Marcina Kierońskiego do napisania i nagrania utworu "Banita" zainspirowało przemówienie Łukasza Kohuta w Parlamencie Europejskim. Przypomnijmy, że eurodeptuowany ze Śląska powiedział wówczas: "I stoja tukej, chocioż we Warszawie godajom, że Ślonzoków i Ślonzoczek niy ma, że niy ma prawa być ślonskij godki, że niy ma ślonskij nacyje. A to niy ma gańba być ze myńszości", a tłumacze mieli ogromny problem, ponieważ nie znali tego języka.
Te słowa znalazły się w tekście "Banity". Raper wysłał utwór europosłowi na 40. urodziny, a on stwierdził, że koniecznie trzeba do niego nagrać teledysk. I tak też zrobili.
"Mamy dość bredni na swój temat"
Premiera teledysku do "Banity" odbyła się w sobotę, 21 stycznia, w katowickim Teatrze Korez. Pojawiły się w nim m.in. komentarze dyskredytujące śląską tożsamość, a także ujęcia z Szybu Krystyna w Bytomiu.
Najwięcej emocji na sali wzbudziła jednak ostatnia scena. Pojawia się tam fragment telewizyjnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: "To twierdzenie, że istnieje naród śląski, my rzeczywiście traktujemy jako w istocie zakamuflowaną opcję niemiecką". Po tych słowach raper wstaje z fotela i rozbija telewizor młotkiem.
- Wiem, że to mocna scena, ale chcieliśmy w ten sposób pokazać, że mamy dość bredni na swój temat - mówi Marcin Kieroński. - Na pewno ten teledysk wywoła ferment. Może nawet trafimy do TVP. Prezesowi PiS nie podoba się śląskość. Nigdy się nie podobała. Nigdy nie rozumiał tej tożsamości - dodał Łukasz Kohut.
Podczas dyskusji pojawiła się uwaga, że w utworze brakuje nieco języka śląskiego.
- Zrobiliśmy to specjalnie. Taki był nasz zamysł, aby ten utwór mógł odbić się szerzej, czyli poza Górnym Śląskiem - wyjaśnił Marcin Kieroński. - Chciałem przekazać to, co gra nam w sercach. Jak czujemy się jako Ślązacy, żyjąc w kraju, który nie uznaje naszej narodowości - podkreślił.
Może Cię zainteresować: