Zacznijmy od zagadki. Wie pan,
gdzie w naszym województwie statystycznie najlepiej się zarabia?
Sądzę,
że Jastrzębiu – Zdroju. W tym rejonie od wielu lat zarabia się u
nas najwięcej.
Dokładnie
tak. To po co mamy się transformować, skoro węgiel wciąż daje
tak dobrze żyć?
Transformacja
wynika głównie z potrzeb klimatycznych. Jeżeli faktycznie uważamy,
że klimat się ociepla, mamy coraz mniej
opadów, dotykają nas
susze, środowisko jest coraz gorszej jakości, chorujemy na choroby
spowodowane np. smogiem, to myślenie o tym, żeby transformować
przemysł w kierunku gospodarki niskoemisyjnej jest jak najbardziej
racjonalne. A jedną z przyczyn tego, że szczególnie w Polsce mamy
gospodarkę wysokoemisyjną jest tradycyjny system
paliwowo-energetyczny, czyli wytwarzanie energii z węgla. W tej
sytuacji tym, co możemy zrobić, jest rozpoczęcie ograniczania tej
tradycyjnej działalności.
Czyli
podejmujemy działania transformacyjne w imię wyższych idei,
powiedzmy klimatyczno-światowych, ale tu i teraz ludzie związani z
sektorem górniczym np. w takim Jastrzębiu i okolicach mają prawo
odbierać to jako potencjalne zagrożenie dla swojej materialnej
egzystencji.
Tradycyjne
przemysły związane z regionem jastrzębskim i tak będą działały,
prawdopodobnie nawet po roku 2049, czyli poza okresem wyznaczonym w
umowie społecznej dla górnictwa dlatego, że tam jest wydobywany
węgiel koksowy, czyli surowiec strategiczny służący do
wytwarzania stali. Właśnie ze względu na unikalność tego
surowca, działalności na nim oparte przenoszą spore profity na
dzień dzisiejszy. I to tłumaczy ten wysoki zarobek, który w tym
regionie jest uzyskiwany.
Gdybyśmy
tą rozmowę toczyli rok temu, to pewnie rozmawialibyśmy nie tylko o
węglu koksowym, ale także energetycznym. W najbardziej gorącym
momencie kryzysu energetycznego nie tylko górniczy związkowcy, ale
nawet niektórzy wysoko postawieni unijni urzędnicy zaczęli mówić
o czasowej rewizji podejścia do węgla.
Być
może trzeba by spowolnić ten proces, choć z drugiej strony im
szybciej nam się uda z powodzeniem wejść w te nowe przemysły, tym
lepiej będzie aniżeli trzymanie się tych tradycyjnych gałęzi
gospodarki. W tym kontekście musimy myśleć o tym, żeby tworzyć
nowe działalności gospodarcze, ale nie tylko takie, które do nas
przyjdą z zewnątrz, ale też takie, które wyrastają z tego
regionu. Tak jak górnictwo ma swoje zaplecze w postaci szkolnictwa
zawodowego i technicznego, w postaci instytutów badawczych, urzędu
górniczego, sektora energetycznego i hutniczego, tak teraz trzeba
wykształcić nowe „ciągi wartości”, począwszy od edukacji,
przez kształcenie zawodowe, instytuty badawcze aż po firmy. Bo
jeżeli chcemy powoli i stopniowo likwidować sektor wydobywczy, to
nie myślmy o tym procesie tylko i wyłącznie przez pryzmat
„minimalizacji szkód”, czyli odpraw, czy urlopów. Myślmy
raczej o tym, co nowego możemy zrobić w naszym województwie, żeby
stworzyć miejsca pracy i perspektywy rozwoju dla kolejnych pokoleń.
Czyli
w procesie transformacji nie skupiajmy się na ludziach z przedziału
wiekowego 40 plus, bo oni i tak za chwilę naturalnie odejdą z
górnictwa, ale na tych, którzy dzisiaj dopiero są w szkole?
W
przypadku tych pierwszych wszystko jest właściwie załatwione:
wynegocjowano w miarę logiczne warunki wygaszania tego sektora,
logiczne warunki przechodzenia na wcześniejsze nowe emerytury, czy
urlopy pomostowe. Tutaj raczej tragedii nie przewidujemy.
