Polskie prawo nie widzi zabytków przemysłu. Pisano je z myślą o katedrach i zamkach. "O przemysłowym dziedzictwie wiemy za mało"

W programie „Ochrona Zabytków”, czyli największym programie dotacyjnym Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na 2500 wniosków wpływa garstka tych, które dotyczą zabytków techniki. Dużo wiemy o zasobie dziedzictwa przemysłowego, ale wciąż za mało, aby go skutecznie chronić. O problemach związanych z ochroną dziedzictwa przemysłowego, znaczeniu właściwej ich dokumentacji i szukaniu pomysłów na drugie życie dla nich rozmawiamy z dr hab. Katarzyną Zalasińską, dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa.

EC Szombierki

Co stoi na przeszkodzie, aby zabytki przemysłu były dzisiaj w Polsce skuteczniej chronione?
Dziedzictwo przemysłowe i obiekty, które do tej kategorii kwalifikujemy są ogromnym wyzwaniem dla systemu ochrony zabytków w Polsce, który zaczął być budowany w 1918 r. z nastawieniem przede wszystkim na obiekty architektury, w tym zwłaszcza murowanej. W ten sposób myślano o ochronie zabytków i takie zabytki twórcy przepisów przez ostatnie kilkadziesiąt lat mieli przed oczyma. Tymczasem od 20 – 30 lat pojawiają się nowe wyzwania związane z ochroną m.in. dziedzictwa przemysłowego, które do tej pory ochroną nie były obejmowane. Zatem zabytki techniki są dzisiaj wyzwaniem nie tyle dla konserwatorów, co dla systemu ochrony, który nie do końca jest adekwatny do ochrony tego zasobu.

Mówiąc wprost, ci którzy tworzyli przed laty przepisy ochrony zabytków w Polsce uznali, że zabytkiem może być zamek, pałac, czy katedra, ale już niekoniecznie maszyna parowa, zabudowania dawnej kopalni, czy kolei wąskotorowych.
Proszę pamiętać, że rdzeń systemu ochrony zabytków pochodzi z 1918 r. To jest zresztą ogromną wartością tej ustawy, że pewne elementy są w niej tak trwałe. Kiedy w ramach budowy systemu stawialiśmy kolejne kroki w roku 1928, czy 1962, przyjmując kolejne akty prawne, to cały czas byliśmy głównie w domenie obiektów architektury. Obecnie obowiązujące przepisy ustawy o ochronie zabytków pochodzą z roku 2003 i z perspektywy tych 20 lat ich obowiązywania można się zastanawiać, czy nie był to właśnie moment kiedy należało dostrzec specyfikę i pewną odrębność zasobu zabytków przemysłowych.

Katarzyna Zalasińska, dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa
Katarzyna Zalasińska, dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Mat. NID

A jak pani sama sobie odpowiada na to pytanie?
Twierdząco, z tym, że nawet w przypadku kopalni dopiero rozmowa z dyrektorami funkcjonujących tam muzeów uświadomiła mi jak nieadekwatne są wymagania ustawy o ochronie zabytków do ich sytuacji, ich potrzeb i potrzeb ochrony zabytków techniki.

A zatem ustawa, aby mogła skutecznie chronić zabytki przemysłu, wymaga jak najszybciej nowelizacji?
Wydaje mi się, że dzisiaj przestajemy już mówić o nowelizacji, a zaczynamy mówić o całkowicie nowej ustawie. Wynika to z tego, że w przypadku wielokrotnie nowelizowanych aktów prawnych zaczynają one tracić spójność. Kiedy w 2010 r. ustawa była nowelizowana, to już wtedy mówiono, że to jedna z ostatnich nowelizacji, bo dłużej nie da się tej ustawy uzupełniać. Dziś trwa dyskusja dotycząca bilansu 20-lecia obecnych przepisów i wyraźnie wybrzmiewa myśl, że potrzeba całościowego jej przemyślenia, uwzględniającego zabytki techniki, podobnie jak i architektury drewnianej, bo ona też jest w sytuacji, że niektóre przepisy „nie widzą” jej specyfiki i odrębności. Nie są to jednak jedyne kategorie zabytków, które wymagają lepszej ochrony. Cały czas wyzwaniem i nieodrobioną lekcją jest jak chronić krajobraz historyczny i kulturowy, który wprowadzony został do przepisów w 1990 r., ale za tym nie poszły skuteczne narzędzia. To są – w mojej ocenie – tematy do podjęcia przez nową ustawę, a nie przez próby nowelizacji. (Interesujesz się Śląskiem i Zagłębiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)

