Na skutek wstrząsu, do jakiego 11 lipca doszło w dawnej kopalni „Rydułtowy” (obecnie ruch „Rydułtowy” KWK ROW) rannych zostało 17 górników, a jeden zginął. Po trwającej ponad dwie doby akcji ratunkowej udało się uratować 32-letniego sztygara, który przetrwał w zawalonym wyrobisku 1150 metrów pod ziemią przy temperaturze przekraczającej 32 stopnie Celsjusza, wysokiej wilgotności powietrza i sięgającym 5 proc. stężeniu metanu w atmosferze.
Zniszczona część wyrobiska. Wstrząs niemal je sprasował
Zaraz po wstrząsie zadecydowano o zamknięciu i otamowaniu rejonu kopalni, gdzie doszło do tąpnięcia. Zanim można było przeprowadzić wizję lokalną konieczne było jednak dokonanie penetracji wyrobisk na zasadach akcji ratowniczej dla rozpoznania panujących tam warunków wentylacyjnych. Finalnie do wizji lokalnej z udziałem specjalistów oraz przedstawicieli nadzoru górniczego doszło w ubiegły wtorek (6 sierpnia). W jej trakcie stwierdzono, że w jednym z pokładów tąpnięcie doprowadziło do zniszczenie wyrobiska na odcinku 145 metrów.
– Doszło tam m.in. do wypiętrzenia spągu i uszkodzenia obudowy. Wysokość wyrobiska wynosi aktualnie mniej niż 1,8 m, a na znacznej długości – poniżej 60 cm – informuje Polska Grupa Górnicza, właściciel KWK ROW. Jak podaje spółka, skutki wstrząsu stwierdzono też w drugim pokładzie, gdzie lokalnie zaobserwowano zsuwy obudowy nawet do 40 cm.
Nadzór górniczy kazał wstrzymać prace w części kopalni. Możliwa tylko profilaktyka
Po wizji lokalnej dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku wydał decyzję o częściowym wstrzymaniu ruchu „Rydułtów”. Jak przekazano dotyczy ona „prowadzenia robót górniczych w pokładach 703/1-2 i 706 w rejonie E1” w wyrobiskach, gdzie ujawniły się skutki wstrząsów z 11 i 14 lipca.
– Wyjątkowo, wolno będzie podjąć niezbędne prace profilaktyczne w celu wyizolowania pochylni równoległej 1200-E1 w pokładzie 706 oraz działania dla zapewnienia bezpieczeństwa wentylacyjno-pożarowego, metanowego, tąpaniami i zawałowego w tych rejonach na warunkach ustalonych przez kierownika ruchu zakładu górniczego na podstawie opinii kopalnianych zespołów ds. rozpoznawania i zwalczania zagrożeń w ruchu zakładu górniczego – poinformował Damian Borgieł, dyrektor Biura Produkcji, Gospodarki Złożem i Zagrożeń Naturalnych PGG, który uczestniczył w oględzinach wyrobisk.
Część górników przejdzie na „Marcela”. Co dalej z fedrowaniem w „Rydułtowach”?
Warunki wznowienia ruchu we wspomnianych wyrobiskach mają zostać określone po zakończeniu przez dyrektora OUG w Rybniku badań określających przyczyny lipcowych wstrząsów i tąpnięcia. Na razie w związku z sytuacją część górników z „Rydułtów” zostanie przeniesiona na sąsiedni ruch „Marcel” (on także wchodzi w skład kopalni ROW).
– To nic nadzwyczajnego. Pracujemy w ramach jednego ruchu i czasem, by optymalizować prace, górnicy zjeżdżają pod ziemię kilka kilometrów dalej. Kilka brygad z ROW Rydułtowy właściwie od momentu wypadku pracuje obecnie na ROW Marcel – informuje nas Ewa Grudniok, rzeczniczka PGG.
– Musimy przeanalizować, czy będziemy mogli tam wrócić, a jeśli nie, to w jaki sposób prowadzić wydobycie. Niewątpliwie jest to trudna kopalnia. Wiemy, że jesteśmy bardzo głęboko, ale wiemy też, że jest tam dobry węgiel, na który jest zapotrzebowanie. Musimy więc zrobić wszystko, by móc go wydobywać bezpiecznie dla ludzi – mówi tymczasem w rozmowie z Trybuną Górniczą prezes PGG, Leszek Pietraszek.