Większą tragedią dla regionu może być natomiast to, że jeśli
nie stworzymy nowych szans cywilizacyjnych, to ten region może się
skurczyć jeszcze o połowę. Bo jeżeli młodzi nie będą mieli
atrakcyjnej pracy tutaj, to dalej będą wyjeżdżać do Krakowa,
Wrocławia i Warszawy. Może się też pojawić grupa osób z
mniejszych miejscowości, do tej pory mocno żyjących z górnictwa,
które nie będą mogły sobie poradzić w sytuacji, gdy nie znajdą
pracy tam, gdzie pracowali ich ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie. I
może być realny problem społeczny. Dlatego coraz częściej
myślimy o tym, żeby ten transformacyjny wysiłek skierować na
młodych. Bo oni, na dzień dzisiejszy nie uczestniczą w tym
działaniach na rzecz sprawiedliwej transformacji. Dla nich nie mamy
jeszcze całościowej oferty.
A
na ile powszechna jest w ogóle świadomość, że taką ofertę
powinniśmy mieć?
To
akurat zostało bardzo mocno wyrażone przez nasz Urząd
Marszałkowski w toku negocjacji z Komisją Europejską. Nasi
urzędnicy uświadomili Brukseli, że górnicy, którzy byli
intencjonalnie wymieniani jako beneficjenci Funduszu na rzecz
Sprawiedliwej Transformacji, tak naprawdę są zabezpieczeni i że
powinniśmy skupiać się bardziej na młodym pokoleniu. Wszystkie
osoby zajmujące się sprawiedliwą transformacją, także władze
regionalne, postawiły mocny postulat Komisji Europejskiej, że
powinna pozwolić na to, by pieniądze z FST wydawać także na
szkolnictwo. I to nie tylko na szkolnictwo zawodowe, ale także na
szkolnictwo wyższe. Stąd pojawił się projekt Zielonej Strefy
Nauki i dofinansowania tworzenia infrastruktury edukacyjnej, czy
badawczej pod nowe kierunki. Na Uniwersytecie Ekonomicznym ma powstać
Centrum Transformacji Gospodarki, na Uniwersytecie Śląskim Centrum
Biologii i Biotechnologii, czy Centrum Chemii, w planach są także
pewne elementy związane z informatyką na Politechnice Gliwickiej.
Tak więc te elementy się pojawiły, co cieszy, gdyż one są
ukierunkowane na osoby młode.
Powiedzmy,
że na część z tych osób...
Szkolnictwo
wyższe to tylko jeden z aspektów tych działań. Drugim jest
wsparcie szkół branżowych i techników doposażeniem, również
infrastrukturalnym celem przeprofilowania na kierunki bardziej
nowoczesne. I wreszcie trzeci komponent, idący w kierunku
związywania czegoś na kształt partnerstw do sprawiedliwej
transformacji. Projektów społecznych, zakładających oddolną
współpracę ze społecznościami lokalnymi w gminach, które są
najbardziej uzależnione od górnictwa. To jest coś, co ma zmienić
świadomość w kontekście tego, co nas czeka w przyszłości.
Pięknie
to wszystko brzmi, ale jak to ma się do faktu, że unijne pieniądze
dla Polski, w tym te dotyczące transformacji, nadal pozostają
zamrożone, a czas nam upływa? Przecież konkursy już powinny być
ogłaszane.
Pierwsze
konkursy zostały już ogłoszone. Oczywiście cały czas istnieje
ryzyko konfliktu pomiędzy władzą centralną, a Komisją
Europejską, a pamiętajmy, że ostatecznie rozliczenie tych środków
następuje na poziomie rządowym, lecz nie możemy czekać. Fundusz
na rzecz Sprawiedliwej Transformacji w 57 proc. ma być wydatkowany i
certyfikowany do 2026 roku, więc tak naprawdę zostaje nam 2,5 roku.
To naprawdę niedługi okres czasu. Zwłaszcza przy dużych
projektach, gdzie trzeba zrobić dokumentację techniczną, uzyskać
zgody budowlane, uzyskać prefinansowanie. Dalsze zwlekanie z
ogłoszeniem konkursów groziłyby tym, że te najbardziej
strategiczne projekty będziemy „dociskać kolanem”, żeby zdążyć
z ich realizacją.
A
zdążymy?
Myślę,
że zarówno rząd jak i władze regionu będą naciskały Komisję
Europejską, by wydłużyć czas wydatkowania tych środków. W
kuluarowych rozmowach można usłyszeć, że już się o tym
przebąkuje na poziomie KE i że z Polski wychodzą postulaty, by
wydłużyć okres wydatkowania tych środków, ponieważ możemy mieć
problem z realizacją tego wszystkiego. Natomiast jeśli tak się
stanie, to i tak z pewnością nie wyjdziemy poza perspektywę roku
2029.
A
co potem? Z końcem dekady skończą się unijne pieniądze na
transformację?
Transformacja
tak dużego regionu jak nasz, liczącego 4,5 miliona mieszkańców,
gdzie dziesiątki tysięcy ludzi są związani z górnictwem, nie
dokona się w ciągu jednego okresu programowania Unii Europejskiej.
Chwilę
temu ustaliliśmy, że o samych górników bać się nie trzeba, więc
czy te liczby nie są przesadzone?
Mamy
przecież pracowników z przemysłu okołogórniczego, których
liczby tak do końca nawet nie znamy, bo nikt nigdy tego szczegółowo
nie zbadał. Oni często nie zdają sobie sprawy z tego, co ich
czeka. Firmy podchodzą do sprawy w taki sposób, że skoro jest
umowa społeczna i harmonogramy wygaszania kopalń wskazują głównie
na okres po 2040 roku, to nie trzeba się jeszcze przejmować. Bo na
razie mamy robotę i „robimy swoje”. Warto więc do nich również
dotrzeć, aby obudzić ich myślenie w kierunku transformacji. Żeby
nie czekali do ostatniego momentu, bo będzie katastrofa. Wyzwań
jest więc wiele, proces transformacji zajmie długi czas i
myślę, że sprawę z tego zdaje sobie Komisja Europejska. Już
można usłyszeć o tym, że Fundusz na rzecz Sprawiedliwej
Transformacji powinien być i prawdopodobnie będzie kontynuowany w
kolejnych latach. W ramach obecnej perspektywy tego procesu nie da
się w pełni przeprowadzić.
A
co się w ogóle w kilka lat da zrobić przy tej skali wyzwania?
Myślę,
że jesteśmy w stanie zacząć tworzyć nowe działalności
gospodarcze i trochę zainicjować zmianę myślenia w kierunku
takim, że choć jeszcze mamy trochę czasu na funkcjonowanie tych
tradycyjnych przemysłów, to zacznijmy myśleć o czymś nowym.
Projekty sprawiedliwej transformacji w obecnej perspektywie są
takimi „iskrami”, które wskazują nową drogę. Po tym okresie
może się okazać, że np. kilka projektów, choćby ten gamingowy w
Katowicach, czy Hub Beskidzki w Bielsku Białej, mogą być czymś,
co zainicjuje w większej skali nowe działalności gospodarcze i
popyt na dobrze płatną pracę. To ważne, bo może się pokazać,
że za sprawą polityki klimatycznej UE w naszym województwie
pojawią się inne problemy, niekoniecznie związane już z branżą
górniczą.
Co
pan ma na myśli?
My
zawsze w kontekście transformacji wymieniamy górnictwo, energetykę,
czy ewentualnie przemysł okołogórniczy, ale ja do tego zawsze
dodaję koksownictwo, przemysł chemiczny, przemysł hutniczy, czyli
wszystko co bazuje na węglu. No i jeszcze jedno - jeśli
transformacja czeka przemysł, który jest związany ze spalaniem
paliw, to np. fabryki produkujące silniki spalinowe również mogą
odczuć tego skutki.
Sugeruje
pan, że jeszcze dobrze nie zakończymy transformacji górnictwa, a
zacznie się transformacja sektora automotive, który przecież był
pomyślany jako „miękka poduszka” dla regionu, który odchodzi
od górnictwa.
Tak,
tyle, że tak traktowano to w latach 90-tych XX w. A my teraz mamy
trzecią dekadę XXI w. I ten napęd dla regionu może się
skończyć, więc trzeba myśleć co dalej. A że sektora automotive
u nas mamy bardzo dużo, więc i zagrożenia mogą być bardzo duże.
Może Cię zainteresować:
W regionalnej tabeli płac liderem jest Jastrzębie-Zdrój. Za nim są Katowice i Gliwice
Może Cię zainteresować: