Do poniedziałku, 7 marca na terenie województwa śląskiego do szkół zapisanych było 322 uczniów pochodzenia ukraińskiego. Młodzi i waleczni uchodźcy nie zamierzali przerywać roku szkolnego, pomimo rosyjskiej inwazji.
- Najwięcej uczniów na Śląsku uczęszcza do szkół w powiecie żywieckim oraz w Gliwicach. Wynika to z faktu, iż część uchodźców przenosiła się do miast, w których wcześniej ich rodzina znalazła zatrudnienie - wyjaśnia Alina Kucharzewska, rzecznik prasowy wojewody śląskiego.
Obecnie nie ma jeszcze danych o zatrudnionych ukraińskich nauczycielkach. Samorządy nadal czekają na zielone światło od rządu, który praktycznie od wybuchu wojny - 24 lutego pracuje nad specustawą mającą uregulować formalności związane z zatrudnieniem i kształceniem Ukraińców w Polsce. W poniedziałek 7 marca rząd przyjął projekt ustawy. Jednak na wprowadzenie go w życie, trzeba jeszcze poczekać. Widocznie projekt ustawy nie jest na tyle ważny, jak przykładowe zmiany w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, które zostały przyjęte w ciągu kilkudziesięciu godzin.
Sosnowiec wyszedł naprzeciw oczekiwaniom
W mieście pierwsi uczniowie podjęli naukę przygotowawczą. Początkowo będzie to miało formę "kursu", wdrażającego do nauki w polskim systemie edukacji. Ukraińscy uczniowie uczęszczają na zajęcia pozalekcyjne lub na normalne lekcje, ale w skróconym wymiarze.
- Przygotowujemy się do przyjęcia kolejnych osób w naszych placówkach - zarówno w szkołach, jak i przedszkolach. Szukamy wśród naszych mieszkańców i przyjezdnych, osób z wykształceniem pedagogicznym, które biegle posługują się językiem ukraińskim. Chcemy by uchodźcy się z nami asymilowali - tłumaczy Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca.
Od
poniedziałku, 7 marca w Sosnowcu pracę rozpocznie koordynator ds.
Ukrainy i to on będzie prowadzić i reagować na bieżące potrzeby
uchodźców. Do jej zadań należeć będzie także rekrutacja
ukraińskich nauczycielek, chcących podjąć się aktywizacji
zawodowej na terenie miasta.
Stolica województwa śląskiego wita gości zza granicy
Katowice musiały wykazać się innowacyjnym podejściem w stosunku do napływających Ukraińców - to tam trafiała ich większość. Około 1300 osób obsłużył od początku swojej działalność punkt powitalny, zlokalizowany na terenie Międzynarodowego Dworca Autobusowego, przy ul. Sądowej.
Na podstawie tych danych można wysnuć wniosek, że zwiększa się także liczba ukraińskich dzieci. W przypadku przedszkoli, do a7 marca, było to 74 dzieci. W szkołach podstawowych, od wybuchu wojny pojawiło się blisko 158 dzieci o pochodzeniu ukraińskim. Natomiast do szkół ponadpodstawowych zgłoszonych zostało 12 nastolatków, które już chodzą na zajęcia.
- Liczba dzieci, które chcą uczestniczyć w zajęciach szkolnych i integracyjnych rośnie z dnia na dzień. W ostatnich dniach widzimy coraz większe zainteresowanie zajęciami – mówi Grażyna Burek , zastępca naczelnika wydziału Edukacji i Sportu Urzędu Miasta Katowice. - Zatrudnienie w katowickich placówkach oświaty znalazły już trzy osoby o pochodzeniu ukraińskim. Jedna z pań została zatrudniona w charakterze pomocy nauczyciela. Zatrudniliśmy także kucharkę i sprzątaczkę. To także forma pomocy – podkreśla Grażyna Burek.
Nie wszyscy ukraińscy chcą podjąć naukę w obcym kraju
Dynamicznie zmieniająca się sytuacja w Ukrainie zmusiła głównie kobiety z dziećmi do ucieczki za granicę. Dotąd żyjące w swojej strefie komfortu dzieci, musiały wyjść z niej i stawić czoła nadchodzącym wyzwaniom – w tym barierze językowej. Młodzi Ukraińcy pomimo że przyjmowani są z otwartymi ramionami, nie zawsze chcą kontynuować naukę w obcym dla nich państwie. Główną barierą jest język, ale także nieufność wobec obcych, która narodziła się w wyniku konfliktu zbrojnego – w Ukrainie mało kto wierzył, że do niego dojdzie.
Jednym z takich przykładów jest czwórka dzieci, która razem z mamą przebyły kilkaset kilometrów w poszukiwaniu bezpiecznej przystani. Kobieta szuka pracy jako fryzjerka.
- Jesteśmy z czwórką dzieci od 28 lutego w Chorzowie - mówi Halyna Dovbush. - Trójka z nich chodziła w Ukrainie do szkoły, to chłopcy w wieku 10, 11 i 12 lat. Teraz jednak na razie nie myślimy, by posyłać ich do szkoły w Polsce. Jeszcze chwilę poczekamy, ciągle mamy nadzieję, że sytuacja w naszym państwie się rozwiąże. Mam też obawy, jak dzieci będą w stanie porozumieć się z nauczycielami i rówieśnikami w polskiej szkole. Nie chcemy przysparzać dzieciom dodatkowego stresu - dodaje.