisko Udetfeld.
– Według raportów jednego dnia przywieziono 12 sztuk V-1, a kolejnego – 9. W sumie było więc 21 latających bomb. Ile z nich zostało zrzuconych na Pustynię Błędowską, tego niestety nie wiemy – mówi Tomasz Kajdan, prezes Stowarzyszenia Pasjonatów Historii „Polonia Minor”.
Wiadomo, mniej więcej, gdzie te bomby spadały. Miejsca zlokalizowano nie tylko na podstawie archiwalnych materiałów, ale także ustnych przekazów.
– Opowiadał nam o tym pan Andrzej Krawczyk, który w 1944 roku miał 10-11 lat – mówi Tomasz Kajdan. – W czasie wojny, między Kluczami a Chechłem wypasał dziadkową krowę i był świadkiem tego, jak Niemcy zrzucali na pustynię V-1. Właśnie dzięki niemu, przy dzisiejszym punkcie widokowym „Dąbrówka”, znaleźliśmy duży lej, a w nim silnik V-1. Wzgórze miało wówczas ochronić mieszkańców wioski przed falą uderzeniową eksplozji uzbrojonej V-1, w końcu to prawie 800 kilogramów ładunku. Wiemy jednak, że podczas wybuchu w pobliskiej wiosce powypadały szyby z okien. Zakładano później nowe, na koszt III Rzeszy.
Kolejny egzemplarz „wunderwaffe” odnaleziony
„Nową” V-1 znaleziono w innym miejscu niż się spodziewano. W drodze na wyznaczony punkt dostrzeżono coś, co zainteresowało poszukiwaczy.
– Obiekt wypatrzył Mateusz Maj, ten sam, który wcześniej w tym roku odnalazł silnik – opowiada Tomasz Kajdan. – Dookoła znajdowały się także inne fragmenty. Szybko je rozpoznaliśmy po charakterystycznych zaworach powietrzno-paliwowych, które w V-1 znajdowały się na przedzie silnika. Skorzystaliśmy z dużej ramy, która przywiozła ze sobą zaprzyjaźniona ekipa ze Świętokrzyskiej Grupy Eksploracyjnej, czyli detektora Lorenza, żeby uzyskać obraz 3D. Teren sprawdzili saperzy, a potem zaczęliśmy kopać. Znaleźliśmy najpierw elementy poszycia, a potem praktycznie cały ogon ze statecznikami. I inne elementy V-1.
Poszukiwacze dysponują dokumentami i archiwalnymi materiałami filmowymi, dzięki którym udało się „zidentyfikować” pięć zrzuconych na poligon doświadczalny E-Stelle Udetfeld latających bomb. Co ciekawe, ta znaleziona teraz nie należy do tej piątki. Dało się to łatwo sprawdzić, ponieważ wiele aluminiowych elementów bomby zachowało się w całkiem dobrym stanie. Są na nich nawet jeszcze resztki farby, a co najistotniejsze – także numer tego egzemplarza, 966.
– Tym razem nie było żyroskopów i innego oprzyrządowania, które Niemcy po ćwiczeniach musieli zabrać z poligonu i zawieźć na tzw. sekcję, czyli do dalszych badań. W poprzedniej V-1 było wszystko, bo dokopaliśmy się do korpusu – wyjaśnia prezes Stowarzyszenia Pasjonatów Historii „Polonia Minor”.
Wszystko wskazuje na to, że to nie jest ostatnie tego typu znalezisko na Pustyni Błędowskiej. Poszukiwacze mają wytypowane kolejne miejsca, gdzie prawdopodobnie znajdują się dalsze V-1 testowane przez Niemców w 1944 roku. I zapowiadają powrót na pustynię wiosną.