Z dziedzictwem przemysłowym mamy ten „problem”, że są to obiekty, które często jeszcze niedawno normalnie pracowały, bądź nawet dalej pracują, a więc traktowane były jako obiekty przemysłowe, a nie zabytkowe. I tu pojawia się temat postawy właścicieli obiektów...
Nie ma się co oszukiwać – objęcie ochroną jest ograniczeniem dla właściciela i każdy właściciel ma prawo, aby w związku z tym kwestionować takie rozstrzygnięcia składając odwołania czy skargę do sądu administracyjnego. Do tego należy podchodzić ze zrozumieniem. W praktyce wszystko zależy od kształtowania dobrej współpracy, co wymaga dobrej woli obu stron – tj. właścicieli zabytków i służb konserwatorskich, a także zrozumienia przez obie strony wzajemnych potrzeb i motywacji. W przypadku wielu obiektów udaje się wypracować mądry kompromis, który procentuje na przyszłość.

Śląskie doświadczenia są – powiem eufemistycznie – bardzo różne. W przypadku elektrociepłowni Szombierki trudno mówić o sukcesie. Zwłaszcza jeśli ktoś wie, co jeszcze ok. dekady temu znajdowało się w środku tego kompleksu, a jak wygląda to dziś.
W przypadku Szombierek możemy powiedzieć, że w jakiś sposób zostały uratowane, ale to sukces połowiczny, bo można było uratować dużo więcej. To nie tylko przypadek tego miejsca. Wiele obiektów przemysłowych przetrwało do dzisiaj jako pewna kubatura, jako budynek, ale często nie mają one już wyposażenia, nie mają maszyn, ciągów technologicznych, albo są one mocno ograniczone. To jest kwestia zrozumienia wartości dziedzictwa przemysłowego – zrozumienia przez wszystkich, od służb konserwatorskich przez władze samorządowe i rządowe, policję, prokuraturę i wszystkie podmioty, które potencjalnie mogą być zaangażowane w te działania. Bo często jest tak, że nie ma reakcji, gdy coś złego się dzieje. Zdarza się też, że jest na to społeczne przyzwolenie, bo ludzie też nie widzą wartości. Ta refleksja przychodzi, ale często za późno.

Może rozwiązaniem byłoby dokonanie „inwentaryzacji” pod kątem dziedzictwa kiedy zakłady przemysłowe jeszcze pracują? Tak, aby z chwilą zakończenia produkcji była świadomość, że nie można tego zostawić samopas, bo zanim służby konserwatorskie zorientują się w sytuacji, to złomiarze wyprują wszystko do ostatniej śrubki.
Identyfikacja i dokumentacja jest w ochronie zabytków absolutnie fundamentem wszystkiego. Zresztą nie bez przyczyny mówi się o konserwacji przez dokumentację. Autorem tego sformułowania był prof. Andrzej Tomaszewski, który zwracał uwagę, że zdarza się i tak, iż obiektu nie da się zachować i dlatego tak ważna jest dokumentacja, bo poprzez nią przynajmniej zachowujemy pamięć i to już ma swój walor. Ewidencjonowanie, a później dokumentacja budzi zresztą świadomość wartości tych obiektów. I choć jeszcze nie ma konserwatora, który wchodzi i coś nakazuje, bądź zakazuje, to już budujemy pewną wiedzę. I ta wiedza często jest wystarczająca. To jednak wymaga dwóch rzeczy – zaufania i zrozumienia. Zaufania właścicieli tych jeszcze działających obiektów, żeby udostępnili je i umożliwili wykonanie tej dokumentacji oraz zrozumienia znaczenia dokumentowania jako takiego.

A kto miałby się tą identyfikacją i dokumentacją zajmować?
Ustawa z 2003 r. stwierdziła, że ewidencjonowanie i dokumentowanie jest obowiązkiem właścicieli oraz gmin.

To jakiś żart. Zabytki przemysłu to często są obiekty związane z sektorami będącymi od lat w procesie transformacji. Dyrektorzy przedsiębiorstw z tych branż często mają zupełnie inne, bieżące, nieraz palące sprawy na głowie. Wyobrażam sobie jak słysząc, że mają jeszcze inwentaryzować wszystko to, co im tam jeszcze „na stanie” zalega, pukają się w czoło.
My wiemy, że to się nie sprawdziło. Żeby taką inwentaryzację zrobić dobrze konieczna jest fachowa wiedza i doświadczenie. Czyli trzeba mieć wyspecjalizowaną kadrę. Skąd ją wziąć? Do tego trzeba ponieść koszty. I z tych oczywistych względów to się nie dzieje i się nie zadzieje, bo przecież tych specjalistów, którzy mogą tego typu dokumentację tworzyć jest bardzo wielu. To jest sens istnienia wyspecjalizowanych podmiotów, które takimi zadaniami się zajmują. I to znowu dochodzimy do roli państwa w ochronie zabytków. Refleksji, kto jaką rolę w tym systemie odgrywa i powinien odgrywać.

Kiedyś było pod tym względem lepiej, czy zawsze tak to wyglądało?
Do początku XXI wieku Narodowy Instytut Dziedzictwa, będący kontynuatorem misji Ośrodka Dokumentacji Zabytków, który potem nosił nazwę – Krajowy Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków, posiadał podstawowe zadanie statutowe jakim było dokumentowanie zabytków. Ustawa z 2003 roku zmieniła rozdział zadań, a także wyobrażenie o tym jaką rolę państwo i jego instytucje pełni w zakresie systemu ochrony zabytków. W efekcie nasz instytut przestał pełnić tą swoją pierwotną rolę związaną z dokumentowaniem zabytków. Realizujemy bardzo wiele równie istotnych zadań, ale to pierwotne zostało istotnie zredukowane.

Załóżmy, że jest tak jak powinno być, dysponujemy pełną wiedzą na temat zasobu zabytków przemysłowych i tu pojawia się pytanie: bezwzględnie chronić wszystko co zaklasyfikujemy jako potencjalnie zabytkowe? I czy nie „grozi” nam sytuacja, że przy mnogości podobnych obiektów nie bardzo mamy na nie pomysł, a one same wzajemnie kanibalizują potencjalny ruch turystyczny?
Ewidencjonowanie i dokumentowanie służy temu, by mieć rozeznany cały zasób. I to nam dopiero pozwala dokonywać wartościowania. To buduje grunt pod dalsze działania i dalsze wnioskowanie. Mamy więc merytoryczną podbudowę pod świadomy wybór i budowę pewnej polityki konserwatorskiej. Trzeba jednak mieć obraz całości, aby umieć dokonać wyboru. Przy czym ten wybór powinien być odpowiedzialny i wynikać z merytorycznych argumentów. Dlatego trzeba zacząć od dokumentacji, ale musi to być zrobione dobrze. Bo to się robi raz. Jeżeli się to zrobi na skróty, jeżeli zrobią to osoby nie mające odpowiedniej wiedzy i doświadczenia to jest to stracona szansa. To są błędy, których potem nie da już naprawić.

Nie sądzi pani, że przydałby się fundusz celowy dla zabytków techniki? Coś na wzór Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa?
Myślę, że to niekoniecznie jest rozwiązaniem, bo często te obiekty przemysłowe są obiektami architektury jak każdy inny. W programie „Ochrona Zabytków”, czyli największym programie dotacyjnym Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na 2500 wniosków wpływa garstka tych, które dotyczą zabytków techniki. Być może ta statystyka wynika z tego, że tych obiektów rejestrowych wcale nie jest aż tak dużo, a pieniądze – co do zasady – są na zabytki wpisane do rejestru zabytków. Tyle, że aby one były w rejestrze musi być ewidencja i dokumentacja. Czyli wracamy do tego, o czym już tyle mówiliśmy: dużo wiemy o zasobie dziedzictwa przemysłowego, ale wciąż za mało, aby go skutecznie chronić.

EC Szombierki

Może Cię zainteresować:

NIK skontrolował zabytki poprzemysłowe. Za mało pieniędzy, stan niektórych opłakany

Autor: Patryk Osadnik

12/05/2022

Elektrownia Battersea w Londynie 4

Może Cię zainteresować:

Uczmy się od najlepszych! Tak powinna wyglądać EC Szombierki. Nowa dzielnica miasta i punkt widokowy na jednym z kominów

Autor: Patryk Osadnik

01/04/2022

Wielki Piec w Rudzie Śląskiej zimą

Może Cię zainteresować:

Są pieniądze na rewitalizację wielkiego pieca huty Pokój w Rudzie Śląskiej i fabryki Defum w Dąbrowie Górniczej

Autor: Michał Wroński

30/11/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon